"Odraza" to jest to, co w Guyu tygrysy lubią najbardziej - megacampowy fun w stylu Grand Guignol, odrażający (zgodnie z nazwą) robaczo-płazi animal attack spod pióra boskiego Guya, bez krztyny sensu czy fabuły, za to skrzący się obrzydliwościami, groteską i przewrotnym angielskim poczuciem humoru.
+
W okolicach walijskiej wioski Pen-y-Cwm wszystkie owady i płazy (jedynym przyjętym przez guja kryterium jest tutaj fizyczna obrzydliwość) zostają na skutek chemicznych eksperymentów kilkakrotnie powiększone. Niekontrolowany rozrost ma doprowadzić do ich wyginięcia ( ? - don't ask me - to Guy tak wymyślił). Coś poszło jednak źle, zmutowane insekty nie giną, natomiast wszystkie stają się "przepełnionymi nienawiścią" (don't ask me...) morderczymi potworami, których jedynym celem jest pożarcie mieszkańców wioski.
I zaczyna się jazda ! Kleszcze, muchy, skorki, gąsienice, mrówki, żaby, jelonki (!) w nienawistnej żądzy krwi rzucają się na przygodne ofiary - samotnie mieszkająca staruszkę, matkę samotnie wychowującą syna, parę podróżników w samochodzie, dzieci w szkole, młodzieńca na randce z przygodnie poznaną w dyskotece dziewczyną, zaniedbywaną żonę, w końcu wiernych w miejscowym kościele. Ostatecznie przewrotna sprawiedliwość zatriumfuje, władze państwowe jednak w panice podejmują nerwowe decyzje...
+
W tego rodzaju pisaniu Guy jest naprawdę mistrzem. Fabuły prawie w ogóle nie ma, wiodących bohaterów także, jedna brutalna scena przemocy ściga następną, a wszystko w klimacie totalnego absurdu i groteski. Do tego galeria dziwacznych i śmiesznych, klasycznych dla Guya postaci, no i mnóstwo złośliwego humoru. Naprawdę,"Odraza" to jedna z najzabawniejszych książek Smitha ( a konkurencja jest poważna !), momentami zaśmiewałem się do łez (scena "gwałtu" przez mrówki, czy randa młodzieńca z dobrego domu z "koleżanką" to prawdziwe "perły). przy czym wszystko sprawnie i całkiem umiejętnie opisane. Zabawa na sto dwa - prawdziwy blueprint i sewrski wzór dla pulpowych obrzydliwości Tomasza Siwca.
Warto podkreślić, że pod tym całym campowym anturażem Smith ukrył swe zwyczajowe proekologiczne przesłanie - chemia jest zła, chemia powoduje mutacje, prowadzi do chorób i śmierci. temu ostrzeżeniu służy też zaskakujące, ponure, przywołujące wprost katastrofę w indyjskim Bhutalu zakończenie.
#smithoweświry, bierzcie i czytajcie, bo lepiej w te klocki nie można. I know, it's only rock'n'roll, but i like it. Ihaaaaa !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz