niedziela, 23 maja 2021

Edward Lee Miasto Piekielne 7/10

 Biorąc pod uwagę swoistą renomę, jaką cieszy się twórczość Edwarda Lee „Miasto Piekielne” to zaskakująca lekkością i wręcz elegancją powieść, pozbawiona zbyt wielu elementów ekstremalnych, balansująca na granicy horroru i  dark fantasy.

 +

Po samobójczej śmierci córki, Lissy, zamożny, rozwiedziony prawnik William Heydon wycofuje się z biznesu, kupuje luksusową posiadłość Blackwell Hall i sprowadza się doń wraz z drugą córką, ukochaną Cassie. Ta wini się za samobójczą śmierć siostry, spowodowaną atakiem zazdrości o chłopaka. Po dwu latach depresji, po próbach samobójczych i leczeniu psychiatrycznym Cassie gotowa jest, w nowym miejscu, stanąć na nogi.

Wprawdzie Blackwell Hall cieszy się w okolicy fatalną renomą, podobno poprzedni właściciel dokonywał w nim straszliwych zbrodni ku chwale Szatana, po śmierci zaś jego duch nawidza domostwo, na Cassie jednak, zasłuchanej w Marylinie Manosnie i Robie Zombiem gotce, legendy te nie wywierają większego wrażenia.

Wrażenie za to wywoła napotkana na pobliskim wzgórzu grupa młodzieży. Jak się okazuje są to…duchy samobójców, które…uciekły z Piekła! (Jes! Jes! Jes!). trzeba trafu, że Dom Blackwella to punkt graniczny między ZiemiA a Piekłem - wystarczy o odpowiedniej porze udać się w odpowiednim kierunku i można przejść do drugiego świata!

Nowo poznani towarzysze zabierają Cassie na wycieczkę krajoznawczą po piekielnej stolicy, Mefistopolis. Kiedy w trakcie podróży dziewczyna dowie się, że jedną z osób uwięzionych w Piekle jest zmarła siostra, postanowi ją uwolnić. 

Jako „eterea” - żywa dziewica w mieście martwych, posiada ogromną magiczną moc. Budzi zainteresowanie samego Lucyfera, który chciałby przy jej pomocy rozszerzyć granice PIekła na Ziemię. Potęga Eterei przyciąga również uwagę piekielnej opozycji pod wodzą Upadłego Anioła Ezoriela. Ten z kolei marzy, by obalając władzę Lucyfera wkraść się z powrotem w łaski Nieba.

Rozpoczyna się pełna przygód akcja. Obie strony nie wahają się przed najbardziej wyrafinowanymi podstępami - pojawią się doppelgangery, sukkuby i potężne piekielne demony. Ezoriel rozpocznie piekielna rewolucję, jego siły pod wodzą Eterei wedrą się wgłąb lochów Lucyfera, ten jednak będzie miał po swej stronie demoniczną Lilith i ducha samego Blacwella (po śmierci stał się on piekielnym arystokratą). No i czy sama Lissa chce być „uratowana” przez znienawidzoną siostrę?

+

„Miasto Piekielne” to efektowny i całkiem smaczny koktajl horroru przygodowego, dark fantasy i powieści młodzieżowej,  okraszony do tego zdrową dawką czarnego humoru. Swym fabularnym archetypem powieść sięga aż do mitów greckich - do wyprawy Orfeusza do Hadesu po Eurydykę, wyraźnie też nawiązuje do Lewisa Carrolla i jego „Alicji W Krainie Czarów”. Z tropów współczesnych na myśl przychodzi przede wszystkim Clive Barker (no dobra, taki nieco „rozwodniony”) z czasów „Hellraisera” czy „Cabala”.


Cassie jest właśnie współczesną Alicją, która w poszukiwaniu swej siostry uda się na samo dno piekielnej stolicy - Mefistopolis. Wraz z napotkaną grupą przyjaciół przeżyje tam rozliczne, trzymające w napięciu przygody.  Ten element przygodowy stoi na bardzo wysokim poziomie, zapewni czytelnikom wiele emocji i frajdy. Owszem, początkowo nieco zbyt dużo uwagi pochłania konieczność opisania infernalnego świata i zasad nim kierujących, w drugiej części powieści akcja jednak gna już na łeb na szyję, nie pozwalając ani na chwilę odpoczynku i uspokojenia, prowadząc do tętniącego krwawą energią finału. 

W tym żywiołowym pędzie nie zwracają uwagi drobne błędy konstrukcyjne opowieści - zbyt mało zbalansowana, zbyt potężna postać „eterei” - niczym joker w talii karcianej gotowa rozbić system trwający przez tysiąclecia, nieco też za dużo w powieści zbiegów okoliczności („eterea” przypadkiem z tragarzami zamieszkała akurat w domu zbudowanym na „bramie piekieł”).


Na pochwałę zasługuje również bardzo udana, krwisto mroczna scenografia. Ponure Mefistopolis, brudne zaułki, nocne kluby, narkotyki, przemoc, okrutne demony - wyborne. Przychodzą na myśl krajobrazy z legendarnej gry fabularnej KULT (do której zresztą „Miasto Piekielne” mogłoby stanowić udany scenariusz). 

Kreacja postaci jest raczej komiksowa - zamiast pełnowymiarowych postaci mamy figurki, którym powierzono określone funkcje w fabule powieści. Nawet jednak przy swej pretekstowości bohaterowie są udani i zabawni, przygody Cassie potrafią przykuć uwagę czytelnika a przyznam, że i sylwetka jej ojca, spoko gościa, prawnika oddanego swej nastoletniej córeczce budziła we mnie jakieś odległe skojarzenia…


Fani wysokooktanowej grozy mogą się poczuć nieco zawiedzeni, bowiem w tej całej przygodowej galopadzie niewiele miejsca pozostało na straszenie. Szczególnie boli niewykorzystanie dużego potencjału, jaki zawarty był w postaci Blackwella i jego upiornego domostwa. Również wielbiciele horroru ekstremalnego mogą być zaskoczeni faktem, że przy całej tej „piekielnej” tematyce powieści,  gatunkowych okropieństw, z których przecież słynie Lee, jest zaskakująco niewiele. Cóż, „City Infernal” jest bardziej młodzieżowym dark fantasy niż horrorem.  Jako jednak fantastyczna przygodówka wypada bardzo dobrze - świetnie się czyta, wręcz znika w oczach. Byłby z tego niezły film. 

Powieść rozrosła się w cały cykl - pisał o tym Filip Rutkowski u nas na grupie, warto wyszukać i  poczytać.


PS.

Omawiając książki rzadko poświęcam uwagę ich wydaniu, tym razem zrobię wyjątek, „Miasto Piekielne” jest bowiem ozdobione piękną okładką autorstwa Macieja Kamudy i zasługuje na odrębną pochwałę

Również tłumaczenie Radek Jarosiński warte jest uznania,  precyzyjne i „z gazem”, choć nie byłbym sobą, gdybym się w paru elementach nieco nie posprzeczał. I tak:

  • Heksaklon (Hex-Clone) - za bardzo się kojarzy z „heksagonem”, sześciobokiem, tymczasem Edowi chodziło raczej o „Czaro-klon” (połączenie klonowania i czarów - hex),
  • Haratacze (Mutilators) - w zasadzie niby zgoda, ale jakoś „haratanie w gałę” pojawia się w skojarzeniach, w miejsce oczekiwanego Okaleczania, może „Dręczyciele” byłoby bardziej w klimacie?

No i kamień deluzyjski (delusion stone) - brzmi jak miejsce greckiej wyroczni, a to przecież „złudzenie/urojenie” (delusion). Ale wiadomix - konkretne wybory to kwestia indywidualnego gustu. Wszystkim się nie dogodzi:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...