sobota, 8 maja 2021

Dean Koontz Szepty 6/10

„Szepty” -  przełomowy moment w karierze literackiej Deana Koontza, duży przebój, którego rynkowe powodzenie pozwoliło mu uwierzyć w sens dalszego pisania (o czym zajmująco pisze w posłowiu do powieści), charakterystyczne przy tym dla jego twórczości połączenie motywów typowych dla horroru i thrillera.

+

Hilary Thomas to hollywoodzka sława. Jest (w wieku 29 lat, sic!) uznaną scenarzystką hollywoodzką (nominacja do Oscara!) i właśnie podpisała lukratywny kontrakt na kolejny film, którego będzie reżyserką. 

Po powrocie z uroczystej kolacji ze zdumieniem zastaje w swej luksusowej willi, w której samotnie mieszka, poznanego miesiąc wcześniej plantatora kalifornijskich winorośli, Włamywacz….rzuca się na nią, gotów gwałcić i mordować! Hilary płoszy intruza przy pomocy rewolweru schowanego w nocnej szafce i wzywa, co jasne, policję.

I tu zaczynają się schody - policja bowiem szybko weryfikuje, że oskarżony plantator w ogóle nie opuszczał odległej o kilkaset kilometrów winnicy. Prowadzący śledztwo oficer agresywnie  zarzuca kobiecie krzywoprzysięstwo, odwołuje całą akcję, a na domiar złego zabiera  pistolet! 


Tymczasem napastnik…wraca do domu niedoszłej ofiary i nad ranem ponownie atakuje kobietę. Mimo, że to napakowany mięśniami olbrzym, nie daje jednak rady kruchej niewieście - ta dźga go kilkakrotnie ukrytym w szlafroku nożem. Psychopacie ponownie udaje się uciec, rany zadane przez bojową scenarzystkę okazały się jednak śmiertelne - mężczyzna kona przy budce telefonicznej parę przecznic dalej.

Sprawa wydaje się zakończona. Policjant gbur przeprasza, jego partner zaś…uwodzi Hilary (sic!!!). Jak się okazuje, olśniewająco piękna, bajecznie bogata i niezmiernie utalentowana kobieta całe swe życie czekała na prostego, uczciwego krawężnika! (ten wątek to jakiś dramat…), 

Kiedy po romantycznej nocy z nowo poznanym facetem nad ranem wraca do siebie… jej gwałciciel (!) atakuje ją ponownie! (No ileż można!). W ostatniej chwili ratuje ją przybycie ukochanego gliniarza, który płoszy napastnika. Para postanawia wyjaśnić tajemnicę. W tym celu wybierają się w podróż do winnicy należącego do martwego (?) plantatora. Tam łączą siły z prawnikiem rodziny, odkrywają jej mroczną przeszłość i w mrożącym w krew żyłach finale poznają przerażającą prawdę.

+

Dobry, energetyczny i pełen suspensu finał podnosi końcową ocenę „Szeptów”, które długimi fragmentami bardziej irytują niż straszą czy bawią.

Sam pomysł na powieść jest niezły. Wprawdzie główna tajemnica jest wręcz boleśnie przewidywalna (jak mawiał Sherlock Holmes - „kiedy wyeliminujemy niemożliwe, wtedy to, co pozostanie, jakkolwiek byłoby nieprawdopodobne, musi być prawdą”), a kolejne powroty nieporadnego gwałciciela/mordercy zaczynają w pewnym momencie niezamierzenie śmieszyć, niemniej zarówno w wątku głównym jak i w zręcznie poprowadzonym sub-plocie policyjnym dzieje się sporo,  sceny akcji napisane są zgrabnie, z nerwem i trzymają w napięciu. 


Na dodatkową pochwałę zasługuje tutaj dramatyczne, sprawnie wykorzystujące klasyczne wzorce gatunkowe zakończenie, potrafiące mocno przestraszyć (nawet jeśli nie zaskoczyć) czytelników. Fani horroru  i thrillera bawić się będą dobrze. W ogóle cała mroczna, gotycka historia rodu plantatorów wypada bardzo efektownie. Palce lizać.


W prowadzeniu tego wątku szczególne uznanie budzi  bardzo umiejętne, charakterystyczne dla całej twórczości Koontza balansowanie na gatunkowej granicy pomiędzy rasowym horrorem („żywy trup”) a szarpiącym nerwy thrillerem (psychopatyczny morderca).


Niestety, nie wszystko jest w „Szeptach” udane. Na krytykę zasługuje przede wszystkim kreacja postaci, żenująco naiwna i tak nieprawdopodobna psychologicznie, że człowiek aż się wstydzi (za autora), jak to czyta. Zachowanie prowadzącego śledztwo policjanta jest nonsensowne i kompletnie nieprawdopodobne. Wezwany do domu hollywoodzkiej celebrytki zachowuje się jak skończony idiota, stawia niczym nie poparte tezy, za które w ciągu paru godzin wylecieć powinien z roboty - tylko dlatego, ze po „ciężkim rozwodzie nie lubi kobiet”. JaCie…

Ale to nic, to dopiero początek. Główna bohaterka to postać z chłopięcej fantazji a nie osoba, której losy mogłyby kogoś na poważnie zainteresować. Olśniewającej urody, bajecznie bogata, genialnie uzdolniona (w wieku 29 lat jest już  nominowana do Oscara!). Do tego samotna ale gotowa, by na pierwszy ruch móc paść w ramiona przystojnego policjanta. Nie sposób sobie nie zadać pytania - co może taką gwiazdę interesować w zwykłym krawężniku? O czym oni mają ze soba rozmawiać, skoro ani najwybitniejsi reżyserzy, ani superprzystojni aktorzy nie wzbudzili zainteresowania naszej bohaterki? 

Spoko, jak się okaże, krawężnik też nie jest taki ostatni. Po godzinach otóż maluje on sobie obrazy. Jest on nieprawdopodobnie wręcz utalentowany (ajć), a od sławy nowego Chagalla chroni go tylko …nadmierna skromność i brak wiary we własne siły.  Zamożna i ustosunkowana kochanka szybko załatwi mu kompetentny mecenat i pierwszą wystawę… 

No, a potem wszyscy się obudzili… Generalnie cały ten wątek romansowy, stanowiący dobrą połowę powieści, mocno ciągnie „Szepty” w dół. Jest nieprawdopodobny, naiwny i okropnie wręcz napisany. Zachowania postaci i ich przeraźliwie tandetne, minoderyjne i pełne banałów dialogi są tak straszne, że kartki książki się od czytania filcują.


W ogóle Koontz ma nieznośną manierę - jakieś ciągoty do mentoringu, coachingu, cholera wie, jak to nazwać. Wymądrza się, sadzi głupawe pseudo-psychologiczne kocopoły w rodzaju „ucz się i pracuj, a sukces w życiu Cię nie ominie”. Jest tego w książce do zemdlenia, życiowe pouczenia wyskakują a to w kiepskich dialogach a to w odautorskich przemyśleniach. 


W efekcie powyższych słabości trudno jednoznacznie pochwalić „Szepty”. Owszem, zapewnią chwile dobrej zabawy - szczęśliwie im dalej, tym się lepiej czyta, niemniej nie ma co owijać w bawełnę - Deana Koontza z Kingiem łączy tylko „K” w nazwisku. Literacko to w ogóle inna liga.

Niemniej dorobek Koontza jest dla całości gatunku istotny i wart poznania. 

Przebojowe „Szepty” to sprawnie napisane czytadło, nie znudzi czytelnika, ma parę efektownych jump scare’ów i bardzo dobre, filmowe zakończenie, zatem, jeżeli ktoś chce zasmakować nieco z jego obfitej bibliografii, można z powodzeniem zacząć od tej właśnie pozycji.


PS.

Popularność „Szeptów” zaowocowała powstaniem nieźle obsadzonej - Victoria Tennant i Chris Sarandon - ekranizacji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...