Niby wiadomo, że Stefan Grabiński to wspaniały twórca, i wielki geniusz literatury grozy, ale, wiadomo też, że każdy autor ma lepsze i gorsze teksty, zdarzają się utwory zupełnie nieudane, źle pomyślane i źle napisane. Wydany przez wydawnictwo Kabort zbiór opowiadań Grabińskiego "Pani Z Białego Kasztelu" zawierający teksty mało znane, publikowane tylko (z dwoma wyjątkami) w czasopismach pozornie zawiera właśnie takie "słabsze" teksty. Dość lojalnie pisze o tym zresztą anonimowy autor przedmowy w książce.
To jednak nie całkiem prawda. Obok opowiadań faktycznie słabych (ocierająca się o grafomanię "Ironia" z banalnym przekazem i idiotycznymi wizjami pływających po morzu skalnych pomników, czy "Dzieża" - niesmaczny w swej wulgarności opis budzącej się kobiecości), są całkiem niezłe (tytułowa "Pani Z Białego Kasztelu" opisująca nadpsychiczny związek duchowy matki i córki, "Tajemnica Hrabiego Maspery" - zaskakująco aktualny, w świetle inicjatyw #metoo, opis gwałtu małżeńskiego, prowadzący do katatonii i śmierci ofiary, niesamowity, mimo swego łagodnego, pastoralnego charakteru "Sad Umarłych").
W zbiorze jest kilka opowiadań wręcz znakomitych - przede wszystkim makabryczna "Lepianka W Pustym Polu", historia losu, jaki napotkał w tytułowej lepiance pewien uciekinier, opowieść która stanowiłaby ozdobę każdej antologii grozy. Równie wspaniałe są wczesne opowiadaniach "Klątwa" i "Pomsta Ziemi", które Grabiński opublikował w swym debiutanckim tomiku - "W Pomrokach Wiary". Oba depresyjne, ponure, wywierają silne wrażenie swym skrajnym pesymizmem i nihilizmem rodem wręcz z dzieł markiza de Sade.
Choć, pisząc o tych wczesnych tekstach wypada przyznać, że dobre są w nich tylko pomysły. Bowiem forma....brrrr, oba opowiadania napisane są nieznośną polszczyzną, jakimś absurdalnie rozkwieconym, rokokowym pseudopoetyckim stylem. Momentami Grabiński pisze tak dziwacznie, że ma się wrażenie, że jakiemuś kosmicie zepsuł się syntezator mowy, wydając z siebie słowiańskopodobne brzmienia. Ten niezamierzenie komiczny styl umieszcza te wczesne dzieła na granicy grafomanii, w sumie nie dziwota, że sam Grabiński do debiutu niespecjalnie się przyznawał.
Ostatnia grupa tekstów to późne, pisane pod koniec życia, opowiadania realistyczne ("Wizyta", "Porumbica"). Są one zajmujące głównie jako swego rodzaju kartki z dziennika pisarza, do tego znakomicie już napisane, przez autora świadomego swego pióra i stylu.
Na pewno nikt nie powinien swej przygody z Grabińskim rozpoczynać o "Pani Z Białego Kasztelu". To zbiór dość w sumie przypadkowy, i daleko mu do największych osiągnięć autora, ale dla fanów Wielkiego Stefana to bardzo wartościowa lektura uzupełniająca. Mocne 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz