Druga część sensacyjnej zombie-kalipsy pióra Miry Grant - wciąż mnóstwo zombiaków, wciąż mnóstwo przygód, jeszcze więcej spisków na najwyższych szczeblach władzy, jeszcze więcej covidowej/zombiakowej paranoi. Tym razem konspiracja pojawia się nie w świecie polityki, a w medycynie - zamiast rozgrywek przedwyborczych do gry wejdą szaleni naukowcy i totalitarna plan zniewolenia ludzkości…
+
Powstały z połączenia szczepionek (sic !!!!) przeciw przeziębieniu i rakowi wirus Kellis-Ambrerlee zamienia zainfekowanych nim ludzi w … zombie (ihaaa!). Ludzkości udaje się opanować katastrofę poprzez - ihaaa - wdrożenie surowego reżimu sanitarnego (tak jest! - dystans społeczny, maseczki, kwarantanny i testy, testy, jeszcze raz testy. Analogia z covid jest 1:1). W tym świecie organizacje typu WHO czy amerykańska CDC (Centre of Disease Control) mają praktycznie totalitarną władzę, sprawują kontrolę nad zachowaniami ludzi, dysponują swobodnie ich prawami obywatelskimi etc.
Podstawą działania mediów w tym świecie są niezależne portale blogowe. „Przegląd Końca Świata” - to jeden z najbardziej znanych i popularnych (historię jego rozwoju poznaliśmy w pierwszej części cyklu). Pewnego dnia z blogerami kontaktuje się badaczka z CDC. Odkryła ona wraz ze swym przełożonym - no jaha - spisek (!) w ramach tej organizacji. CDC nie dopuszcza do obiegu publicznego informacji, że niektóre osoby posiadają …naturalną odporność na wirusa Kellis-Amberlee (a praktyka zapobiegania rozprzestrzenianiu choroby jest jedna - zabić zainfekowanego na śmierć!). Żeby ujść przed spiskowcami lekarka sfingowała swą śmierć, wykorzystując w tym celu….własnego klona (tak, ta informacja od razu zapadnie w głowy fanów cyklu i wróci jak bumerang pod koniec powieści).
Niedługo po ujawnieniu jej rewelacji w mieście wybucha duże ognisko epidemii. Hordy zombiaków atakują redakcję „Końca Świata”, bohaterowie wraz z lekarką przebijają się w ostatniej chwili przez blokadę i chronią u przyjaciółki na wsi. Tam rozpoczynają dziennikarskie śledztwo. Wizyta w lokalnym oddziale CDC, gdzie chcą przeprowadzić wywiad na temat uzyskanych informacji kończy się kolejnym atakiem zombie. Wkrótce wychodzi na jaw, że kolejne wybuchy epidemii nie są przypadkowe, to zbrodnicza, totalitarna CDC stara się w ten sposób zapobiec odkryciu przez blogerów prawdy - choroba jest uleczalna! A raczej, mogłaby być uleczalna, gdyby nie celowe działania CDC, utrzymującej świat w terrorze!
Tymczasem zaczyna się najgorsze - gigantyczny wybuch epidemii zombie. Wszystko wskazuje na to, że wirus, do tej pory przenoszący się „klasycznie” (czyli przez dotyk, ugryzienie, płyny ustrojowe itp) zmutował i teraz rozprzestrzenia się drogą powietrzną! przed takim zagrożeniem - wydaje się - nie ma ucieczki, niemniej bohaterowie ruszają w drogę, umykając przez wielką burzą niosącą zombie-apokalipsę….
+
Na początek to, co dobre. „Deadline” nadal ma energicznego drive’a znanego z pierwszej części cyklu; przygody następują jedna po drugiej, kolejne zombiaki atakują z lewa i prawa, blogerzy „Końca Świata” strzelają, uciekają, badają, spiski odkrywają - jest w tym elemencie wciąż bardzo dobrze.
Po drugie, postaci bohaterów są ciekawe, niejednoznaczne, przyciągające uwagę. Przede wszystkim Shaun Mason, doprowadzony przez (kazirodczą!) żałobę do granic szaleństwa, dalej dr. Connoly, uciekinierka z CDC, której intencji przez większość powieści nie jesteśmy w stanie ocenić (czy naprawdę chce ujawnić mroczne sekrety swej organizacji czy też jest elementem spisku?), zadurzona w Shaunie Rebecca. Naprawdę udane kreacje.
A jednak, mimo tych pochwał, część uroku „Feed” gdzieś jakby uleciała.
Przede wszystkim „Feed” wydaje się był pomyślany pierwotnie jako „stand-alone”. Jego zwarta fabuła, jej kolejne twisty, szokujące zakończenie stanowią pewną zamkniętą całość fabularną, trochę jak pierwszy „Matrix”. Dopisane kolejne przygody i kolejne spiski owszem, świetnie się czyta (bo jakość narracji, budowania akcji, pozostała na wysokim poziomie), ale i efekt świeżości gdzieś uleciał i pewna „równowaga konstrukcji”. „Feed” był świetnie wymyślonym thrillerem politycznym - gdzie gęsta od twistów fabuła ozdobiona była tylko scenografią zombie-kalipsy, tymczasem w „Deadline” infekcja zombie jest w centrum uwagi, okazuje się Planetarnym Spiskiem Złych Sił i, wbrew pozorom, odbiera to nieco atrakcyjności przebiegowi akcji.
No i postaci - kiedy na początku powieści w walkach ginie jeden z blogerów, można mieć nadzieję na znaną z „Feed” bezkompromisowość wobec bohaterów, co do których losów ani chwilę nie można być pewnym ani spokojnym. Tymczasem w „Deadline” otacza ich klasyczny „plot armor” - w zakończeniu sięgający już, wydaje się, absurdów (klonowanie! sic!).
Relacja Shauna ze swą siostrą budzi również w czytelniku odrobinę niepokoju moralnego. O ile jego stojąca na granicy obłędu żałobna obsesja (przypomina się trochę Fox Mulder i ”Archiwum X”), jest odmalowana ciekawie i przekonująco, o tyle chwila, w której imieniem tejże siostry zwraca się do kochanki jest już, no, trochę niezręczna.
Po raz kolejny uwagę przyciąga zdumiewająca, profetyczna wręcz zbieżność wizji Miry Grant z przebiegiem epidemii covid-19. U Grant pojawiają się praktycznie wszystkie poznane w ostatnich latach sytuacje i problemy. Charakterystyczna jest również jej głęboka (paranoiczna?) nieufność wobec świata polityki i współdziałającej z nim medycyny. No, Edzia Górniak miałaby radość z lektury, w której szczepionka na raka zamienia ludzi w zombie ;-).
Ale ostatecznie nie ma do przesadzać z porównaniami - w końcu „Przegląd Końca Świata” to zabawa literacka a nie antyszczepionkowa publikacja. Czyta się całość doskonale, energiczna, pełna zwrotów akcji fabuła nie pozwala ani na chwilę się nudzić - niecierpliwie czekam lektury ostatniego tomu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz