czwartek, 24 sierpnia 2023

David Mitchell Slade House 9/10



Dla takich perełek człowiek grzebie i grzebie - i czyta i czyta! “Slade House” to fantastyczna, cudownie przerażająca opowieść. Rasowy horror (taki 100 na 100), rasowe urban fantasy, rasowa, znakomita opowieść przygodowa. 


+


Na przedmieściach Londynu, przy wąskiej, bocznej uliczce, stoi tajemnicza posiadłość, Slade House. Na przestrzeni lat różne osoby przybywają do niej przyciągane różnymi sprawami, by …no tak, zniknąć tam bez śladu… 


Wszystko zaczyna się od dnia, w którym pewna pianistka zostaje, wraz ze swym nastoletnim synem, zaproszona, by zagrać recital z samym Yehudi Menuhinem (wirtuoz skrzypiec z połowy XX wieku)…kobieta i dziecko przepadają jak kamień wo wodę. Kolejny jest  policjant prowadzący śledztwo w sprawie jej zaginięcia, kiedy i on rozpływa się w powietrzu przychodzi czas na studencką grupę badającą tajemnicze zjawiska, w końcu na siostrę jednej ze studentek….


SPOJLER (ale tylko trochę, bo nie mamy do czynienia z jakimś finałowym twistem - wszystko staje się jasne już pod koniec pierwszego rozdziału).  W Slade House zagnieździła się para wyjątkowo złowrogich “wampirów” (ich modus operandi  - “wysysanie” energii życiowej (w tym wypadku konkretnie - dusz) jest bardzo podobny do ekipy z “Doktora Sen” Kinga, która da podtrzymania swej egzystencji musi co kolkanaście lat (kto pamięta Eugene Toomsa ze słynnego  odcinka Archiwum X - “Squeeze”? No właśnie).


Wampiry tworzą  wyrafinowane pułapki, ułudy rzeczywistości, po to by, niczym żarłoczne pająki, usidlić każdą kolejną ofiarę (ułudy są wyrafinowane - do spełnienia bowiem ofiary trzeba odpowiednich okoliczności - trochę jak w “W Domu Sary” Grabińskiego - raz namierzona postać musi w specjalny sposób “wejść” w pułapkę naszych wampirów.


Długi czas (opowieść jest rozpisana na kilkadziesiąt lat) demonom udaje się bezkarnie pożerać kolejne niewinne dusze, z każdą jednak odsłoną ich sytuacja staje się nieco bardziej niebezpieczna…Ka każdego bowiem potwora w końcu zapoluje jakiś Łowca Potworów, a nie sposób działać nie popełniając błędów…


+


David Mitchell to superznany i superpopularny autor nowoczesnej bajeranckiej fantastyki - najbardziej znany ze swej sztandarowej, efektownie zekranizowanej, powieści „Atlas Chmur”.


W 2014 roku wydał on znakomitą powieść urban fantasy - “Czasomierze” (jawohl, wyszła również u MAGA), a rok później “Slade House”, coś pomiędzy kontynuacją a osadzonym w tym samym uniwersum “standalonem”, przy czym Slade House to już jest absolutnie pełnoprawny, nowoczesny horror - mocno trzymający w napięciu i potrafiący mocno przestraszyć.

Z jednej strony wceśniejsza znajomość “Czasomierzy” pozwoli lepiej posmakować niuanse fabularne “Slade House”, ale z drugiej, absolutnie nie jest to konieczne, by wszystko zrozumieć i znakomicie się bawić podczas lektury.

Stojące poza czasem, upiorne niczym z dobrej gry komputerowej domiszcze, nierealne, weirdowe światy tworzone przez wampiry dla swych ofiar, upiorne sceny “wysysania” dusz, do tego wspaniały, energiczny styl narracji i wysokooktanowa, trzymająca za gardło napięciem fabuła - to się genialnie czyta!


Proza Mitchella to zdecydowanie bardziej fabuła niż bohaterowie, koncentruje się on raczej na rozbuchanym pomyśle i zapierających dech w piersi patentach fabularnych niż na budowaniu postaci. No i dobrze, nie jednym Kingiem człowiek żyje :-)

Pisząc “Slade House” Mitchell  zastosował szczególną strategię narracyjną - jest to praktycznie ta sama opowieść w różnych wydaniach, niczym “Klątwa Ju-On”. Każdy rozdział jest jak odrębne opowiadanie grozy - kolejna ofiara przybywa do Slade House, zostaje poddana iluzjom i gierkom prowadzonym przez chytre wampiry, na końcu zaś jej dusza zostaje pożarta w mrocznym rytuale. Dopiero w drugiej połowie powieści coś się zaczyna splątywać i wyjaśniać, zaczyna się pojawiać łącząca opowieść w całość nadbudowa (znający Czasomierzy już wcześniej będą podejrzewać, co i jak się dzieje).


Mimo wybuchowego finału powieść końcy się cliffhangerem umiżliwiajacym powrót autora do świata Slade House - gdyby tak się stało, będę pierwszy do lektury, Wspaniałe, znakomite, bawiące i straszące jednocześnie - MUST READ dla każdego fana literackiej grozy. KONIECZNIE - instant classic!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...