Dzisiaj coś z zupełnie innej beczki…Aleksander Grin, autor rosyjski (chociaż syn polskiego zesłańca, Hryniewskiego), dziś prawie zupełnie zapomniany a jeszcze pół wieku temu chętnie czytany, twórca tym bardziej interesujący, że pisywał weird (i to jakże rasowy!) w realiach wczesnej Rosji sowieckiej, wtedy, kiedy nie było to, pisząc oględnie, bardzo modne.
Mimo, że proza to dzisiaj w większej części mocno zwietrzała, kilka perełek ponadczasowych, wartych przypomnienia mu się przydarzyło, stąd też poniższy raport.
+
First things first - czyli zaczynamy od najważniejszych tekstów :
“Szczurołap” - 9/10 Dla tego jednego opowiadania warto biedzić się z całością twórczości Grina. Znakomity, mroczny weird, w realiach wczesnej rosji sowieckiej, przypominających nieco “Mistrza i Małgorzaty”. Narrator (trochę alter ego samego Grina), po wyjściu ze szpitala, gdzie trafia z ciężkim tyfusem, traci kąt, w którym mieszkał do tej pory. Za sprawą porady znajomego trafia do opustoszałego gmachu Banku Centralnego. W nocy wabiący głos usiłuje przyciągnąć go na dno rozpadliny wewnątrz budynku; uniknąwszy cudem śmierci mężczyzna podsłuchuje tajemnicze głosy planujące zabójstwo jakiegoś “szczurołapa”. Trzeba trafu, że pod podanym przez zamachowca adresem mieszka młoda dziewczyna, która wcześniej wpadła naszemu narratorowi w oko, zatem rankiem, mimo rozlicznych przeszkód gna on do domu szczurołapa z ostrzeżeniem….
+
Ajajaj! Mroczne, ponure, złowrogie, niczym baśń E.T.A. Hoffmanna na mocnych sterydach. Intrygująca rama fabularna (byłyżby to wszystko rojenia w gorączce tyfusowej?), mnóstwo świetnych, klimatycznych pomysłów (“martwe” telefony), animalistyczna fabuła, wyjątkowo creepy finał - no, miód malina. Highly recommended!
Drugi highliht zbioru to “Szary Samochód”, równie znakomity, totalne weirdowy, ponownie nieco zadłużony u Hoffmanna tekst. Pewien mężczyzna trawiony nieodwzajemnianą miłością pustej dziewczyny przypadkowo, na skutek dużej wygranej karcianej, wchodzi w posiadanie majątku, którego elementem jest luksusowy szary samochód. Bohater, w obliczu finansowego powodzenia zabiera ukochaną na przejażdżkę konną, podczas której decyduje się na Ostateczne Wyznanie…
+
Świetnie rozegrana opozycja człowiek-maszyna (miejsce demonicznych pociągów Grabińskiego zajmuje równie demoniczny Szary Samochód), manekiny (it’s a weird tale!), szaleńcza niczym z Gabinetu Doktora Caligari, rama fabularna - doskonałe, budzące dreszcze opowiadanie.
I to by było na tyle….. Na tej wybornej dwójce kończy się bowiem to, co w zbiorze najlepsze, co mimo upływu lat, nadal przyciąga uwagę. Reszta opowiadań nie jest już tej samej klasy, chociaż znajdzie się wśród nich jeszcze sporo ciekawego dla fana weirdu i niesamowitości. Oto bowiem “Tajemnicza Płyta” zgrabnie wykorzystuje motyw nowej wówczas płyty gramofonowej jako nośnika zemsty zamordowanego na swym oprawcy, a “Noc”, z klimatem balansującym pomiędzy Poem a Grabińskim opisuje znudzonego snoba planującego zabójstwo dla samego “sportu”.
Przyciąga uwagę czytelnika “Potęga Nieprzeniknionego” - taki lajtowy Erich Zann. Nadwrażliwy skrzypek w swych snach słyszy nadzwyczajną muzykę. By ją odtworzyć udaje się do hipnotyzera. Ten, przerażony niezwykłą, numinotyczną muzyką graną podczas seansu oszukuje go, że to było złudzenie, ale przechodzień pod oknem zdradza prawdę.
“Lina” to sprytny, niebanalny weird, bawiący się motywem demonicznego sobowtóra, który usiłuje wykorzystać obłęd narratora dla własnych niecnych celów. I jeszcze klasyczna opowieść niesamowita “Zabójstwo W Kunst Fisze”- niewierna żona w objęciach kochanka zostaje zaszlachtowana samurajskim mieczem, a na kominku stoi ceramiczna figurka samuraja, prezent od zdradzanego męża…
W dwu opowiadaniach, “Rywalizacja W Lissie” i “Napowietrzne Rusałki” występuje często wykorzystywany przez Grina motyw latania (to samo będzie w powieści “Migotliwy Świat”) i opozycji pomiędzy istotami obdarzonymi cudowną mocą unoszenia się w powietrzu a tępymi, gruboskórnymi ludźmi w ich mechanicznych samolotach.
Parę opowiadań słabszych. “Opowieść Birka” to niby 100% weirdu w weirdzie - włóczący się nocą po ulicach bohater wracając do domu zastaje w łóżku….samego siebie, ale styl opowieści jest ,męczący, niepotoczysty, chaotyczny niczym u grafomana.
Jeszcze bardziej rozczarowuje “Spadek po Pik-Miku”, chaotyczny zbiorek pięciu miniaturek weirdowych, pozbawiuonych elementu niesamowitości, z Tajemnicą i Cudownością w miejsce Grozy. (może najlepsza z nich jest ostatnia, “Arwentur”, gdzie piękne słowo symbolizuje krainę marzeń w kontraście do skrzeczącej rzeczywistości).
Najmniej przekonująca jest zaś “Wierzba”, weirdowy romans, w swej baśniowo wizyjnej scenerii ponownie przywołujący E.T.A. Hoffmanna (tym razem “Złoty Garnek” ), kontrast ujący blichtr estrady ze Szlachetną Prostotą, niestety historia nieudana, zupełnie pozbawiona napięcia i dramatu. Nie otake polske…
I na koniec pozbawiona elementów fantastycznych “Kolonia Lanfier” barwna opowieść przyodowa, z klimatem Conrada (?) w tle. Mężczyzna po zawodzie miłosnym trafia do odległej, egzotycznej kolonii, miłość poznanej dziewczyny, ale zmuszony do pojedynku, zabija jej byłego narzeczonego, któremu, zakochana w przybyszu, odmówiła ręki. W odwecie musi się bronić w swej chacie oblężony przez żadnych zemsty lokalesów…
+
Grin, jak jeszcze był pamiętany, bywał porównywany do naszego Grabińskiego. Tyle, że o ile Wielki Stef zawsze walił grozą między oczy, o tyle Rosjanin często pisał weird “niegrozowy”, zamiast Niesamowitego preferował Nieznane, Niepoznawalne a zamiast Grozy - Tajemnicę. Tak naprawdę rzadko doskakiwał poziomu Graba, ale w “Szczurołapie” i “Szarym Samochodzie” zrobił to z wielką lekkością, szczególnie die-hard fanom weird fiction. Gorąco polecam, “Szczurołap” powinien się znaleźć w każdej szanującej się antologii “bestofhorror”.
PS.
Od pół wieku się Grina w Polsce nie wydaje (wyjątkiem jest powieść fantastyczna “Migotliwy Świat” która właśnie się ukazała w serii “Narodziny science fiction” od Stalker Books, recenzje jednak zbiera kiepskie) , zatem jakby ktoś był zainteresowany, to musi go poszukać na allegro (tam “Szczurołap” jest praktycznie za darmo).
PPS.
A może Hachette włączy zbiór Grina do swej nowej kolekcji klasycznej grozy? Chyba całość już jest w domenie publicznej. W sumie to i C&T mogłoby się zakręcić koło tego autora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz