Spory potencjał, ale nieco zmarnowany, tak najkrócej można opisać o “Siostrze” Tomasza Czarnego. Intrygujący, dający ogromne możliwości fabularne pomysł wyjściowy został z bliżej nieznanych przyczyn (autor oględnie wspominał w posłowiu o kłopotach osobistych, które go trapiły podczas pracy) zaprzepaszczony nienajlepszym niekonsekwentnym i niedopracowanym rozwojem fabuły. Wprawdzie to, co ostatecznie znalazło się w powieści tak daje sporo przyjemności, ale wspomniane braki skłaniają do surowszej oceny całości.
+
Vanessa Moonlight, charyzmatyczna liderka metalowego zespołu Slaughterhouse, zmaga się z depresją i uzależnieniami. Po nieudanej próbie samobójczej trafia pod opiekę swojej starszej siostry, Kasandry — artystki mieszkającej w odosobnionym domu w Bieszczadach. Kasandra liczy, że górska cisza pomoże Vanessie odzyskać równowagę i porzucić destrukcyjne nałogi.
Okazuje się jednak, że mrok i strach nie wiązał się tylko z heavy metalem czy satanistycznymi zainteresowaniami Vanessy. Seryjny morderca grasuje w górskiej okolicy a jakieś niewypowiedziane Zło czai się w górskich lasach… i w sercach dziewczyn. Podczas samotnego spaceru Vanessa natrafia na kompleks tuneli wiodących ku poziemnemu ołtarzowi rytualnemu…
+
“Siostra” Tomasza Czarnego to, jeśli dobrze liczę, jego druga (po “Do Piekła I Z Powrotem”) samodzielna powieść grozy - mroczna historia ewoluująca, mutująca w miarę postępu lektury z historii rodzinnej w kultystyczny horror.
Jeszcze raz, należy się duża pochwała za oryginalny, efektownie wytwistowany, pełen potencjału pomysł fabularny. Gdyby potraktować “Siostrę” jak treatment, rozpisany zalążek powieści - to jest w nim zawarta fascynująca zapowiedź świetnego horroru. Dodatkowy plus za techniczną sprawność tekstu - czytanie jest generalnie przyjemne i szybkie.
Jest nuta Roba Zombie w tej powieści, a gdyby fabuła była staranniejsza i podkręcona humorem mogłyby się nawet pojawić skojarzenia z Grady Hendrixem. No ale ta fabuła….tak naprawdę powieść, żeby móc ją uznać i docenić, powinna nić napisana od nowa i konsekwentnie prowadzona. Tam bowiem, jak pomysł wyjściowy jest obiecujący, tak wykonanie rozczarowuje, akcja jest niekonsekwentna, niespójna, jakby nieprzemyślana. Książka ma ewidentnie dwie części, dwie zupełnie różne historie, które nie zostały starannie związane (a relatywnie niewiele było trzeba). Co ma wspólnego Wrocław (i mroczna katedra) z podziemnym kultem satanistycznym w Bieszczadach? To już lepiej żeby ten domek siostry był w górach Sowich!
W pewnym momencie w ogóle ma się wrażenie, jakby w “Siostrze” zawarte były dwie opowieści - Vanessa i jej osobiste demony gdzieś znikają z radaru, a na pierwszy plan wychodzi emerytowany policjant prowadzący śledztwo w sprawie serii morderstw.
Szczególnie zaś razi finał który, ma się wrażenie, autor dopychał kolanem. Tak, jakby w trakcie pracy stracił przekonanie do opowiadanej historii i tylko z czystej determinacji zakończył, jakkolwiek, powieść.
W “Siostrze” nie ma tak dużo extreme horroru, jakby się czytelnik mógł obawiać. Jasne, Czarny nogi z gazu nie ściąga i jak trzeba to zdrowo przyłoi, ale na tle jego poprzednich tytułów tym razem jest dość oględnie.
Postaci sióstr są, jak na horror ekstremalny, zaskakująco starannie i udanie wykreowane. Czarny dba o wyraźny opis emocjonalny obu bohaterek, różnicuje je i nadaje im indywidualnego charakteru, co szczególnie kiedy w połowie powieści uwaga narratora przeskakuje między nimi, a miejsce metalowej Vanessy zajmuje Kassandra. Ale ten switch uwagi między siostrami też rozegrany został niezadowalająco. Vanessa zaczyna powieść jako zdeklarowana satanistka, popełniająca “ku chwale Lucyfera” samobójstwo, by nagle zamienić się w standardową “damsel in distress”. Kassandra z kolei jest miła i opiekuńcza i jej późniejsza przemiana wymagałaby więcej literackiego przygotowania.
Podsumowując, jeśli jacyś fani nowej polskiej grozy, czy, szerzej, fani horroru ekstremalnego jeszcze “Siostry” nie czytali, warto, by zwrócili na nią uwagę (jeśli jest gdzieś możliwość jej kupienia, nakład został chyba wyczerpany i jedyną opcją jest teraz chyba jakieś allegro); powieść nie jest, jako się rzekło, wolna od wad, ale założenia wyjściowe ukazują duży potencjał. Niemniej tytuł “najlepszej Siostry polskiej grozy” pozostaje przy wspaniałej powieści, pod tym właśnie tytułem, Małgorzaty Saramonowicz.
Komentarze
Prześlij komentarz