piątek, 18 listopada 2022

Josh Malerman Nie Otwieraj Oczu 8/10

 “Nie Otwieraj Oczu” to rozsławiony udaną adaptacją Netflixa miks horroru post-apo i dusznego thrillera - przy czym o ile film (oraz polskie tłumaczenie tytułu) kładzie akcent na element apokaliptyczny, o tyle w centrum fabuły powieści jest grupka ludzi ukrywająca się w przed niewidzialnym niebezpieczeństwem zabarykadowanym domu, ich wzajemne relacje, napięcia, narastający suspens - stąd właśnie tytułowa „klatka na ptaki”.


+


Na świecie zapanowała apokalipsa. Ludzie, sekundy po tym, jak ujrzą coś Nieokreślonego A Złowrogiego, wpadają w morderczy szał - najpierw zabijają bliskie osoby, by na koniec popełnić  samobójstwo. Jakiekolwiek, choćby najmniejsze spojrzenie na świat stanowi śmiertelne zagrożenie. Jedynym wyjściem jest….zamknięcie oczu, dobrowolne „oślepnięcie”. Tylko jak funkcjonować w taki sposób? To musi być jakiś rodzaj inwazji z kosmosu…


W takim właśnie świecie samotna młoda kobieta z dwójką małych dzieci - wszyscy z przepaskami na oczach, udaje się w długą podróż rzeką do ośrodka, który skupia zorganizowaną  grupę ocalałych osób. Po drodze czeka wiele niebezpieczeństw - dzikie zwierzęta i szalejąca przyroda, obłąkani, wciąż żyjący ludzie w końcu zaś Tajemnicze Istoty, które najechały ziemię.


Płynąc w łodzi kobieta wspomina, jak doszło do obecnej sytuacji…


Malorie jest w ciąży i mieszka wraz ze swą siostrą, kiedy na świecie wybucha panika. Ocalali barykadują się w domach z zaklejonymi i zasłoniętymi oknami. Tak jakiś czas egzystują również obie siostry. Pewnego dnia jednak szaleństwo opanowuje Shannon - po jej samobójstwie  Malorie zostaje sama.

Dziewczyna decyduje się wyruszyć w drogę do domu, którego adres znalazła w rubryce ogłoszeń lokalnej gazety (taki oldschoolowy smaczek) - udaje jej się bezpiecznie dojechać tam samochodem.

Na miejscu napotyka grupę ludzi, świadomych otaczającego wszystkich ryzyka, świadomych tego, jak należy funkcjonować w nowym, zaatakowanym świecie, by przeżyć. Cały dom jest zasłonięty, wejście każdej nowej osoby dokonuje się w specjalnym reżimie mającym pomóc zachować bezpieczeństwo zgromadzonych.

Jak się okazuje, dom należał do niezłego preppersa - mia poważne zasoby puszkowanego jedzenia bezpieczne ujęcie wody, prądnicę itp. Sam preppers wpradzie „nie doczekał”, ale zostawił swą przygotowaną hacjendę następcom, którzy z niej ochoczo korzystają.


W miarę upływu czasu do domu docierają kolejni ocaleni. Jeszcze jedna ciężarna dziewczyna, Olympia a wreszcie niejaki Gary z koszmarną historią o szaleństwie. Mężczyzna ukrywał się wraz z innymi w podobnym domu, gdzie pewnego dnia właściciel w ataku szału i zerwał z wszystkich okien zasłony, co doprowadziło do masakry, z której ocalał jedynie  Gary.


Coś jednak w opowieści Gary’ego nie pasuje Malorie, coś nie daje spokoju. O czym cały czas szepcze on po kątach z Donem, kiedy pozostali mężczyźni wyruszają na kolejne wyprawy celem uzupełniania zapasów???


Tajemnica rozwiąże się   w krwawym i makabrycznym finale…


+


“Bird Box” startuje trochę jak remake „Dnia Tryfidów” Johna Wyndhama. Ten sam punkt wyjścia - tajemnicza kosmiczna siła powoduje, że ludzkość, skazana na ślepotę, musi walczyć o przetrwanie - wiedzie w kilku momentach do podobnych rozwiązań fabularnych, tak naprawdę jednak Malerman wykorzystał „inwazję” głównie jako podstawę dla opowiedzenia gęstego thrillera psychologicznego. 

Element fantastyczny, post-apokaliptyczny ma w powieści mniejsze znaczenie niż w netflixowym filmie. Niewiele uwagi jest poświęcone inwazji, ot, kilka co bardziej krwistych manifestacji szaleństwa (ale kudy temu do różnych innych zombie-kalips),  w ogóle prawie nic nie dowiadujemy się o samej istocie ataku, o „najeźdźcach” czy sposobie ich działania.   Praktycznie cała uwaga skupiona jest na małej społeczności zamkniętej w „klatce”, na ich wzajemnych relacjach, przyjaźni, uczuciu, ale i o narastającym napięciu, paranoi, spiskach i szaleństwie.


Doskonałe są portrety poszczególnych bohaterów, zróżnicowane, wzbudzające uwagę i sympatię, niebanalny rozwój fabuły, no i czeka nas kapitalny twist fabularny - pomimo spojlerowego trybu narracji (większość opowieści poznajemy we flashbackach jedynej ocalałej -  Malorie).


To właśnie część historii tocząca się na łodzi znowu przywraca „Bird Box” na  terytorium survivalowego horroru sci fi. Tutaj mamy do czynienia z walką o przetrwanie, walką z groźną przyrodą (niech ktoś spróbuje popłynąć łodzią „na ślepo”!), z dzikimi zwierzętami, szalonymi kultystami Najeźdzców (ihaaa!), wreszcie z samymi „ufokami”!


No i jeszcze otwarty finał, kiedy to Malorie przybywa w końcu do społeczności ocalałych, wcale jednak nie niosący wyłączne końcowego ukojenia, raczej stawiający szereg pytań i otwartych kwestii dotyczących sposobu funkcjonowania placówki (tutaj widać ponownie pewne podobieństwa do „Dnia Tryfidów”, ogólna tonacja jest jednak jeszcze bardziej niepokojąca).


Napisane nowocześnie, oszczędnym, klarownym językiem. Czyta się bardzo szybko, z dużą frajdą i przyjemnością. Bardzo warto - i to pomimo całkiem wiernego i udanego filmu na Netflixie. Już w zasadzie „modern classic”


PS. 

Josh Malerman wydał w 2020 powieść „Malorie”, jak łatwo zgadnąć, sequel „Bird Boxa” (w sumie ten finał, pełen nowych pytań a skąpy w odpowiedzi to zapowiadał). Podobno właśnie sukces filmu go ostatecznie przekonał do dalszej pracy. Byłoby miło, gdyby w Polsce też się ukazało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...