Spośród wszystkich powieści Stefana Grabińskiego "Cień Bafometa" uznawany jest często za powieść najlepszą. I faktycznie ocena taka jest zasłużona - mimo pewnych słabości Bafomet to pozycja bardzo udana, wielowątkowa opowieść, wykorzystująca tematy często obecne w prozie Wielkiego Stefana, utrzymana w szczególnym onirycznym nastroju, chwilami nasuwającym skojarzenia z filmami Lyncha (z podobnym trickiem fabularnym, jaki znajdzie się w Zaginionej Autostradzie).
Cień Bafometa zaczyna się mocno - jej bohater, pisarz Pomian ma się zmierzyć w śmiertelnym pojedynku z ważnym politykiem. Okazuje się jednak, że ten ginie, zamordowany przez nieznanego zamachowca dosłownie godziny przed zamierzonym pojedynkiem. Pomian, podejrzewając interwencję sił nadprzyrodzonych usiłuje prowadzić w sprawie własne śledztwo. Wkrótce jednak siły nadprzyrodzone same wkroczą w jego życie w osobie pięknej, tajemniczej mniszki Weroniki, z którą połączy pisarza namiętna religijność. Kiedy zapędy dewocyjne ustępować zaczną fizycznemu pożądaniu, przerażony sobą Pomian ucieknie, wyjeżdżając z miasta.
W tym momencie następuje dziwaczne cięcie fabularne, a powieść nabiera charakteru mistycznej historii alternatywnej, przypominającej klimatem ponure hymny Kasprowicza czy średniowieczne moralitety. Do miasta przybywa handlarz dewocjonaliami, Paweł Kuternóżka, kuszący swymi dobrami miejscowych księży. Wkrótce potem wybucha śmiertelna epidemia zarazy, ludność pokutuje w średniowiecznych procesjach, pojawiają się półnadzy biczownicy, religijne uniesienie zmierza jednak do szatańskiej kpiny a nad pokutnikami rozpościera się tytułowy Cień Bafometa, symbol diabelskiego pokuszenia....
Pomian wraca do miasta. Całość wydarzeń dotyczących wybuchu epidemii okazuje się czymś na kształt snu, nie mającym odniesienia do rzeczywistości. Na pisarza czekają jednak wdowa po polityku, kobieta namiętna i wyuzdana, przyjaciel, zapomniany pisarz, oraz dalszy ciąg mistycznego śledztwa...
Najfajniejszy w Cieniu Bafometa jest nastrój, stałe poczucie obecności czegoś nadprzyrodzonego, ale delikatne, subtelne, nie tak nachalne, jak magiczna młócka "Salamandry". Duże wrażenie wywołuje rozmach wyobraźni Autora, zaskakujący czytelnika zwrotami akcji i zmianami nastroju.
W powieści stosunkowo niewiele jest typowego horroru - dominuje raczej klimat wszechobecnej Tajemnicy, mistycznego Zaświatu, obecnego tuż tuż, obok codziennej rzeczywistości. Sceny grozy, fakt, że nieliczne, skonstruowane są jednak zgrabnie i efektownie (scena seansu spirytystycznego).
Jednak to, co dobre, potrafi też momentami irytować. Czasami można odnieść wrażenie, że Grabiński sam nie bardzo wie, dokąd zmierza jego opowieść, jej chaotyczna konstrukcja miota wątkiem głównym niczym żaglówka na wzburzonym morzu. Po paranormalnej powieści detektywistycznej naraz następuje wizyjna średniowieczna makabreska w alternatywnej rzeczywistości, horror erotyczny by znowu, kiedy czytelnik zapomni już o wydarzeniach z początku, "triumfalnie" powrócić do wątku śledczego. Na dodatek zupełnie od fabularnej czapy do powieści wklejone jest spotkanie z pisarzem Wrześmianem, służące jedynie literackiemu wyżaleniu się Grabińskiego na Złych Krytyków (którzy, pewnie z uwagi na problematyczną "Salamandrę" zaczęli pisać mu kiepskie recenzje).
Warto prześledzić niektóre przynajmniej wątki, obecne w powieści a przewijające się również przez opowiadania Grabińskiego. Po pierwsze, "Cień Bafometa" zbudowany jest na pomyśle fabularnym wykorzystanym w "Świadku Maternie" - na założeniu "zarażenia" zbrodnią słabej mentalnie jednostki. Pojedynek sfery ducha i ciała zaczerpnięty jest z opowiadania "Zez", z kolei podążanie tropem nieświadomego mordercy pojawia się w "Na Tropie". Do tego dochodzą jeszcze wyuzdana mniszka rodem z "Projekcji" czy pisarz Wrześmian z "Dziedziny".
W pamięć zapada jeszcze jedna charakterystyczna cecha "Bafometa" - śmiałość seksualna. Nie chodzi tu o pikantne opisy "momentów", (na to Grab jest zbyt elegancki), ale o odważne opisywanie zachowań, nazwijmy je, "niestandardowych". W powieści mamy do czynienia z mieszanką fascynacji erotycznej i religii, z lesbijskim związkiem kochanki Pomiana ze służącą, na dodatek o charakterze ewidentnie sado masochistycznym. Podobnie "perwersyjne" upodobania przejawia Adelajda wobec Pomiana, przynajmniej do momentu, kiedy to patriarchalny mężczyzna, (nb. w wyjątkowo kiepsko napisanym fragmencie powieści) nie "wyprostuje jej zboczonych dróg". Klimat SM pojawia się również w erotycznych uniesieniach biczowników w wizyjnych scenach zarazy. No a prawdziwą "truskawką" na torcie seksualnych aberracji obecnych w "Cieniu Bafometa" jest, inspirowana mroczną prozą E.A.Poego, scena erotycznego uwielbienia Kuternóżki dla martwej mniszki.
Styl, w jakim Grabiński napisał Bafometa, nie jest tak egzaltowany, jak w "Salamandrze", przypomina przejrzysty rytm prozy, znany dobrze z opowiadań Mistrza, prowadzi on narrację sprawnie i bez zbędnych udziwnień.
Końcowa ocena "Cienia Bafometa" trochę zależy od nastroju czytelnika w trakcie lektury. Powieść może zostać uznana za wręcz arcydzieło, ale może również zezłościć pretensjonalnością i brakiem dużej ilości grozy. Niemniej rzecz jest klasyczna, i, jako się rzekło, najlepsza chyba powieść Mistrza. Warto poznać, a dla fanów Graba pozycja obowiązkowa - można zaryzykować ocenę 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz