Bardzo udany retelling opowiadania H.P. Lovecrafta “Zgroza W Red Hook”, fabularnie podkręcający dość przeciętny w tym aspekcie oryginał, dodający mu scen pełnych grozy i naspięcia, a do tego zgrabnie łączący, w stylu przypominającym nieco “Lovecraft Country”, kultystów Starszych Bogów z potępieniem rasizmu.
+
Tytułowy “Czarny” Tom to czarnoskóry nowojorczyk, niechętnie zapatrujący się na oferowaną mu przez ojca perspektywę ciężkiej pracy fizycznej za kiepskie wynagrodzenie. Zamiast tego woli wyprawiać się ze swą gitarą do białych dzielnic Nowego Jorku i tam, udając ulicznego muzyka jazzowego, przyrobić jako tani “con-man”, naciągacz, człowiek od drobnych zleceń.
Jednym z takich zleceń było dostarczenie pewnej białej starszej kobiecie magicznego grymuaru. Tom, pozornie naiwniak tylko przenoszący przesyłkę jest w rzeczywistości wystarczająco bystry, by wyrwać z książki ostatnią stronę, bez której cała zawarta w niej magia jest bezużyteczna.
Pewnego dnia przed popisującym się na ulicy Tomem przystaje zamożny bały starszy mężczyzna, który przedstawia się jako Robert Suydam i oferując bajońskie wynagrodzenie zatrudnia Toma do występu na przyjęciu w jego domu. Tom przybywa w przeddzień imprezy na próbę i zastaje samego Suydama, który wkrótce zaczyna mamrotać jakieś bluźniercze zaklęcia, w efekcie których za oknami pojawia się… głębia oceanu i mury R’Lyeh (ihaaa!).
Takie sprawy to wydaje się za dużo dla naszego naciągacza, ale po powrocie do Harlemu Toma oczekuje tragedia, okazuje się, że policja zastrzeliła jego ojca - poszło o ukradzioną przez Tommiego kartkę z grymuaru, po którą przysłała skorumpowanych gliniarzy stara kobieta, jak się okazuje, czarownica tocząca magiczną wojnę z Suydamem.
Czarny Tom pragnie zemsty - decyduje się dołączyć do magicznego sabatu urządzanego przez Suydama podczas którego przywołany ma być Śpiący Bóg. Dawny drobny naciągacz staje się prawą ręką złowrogiego maga…
+
Lovecraft Wielkim Pisarzem był, to dziś rzecz bezsporna. Zachwycał i zachwyca swym geniuszem kolejne pokolenia fanów literackiej grozy. Niestety, równie bezsporną rzeczą jest paskudny, kompletnie nieakceptowalny rasizm Lovecrafta, który powoduje, że dziś postać Mistrza z Providence budzi wśród czytelników i twórców uczucia mocno mieszane - do tego stopnia, że kilka lat temu amerykańska nagroda World Fantasy Award, uosabiana statuetką Lovecrafta, zmieniła swego patrona.
Innym sposobem odreagowania tej sytuacji przez współczesnych twórców jest modny ostatnio nurt antyrasistowskich tekstów “lovecraftowskich”. Najbardziej znanym przykładem takiej twórczości jest “Kraina Lovecrafta” Matta Ruffa (dobra książka zamieniona na kiepski, “przepoprawniościowany” i pozbawiony powieściowej lekkości serial), innym zaś “Ballada O Czarnym Tomie” Victora LaValle.
LaValle swą powieść przewrotnie zadedykował : “H.P. Lovecraftowi, ze wszystkimi mieszanymi uczuciami” - i ta dedykacja znajduje pełne odbicie w treści utworu. Bowiem, obok oddania sprawiedliwości czarnym mieszkańcom Harlemu, obok potępienia rasizmu powieść stanowi prawdziwy hołd dla twórczości Mistrza z Providence.
Lovecraft, szczęśliwie, rzadko wpuszczał swe rasistowskie poglądy na karty tworzonych przez siebie opowiadań, a nawet jak tu i ówdzie mu się to przydarzyło to akurat w tych najgorszych i najmniej ciekawych tekstach*. Wyjątkiem od tej zasady jest “Zgroza W Red Hook”, jedyne z tych wchodzących w szeroki rozumiany “kanon” lovecraftowski opowiadanie, które jest jawnie rasistowskie (biograf Lovecrafta S.T. Joshi, sam przecież Hindus, więc tym bardziej trzeba docenić fanowskie uwielbienie, trochę usprawiedliwiał to faktem, że Red Hook powstał w czasie pobytu Old Genta w Nowym Jorku, i był reakcją kulturalnego, wycofanego dżentelmena na brutalność, hałas i obcesowość zmieszanej rasowo metropolii). I to właśnie historię znaną ze “Zgrozy W Red Hook” postanowił na nowo opowiedzieć La Valle w “Balladzie O Czarnym Tomie”.
Oś narracyjną stanowią wydarzenia znane z opowiadania Lovecrafta - to spisek czarnoksiężnika Roberta Suydama, zmierzający (jak zwykle…) do przywołania przy pomocy tłumów kolorowych mieszkańców dzielnicy Red Hook Wielkich Przedwiecznych (czy nawet samego Wielkiego Cthulhu). Śledztwo w sprawie makabrycznego spisku prowadzi znany z oryginalnej historii jest irlandzki policjant Malone, natomiast wkładem LaValle’a jest zaplątany w całą tę magiczną intrygę cwaniak z Harlemu, “czarny” Tommy Tester.
Przy czym “Ballada” nie jest historią skoncentrowaną na postaciach, żaden z bohaterów nie skupia na sobie wiele uwagi; LaValle chciał po prostu, oddając “rasową” sprawiedliwość czarnoskórym Amerykanom, napisać dobry lovecraftowski fanfik. I to mu się w pełni udało. Opowiadanie ma dobre tempo, mroczny klimat, sporo akcji i jump scare’ów, tak naprawdę upgraduje nieco sztywną lovecraftowską historię do postaci efektowego nowoczesnego horroru. Byłaby z tego świetna przygoda w jakimś systemie fabularnym.
Nie wiem, czy słowo “powieść” pasuje do Czarnego Toma - to jest raczej “novella” - King cztery takie historie łączy w jedno i wydaje jako zbiorek (Cztery Pory Roku) - do przeczytania w jedni popołudnie. A że świetnie napisane, oparte o pełen potencjału materiał wyjściowy, zgrabnie łączące potępienie rasizmu z dobrą przygodą, nie popadając przy tym w tani dydaktyzm czy łzawość, to i frajda z czytania duża. Do czytania najlepiej back to back ze oryginalną “Zgrozą W Red Hook” (choć nie jest to niezbędne) - nikt nie będzie zawiedziony.
PS.
Mamy do czynienia z całą falą świetnych współczesnych powieści, oddających sprawiedliwość kolorowym obywatelom USA, balansujących na granicy gatunkowej grozy. Nurt zapoczątkowała znakomita “Umiłowana” Toni Morrison, z najnowszych tytułów warto sięgnąć również po “Białe Łzy” Hari Kunzru. Trend ten występuje też w bardziej rozrywkowym horrorze, warto w tym kontekście przywołać np. “Uchroń Mnie Od Złego” Tananarive Due czy “Ring Shout” P. Djeli Clark. “Ballada O Czarnym Tomie”, jak najbardziej wpisująca się w tę stylistykę najbardziej przypomina już wywołaną “Krainę Lovecrafta” Matta Ruffa, w zasadzie mogłaby stanowić suplement do tej powieści.
* - tak, wiemy, jedno z najsłynniejszych opowiadań Lovecrafta, “Widmo Nad Innsmouth” pod postacią odrażających ryboludzi z wielkimi, grubymi wargami uosabia fizyczną odrazę, jaką w Old Gencie budzili czarnoskórzy, ale krytykując rasizm w literaturze nie powinniśmy się koncentrować na odkodowywaniu ukrytych znaczeń, na piętnowaniu artystycznej sublimacji drzemiących w duszy autora demonów, a raczej na rasowym hejcie i publicystycznych manifestach ideowych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz