WSTĘP :
Ten raport musiał mi się trochę przeleżeć. Niby napisałem szybko wrażenia, ale teksty Anny Marii Wybraniec wciąż siedziały mi w głowie, kłębiły się i, stopniowo, coraz bardziej zawłaszczały moją wyobraźnię. Nie każdego bowiem książka sieknie od razu między oczy, co mniej wrażliwi czytelnicy będą musieli, jak ja, odczekać. Ale naprawdę warto. Z każdym dniem bowiem moja ocena, początkowo dość chłodna, rośnie. Zatem podstawowa rada - przeczytajcie sami, wyrobicie sobie własne zdanie.
RAPORT :
Debiutancki zbiór opowiadań Anny Marii Wybraniec wzbudził we mnie nieco mieszane uczucia. Mając w pamięci jej dwa wyborne opowiadania z antologii Sny Umarłych spodziewałem się, że samodzielny debiut równie mocno mi się spodoba. W tych oczekiwaniach utwierdzał mnie szereg bardzo pochlebnych (czasami wręcz entuzjastycznych) recenzji w internecie. W rezultacie postawiłem poprzeczkę oczekiwań tak wysoko, że mimo faktu, że „Niebo, Ptaki I Robaki” to naprawdę dobra książka, która naprawdę mi się spodobała, to jednak nie spodobała mi się AŻ TAK, jak się wstępnie nastawiłem.
Z tym, że zdaję sobie w pełni świadomość, że „wina” leży raczej po mojej stronie, że jest to spowodowane swoistym niedostatekiem mojej wrażliwości, a może inaczej, radar mej osobistej wrażliwości jest nastawiony w nieco w innym kierunku (bardziej, powiedzmy, „ligottiańskim”). W rezultacie nie każde opowiadanie rezonowało tak mocno, jak powinno, czasami odnosiłem wrażenie, jakby adresowane było do osób już nie tylko wrażliwych, a wręcz nad-wrażliwych.
Zacząć trzeba jednak od podkreślenia, że cała kolekcja jest znakomicie i bardzo konsekwentnie wymyślona artystycznie. Zaraz po zakupie byłem zaskoczony, ze autorka nie załączyła w swym debiucie tych „sno umarłowych” naprawdę rewelacyjnych, opowiadań. Ale, jak się okazało, one po prostu nie pasowały do misternej konstrukcji, do głównego pomysłu „ptaków i robaków”, spajającego w całość zbiór. Bo to właśnie motywy różnych ptaków i insektów (robaków) występują we wszystkich opowiadaniach, z reguły będąc bądź zgrabną metaforą, bądź efektownym ozdobnikiem fabularnym opowiadanych historii.
Po drugie - książka jest rewelacyjnie napisana. Pisząc wprost - czyta się ją znakomicie. O ile lekkość lektury to wyznacznik dobrej prozy rozrywkowej (czy będzie to Stephen King, czy Robert Ziębiński - i nie, nie nazywam Ziębińskiego „polskim Kingiem”, porównuję po prostu sprawność narracji), o tyle artystowski weird (a w ten bębenek bije Wybraniec) czasami okrutnie wymaga od swych ocierających pot z czoła czytelników (czy będzie to Thomas Ligotti czy Wojciech Gunia - i nie, nie …jw.). „Niebo, Ptaki I Robaki” natomiast łączą poważny, artystyczny namysł ze żwawą, przyjemną dla oka i generalnie reader friendly konstrukcją.
Są w książce opowiadania znakomite, które kupiły mnie od początku do końca. Otwierająca zbiór „Aberracja Mrozowiska” to horror „rustykalny”, tocząca się na wsi historia dziewczynki, obdarzonej mocą (przekleństwem) sprowadzania przymrozków na najbliższą okolicę. W rzeczywistości tytułowy mróz jest raczej przenośnią chłodu relacji rodzinnych, a opowieść urzeka atmosferą niepokoju i narastającej grozy.
Drugi przebój, chyba najlepsze w całym zbiorze opowiadanie, to „Nieżyczliwość Kruków”. Samotna, nie ciesząca się powodzeniem towarzyskim, studentka pewnego razu znajduje na ulicy rannego kruka. Bierze go do akademika, by zaopiekować się ptakiem. Jej relacje towarzyskie odmieniają się jak zaczarowane, kruk zaczyna wracać do zdrowia, bohaterka ze zgrozą zauważa jednak, że ptak żywi się…cieniem jej znajomych. Ponownie dość czytelna metafora, główny koncept nieco „ligottiański”, i znakomite wrażenia z lektury.
Dalej znajdziemy tekst pod dziwacznym tytułem - „Holometabolia Lucyferiazy”. Call centre firmy ubezpieczeniowej, pracownica, która powraca do pracy po małym kryzysie zaczyna emanować życzliwością i atmosferą sukcesu. Pytana o źródło przemiany snuje dziwaczne opowieści o przemianie duchowej. Koleżanka postanawia pewnego razu śledzić ją po pracy. Nieco w klimacie korporacyjnego horroru, z kultystami w tle (horror z kultystami = dobry horror. Ihaaa)choć źródłem grozy nie jest organizacja, a (jak zawsze u Wybraniec), człowiek i mrok jego duszy.
I jeszcze dwa mocne tytuły. Miniaturowe „Winobranie”, gdzie autorka zgrabnie cytując E.T.A. Hoffmanna i jego „Piaskuna” opisuje mrok relacji rodzinnej z czytelną sugestia pedofilii i „Mnemonika Termitiery” - jedno z najbardziej „straszących” opowiadań w całym zbiorze (wizyta w domu szalonego ojca jest rodem wprost ze stron kingowskiego „To”) ,historia chłopaka, który usiłuje znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego jego tata, uzna fotograf, popadł w szaleństwo i stał się powszechnie wyśmiewanym w mnieście, wlekącym za sobą wózek ze śmieciami kloszardem.
Inne opowiadania wywarły na mnie słabsze wrażenie. Przede wszystkim grupa tekstów które wydawały mi się, jak już pisałem, nad-wrażliwe, zbyt rozchwiane emocjonalnie, by przekonać do siebie. Ich bohaterowie są zbyt słabi, by zmierzyć się z otaczającą ich okrutną rzeczywistością, uciekają od niej w różnej formie, z reguły w śmierć (małomiasteczkowy brak perspektyw w „Wanderlust”, zaszczucie i brak tolerancji w„XYZ” czy „Lelkobiciu” ciężar życia szamoczącej się w poszukiwaniu sukcesu bohaterki w „Ptaśnięciu”)
Chcę jeszcze napisać o „Gołębich Minutach”, przejmującej historii, w której gołębie stanowią metaforę upływającego bezpowrotnie czasu, czasu, którego może nam wszystkim znienacka zabraknąć. Opowiadanie odwołuje się do słynnej tragedii śląskiej, zawalenia hali MTK w Katowicach podczas wystawy…gołębi). Bardzo przejmujące i bardzo efektownie napisane.
KONKLUZJA :
Więcej radości (choć nie wiem, czy to jest dobre słowo), książka sprawi wrażliwym koneserom dobrej literatury, niż fanom niskopiennych shockerów przygodowych. Dla weirdowców - must read Warto jednak, by każdy wielbiciel literackiej grozy dał sobie szansę, by te opowiadania zaczęły w nim, tak jak we mnie, dojrzewać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz