Po telekinezie („Carrie”) i telepatii („Lśnienie”) Stephen King wziął na warsztat kolejną moc psychiczną - przewidywanie przyszłości. Inaczej jednak, niż to było poprzednio, w „Martwej Strefie” w dużej mierze „odpuścił” element gatunkowej grozy, zmierzając w kierunku mieszanki dramatu i thrillera politycznego. I, jak zwykle u niego (przynajmniej w tych wczesnych latach twórczości) - wyszło rewelacyjnie. Johnny Smith zwykły, młody mężczyzna, na skutek ciężkiego wypadku samochodowego zapada w śpiączkę. Wraz z upływem czasu wszyscy tracą nadzieję na jego wybudzenie, lekarze, narzeczona, ojciec. Tylko pogrążająca się w religijnej manii matka wierzy, że syn powróci, by wykonać „Zadanie Nałożone Przez Boga”. Ku zaskoczeniu wszystkich po czterech latach Johnny rzeczywiście wraca do świata żywych, ale co to za powrót… na Smitha czekają tylko gorycz i ból. Po pierwsze, po czterech latach unieruchomienia jest praktycznie kaleką, czeka go teraz seria operacji oraz długotrwała rehabi...