Robert Ziębiński w 2020 roku z impetem wszedł na rynek polskiej grozy rewelacyjnym monster slasherem „Dzień Wagarowicza” oraz doskonałym młodzieżowym „Czarnym Stawem”. Warto jednak pamiętać, że jego samodzielny debiut grozowy to wydany w Phantom Books zbiór opowiadań niesamowitych „Piosenki Na Koniec Świata”.
+
„Chłopiec” - nawiedzający dziecinne sny pewnego chłopca potwór w pewnym momencie zaczyna naprawdę mordować osoby w jego życiu. Dobry, mocny tekst na początek, jest makabrycznie i odpowiednio strasznie, końcowy twist bardzo fajny (choć oczywisty), może trochę brak wytłumaczenia opowiadanej historii - 6/10.
„Dzieci To Nasza Przyszłość” - jeden z najlepszych teksów całego tomiku. Szczególne post apo, a którym autor, tworząc świetną (kapitalnie zakręconą!) Historię znakomicie bawi czytelników żonglując znanymi i rozpoznawalnymi motywami i cytatami z klasyki, zapraszając do szukania tychże tropów. Czego tu nie ma ! - „It’s Alive”, „Dziecko Rosemary”, „Ludzkie Dzieci”, „Obcy” (!) a nawet „Jestem Legendą” - absolutnie przepyszny post-modernistyczny koktajl. 8/10
„Jasny, Słoneczny Dzień” - to bardzo „kingowskie” w klimacie opowiadanie (gdzieś w tle duch „Worka Z Kościami” się unosił); odnoszący niegdyś sukcesy autor grozy (no czyżby…) powraca po latach przerwy z nowym bestsellerem. Wraz z żoną i swym wydawcą wyjeżdża do domku letniskowego, by uczcić ten fakt. Na mały minus - nie całkiem zrozumiałem zakończenie (jeszcze wrócę do tego tematu) - 6/10
„Kuchnia Z Gwiazdami” - zabawna (podejrzewam sporo żartów środowiskowych) makabreska o kanibalu żywiącym się mięsem…. upolowanych celebrytów. Bardzo zgrabne i udane wyjście na mit Wendigo, choć anegdota z Jaruzelskim (i ostatni rozdział opowiadania) wydały mi się o pół mostu za daleko - 7/10
„Nocna Taksówka Ze Wschodniego” - drugi tytuł aspirujący do miana najlepszego w zbiorze. Wracający z Krakowa do Warszawy pijany biznesmen spieszy do swej żony, kochanej, a od lat zaniedbywanej na rzecz kulejącej firmy. Ma dla niej doskonałe wiadomości, właśnie podpisał lukratywny kontrakt, który odmieni ich życie. Na tytułowym warszawskim dworcu wpadnie jednak w spiralę dziwnych zdarzeń… Naprawdę znakomite opowiadanie na temat relacji damsko-męskich i problemów w związkach, niesamowite choć pozbawione elementu fantastycznego, nieco przywołujące wspomnienie genialnego „Po Godzinach” - 8/10.
Za to „Śpij Kochanie, Śpij” wzbudziło we mnie nieco mieszane uczucia. Bohater, prywatny detektyw, otrzymuje zlecenie - ciotka skazanej za wielokrotne mężobójstwo angażuje go do wyjaśnienia okoliczności ostatniej zbrodni. Na plus - po raz kolejny efektowna zabawa konwencją (tym razem kryminał noir, do tego bardzo ciekawe postaci bohaterek i intrygujący węzeł psychologiczny. ALE od strony faktograficznej opowieść nieco kuleje. Po pierwsze - nie wiadomo, w jaki sposób w Polsce miałaby powrócić kara śmierci (a przecież historie Ziębińskiego dzieją się tu i teraz, żadna to Nibylandia). Co więcej, zasadniczo nie da rady skazać nikogo bez dowodów zbrodni! (A tych dowodów w opowiadaniu brak; właśnie nasz detektyw ma je odnaleźć). Nie da się ni tylko w Polsce (sprawdzić, czy nie Rywin), ale nawet w putinowskiej Rosji. Bez dowodów to i kolejnych pięciu mężów może umrzeć (nb. przypomina się znakomity thriller ejtisowy „Czarna Wdowa” w którym policjantka właśnie prowadziła długotrwałe śledztwo mające za zadanie udowodnienie zbrodniczej żonie zabójstw kolejnych mężów). - 6/10
Bohaterka opowiadania „Karolina” to opuszczona przez męża kobieta, pozostawiona w luksusowym domu, z wysokimi alimentami i trójką dzieci na głowie. No, można było w życiu gorzej wylądować…Karolina planuje postawić na siebie, znaleźć zajęcie, nowego mężczyznę, wypełnić czymś puste życie. Ten tekst to eksperymentalna zabawa formułą weird fiction, przywołująca dalekie skojarzenia z prozą Kathe Koja. Element obyczajowy wypada lepiej i bardziej przekonująco niż weirdowy finał - 6/10.
„531” - to opowiadanie z kolei najmniej mnie przekonało. Użalający się nad sobą, wspominający zmarłą samobójczo byłą żonę manager firmy farmaceutycznej obserwuje w kolejnych odwiedzanych biznesowo hotelach szczególne zjawisko - migotanie numerków na drzwiach sąsiadujących pokojów…Nie bardzo ogarnąłem zamysł, ideę opowiadania, została tylko sprawna narracja - 5/10
„Ostatnia Audycja” - jeszcze raz tematyka post-apokaliptyczna. Świat staje na skraju katastrofy z powodu epidemii samobójstw. Autor internetowego bloga przeprowadza śledztwo w poszukiwaniu momentu, od którego wszystko się zaczęło… Bardzo efektowna forma opowiadania i bardzo dobry pomysł - mocne 7/10
„Jestem Miłością” - wszyscy mieszkańcy małego podkrakowskiego miasteczka giną dosłownie rozszarpani w nieznanych okolicznościach. Policja prowadzi śledztwo… Mimo porażającego początku i (aż nadmiernego) grand guignolowego rozmachu opowiadanie to przede wszystkim mroczny dramat rodzinny, przejmujący takim szczególnym „polskim” realizmem, z przemocowym mężem i terroryzowaną przez niego żoną, planującą ucieczkę z domowego piekła. Trochę mi zabrakło (ponownie!), jednego, dwu akapitów wyjaśniających wpływ tej historii na masakrę mieszkańców. 6/10.
+
W tym roku z ogromną przyjemnością przeczytałem przywołane już na początku dwie książki Roberta Ziębińskiego - „Dzień Wagarowicza” i „Czarny Staw”. Wydany w Phantom Press z zeszłym roku zbiór opowiadań „Piosenki Na Koniec Świata” trzymałem sobie zatem „na czarną godzinę”, trochę jak pudełko pysznych czekoladek. Poszczególne opowiadania z tej bombonierki to bowiem takie właśnie, różnych smaków, luksusowe przysmaki. Zgrabnie wymyślone, doskonale bawiące i wspaniale napisane.
No bo Ziębiński pióro ma wyborne - znakomicie potrafi opowiadać, narracja jest energiczna, przejrzysta i bardzo przystępna w lekturze (czuć dobrą dziennikarską szkołę). Co ważne - ta narracja ta nie nadużywa cierpliwości czytelnika nadmiarem słów. Robert pisze oszczędnie, precyzyjnie, wręcz minimalistycznie. Tu każde zdanie, ba, każde słowo ma znaczenie. Mało, czasem przydałoby się wręcz WIĘCEJ tekstu, jeden, dwa akapity lepiej wyjaśniające mniej uważnym czytelnikom wszystkie aspekty opowiadanej historii (Robert najwyraźniej postanowił tutaj nie iść śladami mistrza Stephena Kinga, który niewątpliwie dałby upust swej pisarskiej logorei).
„Piosenki Na Koniec Świata” to lektura (mimo ponurych tematów) lekka i przebojowa, a przy tym, jak już pisałem zaproszenie czytelników do zabawy w rozczytywanie popkulturowych tropów porozrzucanych przez autora.