Zacząć należy od ostrzeżenia - jeżeli ktoś obawia się SPOJLERÓW, niech nie czyta poniższego raportu, zadowalając się tylko oceną 10/10 i totalnym grozowym muala - “Ocalony” to bowiem powieść z twistem, takim Z Dużych Liter TWISTEM, i nie da się w żaden sposób o niej mówić, do tego twista nie nawiązując. Nawet zważywszy na fakt, że z dzisiejszej perspektywy nikogo już raczej rozwiązanie powieściowe nie zaskoczy (ono się w ostatnich dekadach stało na tyle modne i popularne, że żaden uważny czytelnik nie da się zwieść), i nawet starając się w komentarzu nie być zbyt dosłownym, i tak sprawa się jakoś tam ujawni, więc lepiej zawczasu ostrzec.
A teraz do rzeczy, bo jest o czym. “Ocalony” urasta do rangi symbolu “złotej ery horroru” - przynajmniej w jej polskiej odsłonie. Powieść to bowiem absolutnie wybitna, łącząca znakomity - swego czasu świeży i zaskakujący - pomysł fabularny z równie znakomitą, trzymającą w napięciu, przerażającą, fabułą.
+
W Eton pod Londynem rozbija się jumbo jet. Z katastrofy cało uchodzi tylko jedna osoba, cudem ocalały drugi pilot samolotu, Keller. Mężczyzna jest praktycznie zupełnie nietknięty, choć prawie nic nie pamięta z samej chwili wypadku.
Keller nie potrafi zupełnie dojść do siebie, dręczą go gigantyczne wyrzuty sumienia. Z jednej strony są to naturalne myśli w rodzaju “dlaczego tylko ja ocalałem, dlaczego wszyscy inni musieli zginąć”, z drugiej jednak strony te samooskarżenia mają pewną racjonalną podstawę. Okazuje się, że nasz bohater miał romans z żoną kapitana lotu, pierwszego pilota, a cała sprawa wyszła na jaw na chwilę przed startem samolotu i wywołała gigantyczną awanturę między mężczyznami. Czy ona przeniosła się do kabiny jumbo jeta? Czy miała wpływ na katastrofę?
Informacja, że na pokładzie samolotu była bomba, i że to jej eksplozja spowodowała tragedie przynosi udręczonemu Kellerowi nieco ulgi, ale nadal żądny jest on rozwikłać tajemnicę, kto i dlaczego podłożył ładunek wybuchowy?
W międzyczasie w Eton dochodzi do szeregu dziwnych, niewyjaśnionych wypadków i tragedii. Pewien wędkarz umiera na zawał serca, starsza para wypada z okna wysokiej kamienicy i rozbija się na chodniku, wikary lokalnego kościoła popada w obłęd z przerażenia, a uczeń szkoły średniej ginie samobójczo pod kołami pociągu.
Do drzwi mieszkania Kellera dzwoni nocą tajemniczy gość, niejaki Hobbs, który przedstawia się jako medium. Zgodnie z jego opinią za wszystkie te tragedie odpowiadają duchy zmarłych ofiar katastrofy. Żądają one czegoś od żywych, żądają “sprawiedliwości” i ukarania sprawców zbrodni.
Prowadzone wspólnie dochodzenie ujawnia kolejne tajemnice i potencjalne tropy. Okazuje się, że wśród pasażerów był angielski faszysta, odpowiedzialny za różne zbrodnie czasu wojny, niejaki Goswell, do tej pory nieukarany i skutecznie wymykający się sprawiedliwości. Czy to możliwe, że zamachu dokonały żądne zemsty organizacje odwetowe ? (seventiesy w jakich powstał “Ocalony” to był czas “Operacji Miecz Boży”, w której Mossad bezlitośnie ścigał i - nie wzdragając się przed aktami terroru - eliminował wrogów Izraela). A może przyczyną były jeszcze mroczniejsze tajemnice otaczające Goswella? Na zasadzie “pójdź zło do złego” był oon bowiem nie tylko faszystą, ale i demonologiem-satanistą. Może to zatem kwestia kultystów (ihaaaa!) chcących dopaść swego byłego kompana?
Śledztwo Kellera i Hobbsa przyniesie na koniec absolutnie zaskakujące rozwiązanie….
+
No, miód malina. Rety, jakie to jest - wciąż - dobre! Absolutna gwiazda ery paperbacków, hit tak w samej rodzinnej Anglii, jak i 15 lat później, w Polsce. Rewelacyjny jest główny pomysł na powieść, a konstrukcja fabuły, w której główna akcja - odkrywające wciąż nowe i mroczniejsze tajemnice śledztwo prowadzone przez Kellera - przeplatana jest krótkimi makabreskami, kolejnymi interwencjami i manifestacjami mściwych zmarłych ofiar, zachwyca precyzją i zwartością. Do tego bardzo sprawne, chłodne pióro, oszczędne w słowa ale wzbudzające uznanie precyzją narracyjną.
Same postaci w książce nie mają wielkiego znaczenia, czytelnik nie czuje z nimi większego związku, “Ocalony” to jest powieść nakierowana na fabułę, na efekt, na, w końcu finałowy twist - a nawet dwa twisty.
Pierwszy z nich ma charakter czysto fabularny - ujawnienie sekretu, kto faktycznie stał za katastrofą jumbo jeta. Herbert poprowadził wątek śledztwa precyzyjnie, efektownie, kończąc go dużym zaskoczeniem i z odrobiną charakterystycznej dla tego autora jest punkowej rebelii.
Ale jest i drugi twist, ten główny, “konstrukcyjny” :
Dobra, jak już dotarliśmy do tego miejsca…dziś, jako się rzekło, nikt znający kanony gatunku, nie będzie specjalnie zaskoczony. Ale swego czasu szczęki fanów z hukiem leciały na podłogę (moja, i owszem, również). Wszystko odmienił głośny film “Szósty Zmysł”, i wtedy kiedy to “żodyn nie wiedzioł”, to - nieliczni - fani paperbackowego horroru gromko wołali “o! przecież to jest “Ocalony” Herberta!”.
Z biegiem lat okazało się, że i sam Herbert nie był takim pionierem, bowiem jeszcze wcześniej, w 1961 powstał obłędnie dobry film “Karnawał Dusz” (Carnival Of Souls), który również wykorzystywał tego samego twista, przy czym trzeba jednak opamiętać, że “Carnival” w chwili powstania był produkcją całkowicie niszową, długie lata był mało znanym a swój obecnie kultowy status uzyskał chyba dopiero w XXI wieku, wraz z upowszechnieniem formatu DVD. James Herbert w 1975 mógł o jego istnieniu w ogóle nie wiedzieć.
No, w każdym razie to jest właśnie TEN pomysł, i, mając tę świadomość, dziś zaskoczki większej być nie może. Co jednak ciekawe, w niczym nie zmniejsza to wrażenia jakie wywołuje lektura “Ocalonego”. To jest nadal perfekcyjna robota, nadal trzyma w napięciu, nadal wywołuje dreszcze strachu i sprawia giga frajdę we lekturze.
KANON, absolutny MUS, rzecz naprawdę kultowa. Najlepsza powieść Herberta (a kilka naprawdę dobrych rzeczy facet napisał).
PS.
Dziwnym nie jest, że prawie natychmiast (no, w 1981) powstała adaptacja filmowa, i to dość na bogato, bo do ról głównych zaangażowano prawdziwe gwiazdy - Roberta Powella i Jenny Agutter (tak, podmieniono powieściowego alkoholika na urodziwą dziewczynę) a całość wyreżyserował sam David Hemmings (OK, lepszy aktor niż reżyser, ale zawsze…)
PPS.
Guy N. Smith usiłował chyba trochę się ogrzać w sławie “Ocalonego” i napisał swój własny horror “samolotowo-katastroficzny”, “Śmiertelny Lot”. Niestety, to jeden z najgorszych tytułów w portfolio boskiego Guya, serdecznie odradzam lekturę. W Polsce wątek podjął Robert Cichowlas w “Opętanej” z 2016 roku, również niestety bez powodzenia, wplatając w fabułę wątki z “Egzorcysty” i ciężko traktowany turbo-katolicyzm. “Ocalony” jest tylko jeden :-)
PPPS.
Warto zwrócić uwagę na nutkę, z dzisiejszej perspektywy, niepoprawności politycznej w wątku rozgoryczonej starszej pary, gdzie kobita, postanawia otruć męża-krypto geja, czując się “zbrukana jego zboczeniami”. No chyba odrobinę przesadzona reakcja :-)
PPPPS.
Co? Średnia 5.9 na Lubimy Czytać? No nieee …. “***** LC” (wyszło nawet z rymem)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz