Znakomicie wymyślony i bardzo dobrze napisany, efektowny i energiczny thriller epidemiczno-polityczny w realiach zombie-apokalipsy. Wyborne!
+
„Feed” oznacza „jedzenie, pożywienie”. Zarówno w sensie dosłownym, jak i „pożywienie” medialne, strumień wiadomości („news-feed”). Mira Grant w pierwszym tomie „Przeglądu Końca Świata” efektownie gra tym podwójnym znaczeniem, „Feed” bowiem opisuje bowiem działalność mediów (tytułowy „Przegląd Końca Świata” to internetowy portal informacyjny) w świecie, na którym grasują pożerające ludzi hordy żywych trupów.
Punkt wyjścia opowieści jest, jak to się po angielsku mówi „by the numbers”. Na ziemi pojawia się wirus zamieniający ludzi w bezmyślne, powłóczące nogami, żądne mięsa innych i roznoszące dalej zarazę zombie. Absolutny standard gatunku.
No ale teraz się zaczyna - ludzkości udało się opanować zarazę! Nie to, że pokonać a właśnie - „opanować”. Ludzie nauczyli się żyć z zagrożeniem infekcji. Zostały wdrożone Procedury, Obostrzenia, Zasady Sanitarne (feel the vibe?) i, wszyscy starają się w miarę normalnie funkcjonować. Owszem, dystans społeczny(!), mycie rąk (!!) i inne Ograniczenia (!!!) obowiązują i są z całą stanowczością (wręcz brutalnością) przestrzegane, niemniej życie toczy się dalej.
W post-pandemicznym świecie polityka wygląda tak samo, jak obecnie - a w USA startuje właśnie prezydencka kampania wyborcza. Dynamiczny, młody senator Peter Ryman zaprasza do swego sztabu wyborczego przedstawicieli mediów - trójkę niezależnych blogerów (w świeci przyszłości właśnie blogosfera przejmie rolę niezależnej prasy). Rodzeństwo Georgia (zwana „George” - od George Romero!), i Shaun Masonowie oraz ich przyjaciółka „Buffy” (od „postrachu wampirów) Meissonier mają ambicję rzetelnego, bezstronnego ukazania kampanii „od środka”.
Wkrótce jednak w obozie kandydata zaczynają mieć miejsce niepokojące zdarzenia. Jedno przerwanie protokołu sanitarnego i związany z tym atak zombie, mógłby by przypadkiem, ale kiedy epidemia wybucha na rodzinnym rancho Rymana, kiedy jej ofiarą pada jego córka i teściowie, atmosfera gęstnieje. Gęstnieje jeszcze bardziej po tym, jak ekipa „Przeglądu Końca Świata” (tak nazywa się blog naszych bohaterów) natrafia w spalonej stajni na …strzykawki z wirusem!
W tym momencie zombie-horror przechodzi płynnie w znakomity polityczny thriller. Będą kolejne zamachy (za chwilę „nieznani sprawcy” ostrzelają konwój, którym poruszają się bloggerzy), będą polityczne gry i przepychanki (Ryman wygrywa partyjne prawybory i łączy siły ze swym konserwatywnym kontr-kandydatem, oferując mu stanowisko wice-prezydenta), będzie atmosfera narastającej paranoi (jasne, że w obozie Rymana czai się zdrajca)…
+
Teoretycznie o zombie apokalipsie napisano (i nakręcono) już wszystko - cóż tu więcej można wymyślić? Hordy żywych trupów, pożerane żywcem ofiary, rozprzestrzeniająca się pandemia - przewidywalne i sto razy widziane i czytane patenty i rozwiązania fabularne. A jednak Mira Grant dała radę! Na post-apokaliptycznym tle rozpięła gęstą sieć zakręconej, sensacyjnej intrygi. „Feed” to pasjonująca opowieść, która, z jednej strony będąc wierną wszystkim gatunkowym rygorom znanym z filmów Romero czy Fulciego, jednocześnie jest precyzyjnym thrillerem, analizującym rolę mediów w świecie polityki, budzącym skojarzenia ze spiskami i intrygami znanymi z seriali typu „24” czy „House Of Cards”.
Fabuła jest prowadzona bardzo energicznie i dynamicznie. Ataki zombie są gwałtowne, brutalne i naprawdę przerażające, intryga zapętlona i pełna nagłych, wręcz szokujących zwrotów akcji (genialny końcowy cliffhanger!), ale i tak najbardziej wstrząsająca jest …. relacja z pandemii. Zombizm przedstawiony jest otóż dokładnie jak znany powszechnie kolega Covid. Potencjalnie śmiertelna choroba wirusowa, wszędzie histeryczne zabezpieczenia sanitarne, terror wobec osób potencjalnie zarażonych, CDC w roli głównej. Naprawdę, chłodno się robi podczas lektury, widząc jak udanie Grant przewidziała tego typu sytuacje.
Nieco gorzej poszło jej z rolą „niezależnej” prasy w XXI wieku. Książka dziś, ledwie 10 lat od premiery, wręcz bawi naiwną wiarą w wolną „blogosferę”. W świecie Feeda nie ma social mediów, nie ma wielkich portalki informacyjnych, a info w sieci rządzą niezależni „blogerzy” No uchacha, ześmiałem się ze śmiechu jak pszczółka.
Last, but not least, znakomite są postaci - cała czwórka bloggerów (w trakcie powieści dołączy jeszcze jeden), wyjątkowo mocno zapadają w pamięć i budzą uwagę czytelników.
Ależ to się czyta! Nie można się wręcz oderwać - świetny pomysł, świetna fabuła, świetny warsztat, znakomicie wykreowani bohaterowie. Instant classic - can’t wait kolejnych tomów (po TAKIM zakończeniu?).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz