Trzecia część cyklu powieściowego Czarny Wygon, niestety, bardzo nieudana, bardzo rozczarowująca. Brak grozy, brak żywej fabuły, brak ciekawych postaci. A jeszcze będzie część czwarta….
+
Dziennikarz Wiktor Uchman, który w drugim tomie (Starzyzna) został uwięziony w uniwersum przeklętej wioski, jakoś się z niej wydostaje ale zamiast wrócić do Warszawy ponownie kręci się naokoło Czarnego Wygonu, czując się odpowiedzialnym za uwięzionego w Zaświacie przyjaciela i licząc, że uda się go stamtąd wyciągnąć (może zmyślam, już prawie nic nie pamiętam z tej wątłej fabuły).
Tymczasem w miejsce przeklętego księdza ze Starzyzny (courtesy of Miasto Żywych Trupów Lucio Fulciego) wchodzi, jako główny Złol powieści sam wujek Szatan-isław, występujący tu pod postacią upiora zmarłego włóczęgi, Czarnego.
Ale specjalnie straszyć też nie będzie, ot, pojawi się raz w piwnicy i ponuro coś pomamrocze.
+
Zacznijmy od tego, że "Bisów" się samych z siebie czytać nie da. To nie jest kolejna powieść cyklu, mająca samodzielną linię fabularną. To jest ewidentnie środek dużej, ciągnącej się poprzez kolejne tomy, historii. Jeżeli ktoś usiadł do niej nie w ramach grubaśnego wydania zbiorczego a na solo, no to to będzie miał za swoje… Jako że streszczenia, wprowadzenia żadnego nie ma, czytelnik z marszu zaczyna być bombardowany nazwiskami i zdarzeniami, które albo słabo pamięta, albo wcale nie zna.
Czekanie, aż w końcu fabuła pójdzie “na swoje”, aż zacznie dziać się cos samodzielnego, jest bezowocne, do samego końca prawie nic się nie wydarzy i nic się nie wyjaśni (no bo czeka na nas jeszcze kolejna część, Bisy II. O nieeee….)
Grozy w powieści nie ma prawie wcale, na pierwszym planie toczy się krindżowy “romans” mocno dojrzałego Uchmana z równie mocno dojrzałą, stateczną, zamężną, 50letnią gospodynią ze wschodniopolskiej wsi (yikes!).
Napisać, że się z tą książką rozmijam, to niedopowiedzenie roku. Niestety, jak zasługi Stefana Dardy dla polskiej grozy bardzo doceniam i autorowi wszelkiego powodzenia życzę, tak cykl Czarny Wygon generalnie oceniam bardzo źle. Owszem, pierwsza część - Słonecza Dolina, była całkiem udana, ale później opowieść pognała w okropne pieczarki. Już “Starzyznę” czytało się fatalnie, a “Bisy” jeszcze pogarszają sprawę.
+
Dziennikarz Wiktor Uchman, który w drugim tomie (Starzyzna) został uwięziony w uniwersum przeklętej wioski, jakoś się z niej wydostaje ale zamiast wrócić do Warszawy ponownie kręci się naokoło Czarnego Wygonu, czując się odpowiedzialnym za uwięzionego w Zaświacie przyjaciela i licząc, że uda się go stamtąd wyciągnąć (może zmyślam, już prawie nic nie pamiętam z tej wątłej fabuły).
Tymczasem w miejsce przeklętego księdza ze Starzyzny (courtesy of Miasto Żywych Trupów Lucio Fulciego) wchodzi, jako główny Złol powieści sam wujek Szatan-isław, występujący tu pod postacią upiora zmarłego włóczęgi, Czarnego.
Ale specjalnie straszyć też nie będzie, ot, pojawi się raz w piwnicy i ponuro coś pomamrocze.
+
Zacznijmy od tego, że "Bisów" się samych z siebie czytać nie da. To nie jest kolejna powieść cyklu, mająca samodzielną linię fabularną. To jest ewidentnie środek dużej, ciągnącej się poprzez kolejne tomy, historii. Jeżeli ktoś usiadł do niej nie w ramach grubaśnego wydania zbiorczego a na solo, no to to będzie miał za swoje… Jako że streszczenia, wprowadzenia żadnego nie ma, czytelnik z marszu zaczyna być bombardowany nazwiskami i zdarzeniami, które albo słabo pamięta, albo wcale nie zna.
Czekanie, aż w końcu fabuła pójdzie “na swoje”, aż zacznie dziać się cos samodzielnego, jest bezowocne, do samego końca prawie nic się nie wydarzy i nic się nie wyjaśni (no bo czeka na nas jeszcze kolejna część, Bisy II. O nieeee….)
Grozy w powieści nie ma prawie wcale, na pierwszym planie toczy się krindżowy “romans” mocno dojrzałego Uchmana z równie mocno dojrzałą, stateczną, zamężną, 50letnią gospodynią ze wschodniopolskiej wsi (yikes!).
Napisać, że się z tą książką rozmijam, to niedopowiedzenie roku. Niestety, jak zasługi Stefana Dardy dla polskiej grozy bardzo doceniam i autorowi wszelkiego powodzenia życzę, tak cykl Czarny Wygon generalnie oceniam bardzo źle. Owszem, pierwsza część - Słonecza Dolina, była całkiem udana, ale później opowieść pognała w okropne pieczarki. Już “Starzyznę” czytało się fatalnie, a “Bisy” jeszcze pogarszają sprawę.
Komentarze
Prześlij komentarz