Przejdź do głównej zawartości

"Wigilia Pełna Duchów" - 6/10

Klasyczne, XIX-wieczne opowiadania niesamowite najłatwiej dziś odnaleźć w znakomitej, liczącej już kilkadziesiąt tomów “Bibliotece Grozy” wydawnictwa C\&T. Seria ta gromadzi autorskie zbiory wszystkich największych (i sporo mniejszych) twórców literackiej grozy tamtej epoki.


Ale, trochę po cichu, własną serię odpaliło wydawnictwo Zysk. Seria ta, nazywana czasem „wigilijną” (od tytułów pierwszych tomów), zbudowana jest inaczej — na zasadzie antologii — przypominając w tym zbiory „opowieści z dreszczykiem” publikowane jeszcze w PRL. Dzisiaj mamy już bodaj czy nie dziewięć tomów, a spodziewać się można kolejnych.


“Wigilia pełna duchów” to pierwszy tom serii — i nim dziś chcę się zająć.


Antologie są trochę jak „fasolki wszystkich smaków” — obok pyszności trafiają się i mniej zjadliwe propozycje. Podobnie jest i tutaj. Sedno tomu tworzy korpus bardzo znanych, często antologizowanych, znakomitych klasyków grozy, obudowany mniej znanymi (i mniej znaczącymi) tekstami — w większości słusznie dziś zapomnianymi, które Zysk głęboko wygarnął chochlą z samego z dna i do tych przebojów dorzucił.


Warto zatem skupić się na tym „core”, na najciekawszych opowiadaniach kolekcji, nb. wszystkie one zostały już wcześniej wydane w ramach *Biblioteki Grozy* C&T jako samodzielne zbiory poszczególnych autorów.


Sygnał do ataku daje Elizabeth Gaskell i jej najbardziej znany tekst *Opowieść starej niani* — 7/10. Młoda dziewczyna, zatrudniona jako opiekunka, trafia ze swą pięcioletnią podopieczną do ponurego domostwa zamieszkałego przez starą krewną dziewczynki. Nocami, czasem, na organach przygrywa „duch starego barona”. Zimową porą duch małej dziewczynki zaprasza podopieczną na zewnątrz — w rezultacie dziecko mało co nie zamarza. Niania odkrywa ponurą tajemnicę rodzinną i tożsamość ducha dziecka. Gaskell pisała w stylu późnego gotyku i wczesnej ghost story i “Opowieść…” jest znakomitym tego przykładem. Całkiem creepy, zasłużone miejsce w kanonie.


Dalej mamy aż trzy opowiadania F. Marion Crawforda. O ile “Duch lalki” (6/10) jest dość przeciętny (tytułowy duch naprawionej lalki naprowadza lalkarza na ślad jego córki, która znikła bez śladu — dość banalne i słabo zakończone, ale moment, kiedy lalka straszy mężczyznę, bardzo udany), to dwa kolejne — “Wrzeszcząca Czaszka” (8/10) i “Górna Koja” (8/10) — to prawdziwe perły, wyjątkowo mocne jak na czas swego powstania. “Czaszka” to ponura, złowroga opowieść o morderstwie — mąż zabija niekochaną żonę, a czaszka tejże żony prześladuje go i jego kompana, odpowiedzialnego za poduszczenie do zbrodni. Z kolei “Koja” to rasowy morski horror — opowieść o nawiedzonej kajucie na statku i walce pasażera z pojawiającym się w niej, cuchnącym morską wodą widmem.


Następną perłą XIX-wiecznej grozy jest świetne, niejednoznaczne opowiadanie Edith Wharton “Później” (8/10). Para przybyszów z Ameryki kupuje angielską posiadłość. Jak to Amerykanie — chcieliby mieć „swojego ducha”. Sprzedająca informuje, że owszem, taki duch się pojawia — ale o jego obecności nawiedzona osoba dowiaduje się dopiero “później”. Pierwsze chwile są wesołe i szczęśliwe, ale pewnego dnia, po spotkaniu z jakimś przechodniem, mąż wychodzi z domu i znika bez śladu. Wyjaśnienie tajemnicy kryje się w przeszłości…


No i do kompletu — wspaniały, makabryczny “Jesion” M.R. Jamesa (9/10). Jest angielska posiadłość, jest w niej „przeklęty” pokój, w którym kilkukrotnie dochodziło do niewyjaśnionych, straszliwych śmierci mieszkańców. Jest też tajemnica z przeszłości — spalona na stosie czarownica, która rzuciła klątwę na ród swoich prześladowców. Perfekcja.


Zawodzi tylko “Kapitan Gwiazdy Polarnej” Arthura Conan Doyle’a (5/10) — nieprzekonująca ghost love story, w której opętany wspomnieniem zmarłej ukochanej kapitan widzi jej ducha przywołującego go spomiędzy arktycznych lodów.


Pozostałe opowiadania to właśnie te wygrzebywane z dna kotła „resztówki” — nawet dość przyjemne w lekturze, ale zbyt błahe, by zapamiętać je na dłużej i większą uwagę im poświęcać. Duchy będą tu żartobliwe (w klimacie “Ducha  Canterville’ów” — “Modlitwa Sir Hugona”, “Duch Panny Młodej”), lub sentymentalne (“Pod Włoskim Orzechem”, “Duch Skarbca”).


Generalnie — jeśli ktoś kolekcjonuje “Biblioteczkę Grozy”, to zbiór Zyska nie ma większego sensu. Jeżeli jednak nie — to w “Wigilii pełnej duchów” znajdzie się cała masa nieśmiertelnych, wciąż robiących wrażenie i skutecznie straszących klasyków. Dla tych omówionych powyżej - warto.


Komentarze