Nie tylko zespoły rockowe mogą budzić się do aktywności po latach milczenia. Podobnie bywa z bohaterami literackimi. I tak oto, ku radości fanów pulp horroru, złego smaku i Guya N. Smitha powrócił i Mark Sabat, nie/sławny egzorcysta erotoman! Starszy, spokojniejszy, bardziej stonowany, ale wciąż czujny i gotowy do walki ze Złem.
+
Będąc już dobrze po sześćdziesiątce Mark Sabat postanawia nieco zwolnić i udaje się na, jak sam to określa, „semi-retirement” (detektyw jest oczywistym alter ego samego Guya, z tym zastrzeżeniem, że nasz ulubiony autor „odjął”, z oczywistych względów, bohaterowi jakieś 15 lat. Sabat jako rześki 65 latek jeszcze ujdzie, ale 80-letni dziadzio?).
Bohater wynajmuje zatem wiejską chatę położoną koło kompleksu przyrodniczego Wistman’s Wood i oddaje się emeryckim rozrywkom, czyli głównie spaceruje po okolicy.
Byłoby wszystko w najlepszym porządku, gdyby fakt, że przeklęty zły brat bliźniak Quentin, którego dusza uwięziona jest w ciele egzorcysty, aktywizuje się po latach uśpienia. W koszmarnych snach wygraża Sabatowi i obiecuje swą reinkarnację w ludzkiej postaci.
W trakcie jednej z wizyt w lesie Wistman egzorcysta-emeryt poznaje uroczą, atrakcyjną wdowę badającą lokalną florę (mother of four! Jak jest literacki odpowiednik Guya, to i dla małżonki znalazło się miejsce). Wiadomo jak to z Sabatem - jest kobieta, jest zabawa, para szybko przypada sobie do gustu i nawiązuje się, trochę w klimacie „sanatorium miłości” wakacyjny romans seniorów (jasne, że Mark natychmiast zaciąga hożą wdówkę do łóżka - noblesse oblige).
Niestety, ten Quentin…Wkrótce do Marka zwraca się zrozpaczona kobieta, której mąż zniknął bez śladu w Wistman’s Wood. Wprawdzie zorganizowane przez policję poszukiwania nie dały żadnego rezultatu, naszemu bohaterowi wystarczy jednak jeden spacer po lesie, by odnaleźć zaginionego, niestety, już w postaci zombie, służącego Potędze Mroku. Uosabianej - trzeba trafu, przez powstałego ze zmarłych Quentina (w jaki sposób doszło do tego powrotu z zaświatów, Smith nie napisał. Co się będzie pierdołami zajmował).
Policja początkowo nie jest zbyt szczęśliwa z faktu, że się im hobbysta emeryt po lesie przesmradza. Podejrzewają wręcz, że Sabat jest jakoś zamieszany w zniknięcie mężczyzny. Gdy wkrótce jednak zaginą bez wieści kolejne osoby - młodociany piroman kręcący się w okolicy Wistman’s Wood oraz jego zrozpaczeni rodzice - służby docenią fachowe wsparcie oferowane przez egzorcystę. Ten, w trakcie kolejnych nocnych spacerów po lesie, odnajduje wszystkich zaginionych, demonicznie przemienionych w zombie służące przeklętemu bratu.
W końcu do Sabata przybywa głuchą nocą gnijący posłaniec z wezwaniem Quentina na Ostateczny Pojedynek. Mimo próśb swej partnerki, błagającej go o rozwagę, egzorcysta, uzbrojony w krucyfiks oraz rewolwer ze srebrnymi nabojami, wyrusza na spotkanie z Siłami Zła.
Żeby tylko, niezguła, nie zgubił broni skacząc przez płotek…
+
Ihaaaa ! Wielki dzień nam nastał! Powrót jurnego egzorcysty to powód do świętowania dla każdego fana pulpy i absurdalnego angielskiego humoru.
Smith powołał Marka Sabata do życia w roku 1982 (nb. nadając mu sporo cech autobiograficznych), ale po napisaniu w ciągu roku czterech kultowych dziś powieści porzucił swego bohatera. Musiało minąć 35 lat, by, już w mocno podeszłym wieku, wrócić do swej niegdysiejszej kreacji.
Ten zaawansowany wiek widać, słychać i czuć w powieści. Jest ona generalnie spokojna niczym spacer emeryta. Sporo w niej sielankowego nastroju angielskiej wsi, słonecznej letniej pogody, jest oczywiście miejsce (it’s a Sabat book, y’know?) na pogodny, dojrzały seks. Brak tym razem (nie/stety :-)), wulgarności, chamstwa i groteskowych perwersji seksualnych, które charakteryzowały serię Sabat w przeszłości.
Z kolei sceny grozy, mimo że stosunkowo nieliczne, napisane są z drivem, kompetentnie i sprawią fanom pulpowej grozy sporo frajdy.
Dość letni i spokojny klimat powieści zostanie za to zamknięty slapstickowym, godnym najbardziej szalonych momentów z przeszłości finałem. Stężenie absurdu i groteski przypomina w nim nieme filmy z Chaplinem czy Flipem i Flapem i niejednego czytelnika będą w stanie rozbawić do łez.
Powieść kończy się klasycznym cliffhangerem - urywa się w wyjątkowo emocjonującym momencie pojedynku dwu braci (przypomni się tutaj wodospad Reichenbach i Holmes walczący z na śmierć i życie z prof. Moriartym). Niecierpliwie zatem trzeba czekać na Sabat 6 - Return.
Dla fanów pulpy, Guya N. Smitha, serii Sabat - pozycja obowiązkowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz