Zbiór „best of” legendarnego autora fantastyki - Harlana Ellisona, zawierający jego najsłynniejsze, nagradzane opowiadania, w tym niezwykły, mroczny horror sci-fi, „Nie Mam Ust A Muszę Krzyczeć”.
+
Wybuchła trzecia wojna światowa. Główne komputery wojskowe walczących stron połączywszy się między sobą uzyskały wspólną świadomość, znaną jako Asocjacyjny Superkomputer (AS). Tenże AS zakończył działania wojenne, wybijając całą ludzkość. Z wyjątkiem pięciu osób, które uwięził na wieczność w swych kazamatach (Ellison wyobraża sobie komputer na miarę ówczesną, jako „ogromny kompleks podziemnych korytarzy i sal”).
Tam sztucznie utrzymuje ich przy życiu ponad sto lat, a przez cały ten czas poddaje ich nieustającym torturom fizycznym i psychicznym. Deformuje ich ciała i umysły, generuje wzajemne konflikty, a wszystko to z powodu śmiertelnej nienawiści, jaką pała do ludzkiej rasy.
Pewnego razu narrator odkrywa jedyną metodę ucieczki - to oczywiście śmierć. Uwalnia w ten sposób od wiecznych mąk pozostałych, niestety, w ten sposób pozostaje sam na sam z rozwścieczonym komputerem na wieczność…
+
Na kilkunastu stronach opowiadania mieszają się post-apo, klasyczne sci-fi z archetypicznym motywem zbuntowanego komputera (szlak tej opowieści powiedzie prosto do Matrixa), brutalny horror i weirdowy namysł o sensie (czy raczej bezsensie) ludzkiego istnienia. Depresyjna, nihilistyczna opowieść, bardzo mroczne, bardzo intensywne przeżycie czytelnicze.
Na podstawie opowiadania powstała (z udziałem samego Ellisona jako scenarzysty) w połowie lat 90tych rewelacyjna gra komputerowa, rozbudowująca całą opowieść (przede wszystkim o flashbackowe wątki opisujące losy bohaterów przed uwięzieniem w trzewiach ASa).
+
Z pozostałych opowiadań najbardziej wyróżnia się „Ukorz Się Pajacu, tak rzecze Tiktaktor”. W totalitarnej tyranii przyszłości punktualność jest największą świętością, wszyscy obywatele przestrzegają jej z najwyższą starannością, bowiem każda minuta spóźnienia skraca okres życia będący w ich dyspozycji (w skrajnych przypadkach może dość do natychmiastowego „wyłączenia”). Kontrolę nad całym tym systemem sprawuje Tiktaktor (wyborna, lepsza nawet od orybinału („Tictocman”) gra słów tłumacza - brawa) - a wyzwanie rzuca mu buntowniczy Arlekin, serią happeningów zaburzający porządek, dyscyplinę społeczną i powodujący katastrofalne Spóźnienia.
Inne zapadające w pamięć opowiadanie to kolejny miks gatunkowy - science fiction (wyprawa wgłąb organizmu ludzkiego - jak w filmie „Fantastyczna Podróż”), horroru (bohaterami są poszukujący swej duszy Larry Talbot - Wilkołak oraz jego przyjaciel dr. „Victor” (Frankenstein) oraz artystowskiego weird fiction (bohater wędruje wewnątrz samego siebie, odkrywa „krajobrazy wewnętrzne”, dociera do mrocznej fortecy, w której skrywać się ma jego dusza).
No i jest w końcu sataniczny, miltonowski „Ptak Śmierci”, gdzie danikenowskie sci fi łączy się (te gatunkowe połączenia to cecha charakterystyczna dla Ellisona) z biblijną opowieścią o walce człowieka i stowarzyszonego z nim „węża” (tutaj, zbuntowanego kosmity) z opresją „Boga”. Mocne, nieco obrazoburcze.
Inne opowiadania, mimo ich sławy i rozlicznych nagród, nieco dziś już spłowiały. „Bestia, Która Wykrzyczała Miłość…” to szalony kolaż wizji i scen i wydaje się zbyt trudna, zaplątana fabularnie , „Jeffy Ma 5 Lat” to dość banalna opowieść o chłopcu zamkniętym w czasie, „Rola Marzeń Sennych” - kolejny tekst weird fiction, i wreszcie „Paladyn Zgubionej Godziny” - w którym tytułowa godzina dzieli świat od kresu wszystkiego, godzina, która jest chroniona przez specjalnie wybieranych „paladynów”.
+
Ellison to pisarz wybitny, to widać, słychać i czuć podczas lektury jego opowiadań. Oczywiście, „Ptak Śmierci” to taki jego „debest”, creme de la creme jego twórczości - bo napisał tych opowiadań, dosłownie, chyba tysiące - niemniej potencjał twórcy poznaje się właśnie oceniając maskimum jego możliwości, jego najlepsze dzieła.
Niesłychana wyobraźnia, śmiałe łączenie gatunków, fantastyczne pomysły, to charakterystyczne cechy dla prozy Ellisona. Prozy wyjątkowo intensywnej - tutaj dosłownie każde słowo się liczy i ma znaczenie. Nie można ani na chwilę spuścić oka, ani na chwilę „odpłynąć”, zdekoncentrować się, bo zaraz czytelnik gubi się w gąszczu tropów i metafor.
Z drugiej strony fakt, że coś jest obiektywnie wybitne nie znaczy zaraz, że każdemu musi się równie mocno podobać. Rozmach Ellisona, nieokiełznana wyobraźnia, wielokierunkowość fabularna jego prozy budzi - przynajmniej we mnie - więcej szacunku niż zachwytu. Owszem - mroczny „matrixowy” „Nie Mam Ust…” to kanon, zarówno dla horroru jak i science fiction (10/10), ale pozostałe opowiadani raczej dla kulturowej świadomości przeczytałem, niż napędzany czytelniczą pasją.
Niemniej - trzeba znać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz