Dzisiaj chcę zająć się filmowymi adaptacjami twórczości H.P.Lovecrafta - arcymistrza literackiego horroru, w dużej mierze Ojca mariażu grozy i tematyki science fiction, za życia zapoznanego, popularnego jedynie w fanatycznym kręgu uczniów i wielbicieli, po śmierci obiektu nieustającego kultu.
O samym H.P.L. napisano już dziesiątki, ba setki opasłych tomiszcz (jego najpopularniejsza biografia to monstrualna, ponadtysiącstronowa cegła !), zatem odpuszczę sobie rozwlekłe wprowadzenia, historię życia, poglądy i analizę twórczości, skoncentruję się natomiast na opisie i analizie ekranizacji jego dzieł.
Rozpocząć trzeba od jasnego stwierdzenia - proza Lovecrafta stawia przed filmowcami ogromnie trudne zadania - tak bardzo jest odmienna od typowych "horrorów".
- Po pierwsze - Lovecrafta nic a nic nie obchodzi CZŁOWIEK. W jego opowiadaniach brak wyrazistych bohaterów, z całych sił walczących z monstrami i zagrożeniami, chroniących swe rodziny i bliskich przed koszmarem i na koniec, po wielkich zmaganiach ratujących świat. Narratory lovecraftowskich historii to z reguły świadkowie, obserwatorzy czającej się na marginesie znanego świata kosmicznej grozy, w najlepszym razie zdolni, przynajmniej przed końcem opowiadania, nie oszaleć z przerażenia. To świadoma decyzja artystyczna HPL - efekt tzw. "kosmicyzmu". Lovecraft ukazuje, że z perspektywy ogromu kosmosu Ziemia i zamieszkujące ją istoty to mikropyłek bez żadnego znaczenia. Mało to filmowe, przyznacie...
- Po drugie - konsekwencją braku zainteresowania człowiekiem jest brak zainteresowania uczuciami ludzi. Karty jego opowieści wypełniają więc starzy naukowcy i samotni marzyciele nie przejawiający żadnych banalnych, a koniecznych dla fabuły przygodowego horroru, uczuć, żadnych miłości itp. (Charakterystyczne, że w ok. 70 opowiadaniach Old Genta praktycznie wcale nie występują kobiety - tak naprawdę jedyny pierwszoplanowy żeński bohater to stara i szpetna czarownica Keziah Mason ze "Snó W Domu Wiedźmy", bo już Asenath Waite z "Rzeczy Na Progu" kobietą tak naprawdę nie jest...). Horror bez ładnej damsel in distress - też coś nie comme il faut, ne ces't pas ?
- Po trzecie - potęgą opowiadań Lovecrafta jest dojmujący NASTRÓJ wszechogarniającej grozy, dużo bardziej ważny niż fabularna akcja, która, obrana z tegoż nastroju upodabnia jego najsłynniejsze historie do japońskich filmów o Wielkich Potworach (tzw kaiju movies - o których też planuję coś szkryfnąć). A przecież ekranizacja prozy HPL to ma być HORROR a nie przygodowy film dla dzieci o Godzilli.
Mimo tych trudności rozkochani w HPL (albo tylko mający nadzieję za szybki zarobek na popularnym autorze...) filmowcy podejmowali rozliczne próby ekranizacji jego dzieł.
Tutaj jeszcze jedna uwaga : filmy lovecraftowskie podzielić można na "bezpośrednie" - takie, które stanowią ekranizację konkretnych opowiadań i takie, które wyłącznie inspirowały się twórczością, mitologią, klimatem prozy Lovecrafta.
Howard Phillips Lovecraft |
O samym H.P.L. napisano już dziesiątki, ba setki opasłych tomiszcz (jego najpopularniejsza biografia to monstrualna, ponadtysiącstronowa cegła !), zatem odpuszczę sobie rozwlekłe wprowadzenia, historię życia, poglądy i analizę twórczości, skoncentruję się natomiast na opisie i analizie ekranizacji jego dzieł.
Rozpocząć trzeba od jasnego stwierdzenia - proza Lovecrafta stawia przed filmowcami ogromnie trudne zadania - tak bardzo jest odmienna od typowych "horrorów".
- Po pierwsze - Lovecrafta nic a nic nie obchodzi CZŁOWIEK. W jego opowiadaniach brak wyrazistych bohaterów, z całych sił walczących z monstrami i zagrożeniami, chroniących swe rodziny i bliskich przed koszmarem i na koniec, po wielkich zmaganiach ratujących świat. Narratory lovecraftowskich historii to z reguły świadkowie, obserwatorzy czającej się na marginesie znanego świata kosmicznej grozy, w najlepszym razie zdolni, przynajmniej przed końcem opowiadania, nie oszaleć z przerażenia. To świadoma decyzja artystyczna HPL - efekt tzw. "kosmicyzmu". Lovecraft ukazuje, że z perspektywy ogromu kosmosu Ziemia i zamieszkujące ją istoty to mikropyłek bez żadnego znaczenia. Mało to filmowe, przyznacie...
- Po drugie - konsekwencją braku zainteresowania człowiekiem jest brak zainteresowania uczuciami ludzi. Karty jego opowieści wypełniają więc starzy naukowcy i samotni marzyciele nie przejawiający żadnych banalnych, a koniecznych dla fabuły przygodowego horroru, uczuć, żadnych miłości itp. (Charakterystyczne, że w ok. 70 opowiadaniach Old Genta praktycznie wcale nie występują kobiety - tak naprawdę jedyny pierwszoplanowy żeński bohater to stara i szpetna czarownica Keziah Mason ze "Snó W Domu Wiedźmy", bo już Asenath Waite z "Rzeczy Na Progu" kobietą tak naprawdę nie jest...). Horror bez ładnej damsel in distress - też coś nie comme il faut, ne ces't pas ?
- Po trzecie - potęgą opowiadań Lovecrafta jest dojmujący NASTRÓJ wszechogarniającej grozy, dużo bardziej ważny niż fabularna akcja, która, obrana z tegoż nastroju upodabnia jego najsłynniejsze historie do japońskich filmów o Wielkich Potworach (tzw kaiju movies - o których też planuję coś szkryfnąć). A przecież ekranizacja prozy HPL to ma być HORROR a nie przygodowy film dla dzieci o Godzilli.
Mimo tych trudności rozkochani w HPL (albo tylko mający nadzieję za szybki zarobek na popularnym autorze...) filmowcy podejmowali rozliczne próby ekranizacji jego dzieł.
Tutaj jeszcze jedna uwaga : filmy lovecraftowskie podzielić można na "bezpośrednie" - takie, które stanowią ekranizację konkretnych opowiadań i takie, które wyłącznie inspirowały się twórczością, mitologią, klimatem prozy Lovecrafta.
Pierwsza fala filmów lovecraftowskich przyszła z latami pięćdziesiątymi - z rozkwitem kina science fiction, najczęściej horroru sf. Była to również fala tylko "inspirowana" Lovecraftem, nawiązująca do niektórych jego pomysłów, sam Old Gent jeszcze czekał na masowe odkrycie, zatem jego nazwisko nie było jeszcze wystarczającym magnesem dla publiczności kinowej
Pierwszy film, na który warto zwrócić uwagę to amerykański "The Thing" z 1951 roku :
Film, opowiadający o perypetiach amerykańskich polarników walczących z odmrożonym najeźdźcą z kosmosu, próbującym zaatakować i zniszczyć wolną ludzkość cieszy się w świecie miłośników starego sf i horroru nieco, w mojej ocenie, niezasłużoną sławą. Historia nakręcona w mocno propagandowej, zimnowojennej potrzebie (przybysz jako metafora Ruska), bez odpowiedniego klimatu.
Film, opowiadający o perypetiach amerykańskich polarników walczących z odmrożonym najeźdźcą z kosmosu, próbującym zaatakować i zniszczyć wolną ludzkość cieszy się w świecie miłośników starego sf i horroru nieco, w mojej ocenie, niezasłużoną sławą. Historia nakręcona w mocno propagandowej, zimnowojennej potrzebie (przybysz jako metafora Ruska), bez odpowiedniego klimatu.
I tu ciekawa historia - film powstał jako ekranizacja opowiadania....jakiegoś Campbella ? pt "Who Goes There?". Gdzie tu Lovecraft ?. Otóż - tenże Campbell to pulpowy pisarzyna sf/horroru, który w latach 30tych publikował na łamach m.in. "Astounding Tales", takiego magazynu pulpowego. Tam właśnie ukazała się jego historia o odmrożonym kosmicie. Trzeba trafu, że parę lat przed opowiadaniem tegoż Campbella "Astounding Tales" wydało w trzech kolejnych numerach legendarną minipowieść HPL - "W Górach Szaleństwa". No i miłośnicy Lovecrafta już są w domu...tak, to w "Górach Szaleństwa" pojawia się ekspedycja arktyczna, która znalazła zamarzniętą, dziwną istotę, która po odmrożeniu wymordowała polarników...
"W Górach Szaleństwa" zawiera znacznie więcej treści niż ta, dość błaha, fabułka sensacyjna, ale i dla Campbella wystarczyło i dla filmowców.
imdb 7.3
filmweb 6.4
Galfryd 5
imdb 7.3
filmweb 6.4
Galfryd 5
*
W Wielkiej Brytanii z kolei znakomity scenarzysta telewizyjny Nigel Kneale napisał cykl świetnych lovecraftowskich horrorów o prof Quatermassie walczącym z próbami inwazji ziemi z kosmosu. Najpierw telewizja brytyjska nakręciła bardzo dobry serial - a następnie legendarna wytwórnia Hammer przeniosła serial do kina, kręcąc w lata 1954 - 1967 trzy znakomite filmy :
"Quatermass Xperiment" (1954),
Trzymajacy w napięciu horror opowiadający o kosmonaucie, który po powrocie na ziemie, opanowany w kosmosie przez obcą formę życia, wchłania w siebie spotkane na Ziemi życie, stopniowo mutując w dziwaczne blobopodobne monstrum,
imdb 6.8
filmweb 6.8
Galfryd 8
Dwa lata późniejszy "Quatermass 2 : Enemy From Space" (1957) - rewelacyjny film opowiadający o podstępnym przejęciu przez kosmitów leżącej n a uboczu fabryki i produkowaniu w niej, no, jakby nie patrzeć, lovecraftowskich shoggothów
imdb 7.0
filmweb 6.7
Galfryd 10 !!!!!
I w końcu "Quatermass And The Pit" z 1967 roku - ostatni z serii, o śladach dawnej, kosmicznej cywilizacji, odkrytych w Londynie przy remoncie metra (może w Warszawie coś by znaleźli ?)
naukowcy odkryli zwłoki Obcego - wizualny Lovecraft w całej krasie |
fimweb 5.8
Galfryd 6
*
Włoskie kino również zmierzyło się z tematem - w roku 1959 na ekrany wszedł, wyreżyserowany przez samego Mistrza Mario Bavę film "Caltiki - Il Mostro Immortale", gdzie również występuje shoggothopodobne, pradawne amorficzne monstrum rodem z kart książek HPL.
imdb 6.0
filmweb 6.2
Galfryd 7
Włoskie kino również zmierzyło się z tematem - w roku 1959 na ekrany wszedł, wyreżyserowany przez samego Mistrza Mario Bavę film "Caltiki - Il Mostro Immortale", gdzie również występuje shoggothopodobne, pradawne amorficzne monstrum rodem z kart książek HPL.
imdb 6.0
filmweb 6.2
Galfryd 7
*
Prawdziwe ekranizacje prozy HPL przyszły wraz z rosnąca popularnością Lovecrafta jako pisarza.
W kręconym w latach 1960 - 1963, absolutnie genialnym cyklu adaptacji opowiadań E.A.Poego reżyser - wielki Roger Corman nabrał ochoty na przestawienie widzom również Lovecrafta. W 1963 roku powstał rewelacyjny film "The Haunted Palace", którego tytuł pochodził z wiersza Poego, a fabuła była bardzo udaną adaptacją minipowieści "Przypadek Charlesa Dextera Warda". Jedna z relatywnie najbardziej wypełnionych akcją nowel HPL, opowiadająca historię czarownika, który oszukując śmierć wcielił się w swego późnego potomka, by dalej szerzyć zło, z akcją osadzoną w XIX wiecznej przeszłości nadawała się idealnie do adaptacji - i film Cormana, z jak zawsze świetnym Vincentem Price w roli Charlesa Warda jest do dziś jedną z najlepszych adaptacji prozy HPL na ekran.
Dla zainteresowanych - cały film jest do obejrzenia na jutubie.
imdb 6.8
filmweb 7.2
Galfryd 8
Dla zainteresowanych - cały film jest do obejrzenia na jutubie.
imdb 6.8
filmweb 7.2
Galfryd 8
Dwa lata później podjęto próbę sfilmowania chyba najstraszniejszej opowieści HPL - "Koloru Z Przestworzy". Niestety, opowieść o tajemniczej kosmicznej sile życiowej, która spadłszy na Ziemię w meteorycie wysysa powoli życie z całego otoczenia została w filmie "Die Monster Die" (1970) tak bardzo i tak bez sensu pozmieniania, że powstało dość przeciętne straszydło. Wolałbym jej nie polecać nikomu z wyjątkiem lovecraftowskich hardkorów, by nie zniechęcić.
Wartość dodana filmu to Boris Karloff w jednej z głównych ról
Wartość dodana filmu to Boris Karloff w jednej z głównych ról :
imdb 5.6
filmweb 5.4
Galfryd 6 (ale to z miłości do Lovecrafta i uwielbienia dla Karloffa)
Mineły kolejne trzy lata i w Anglii, z królewską wręcz obsadą (znowu Karloff, Christopher LEE i Barbara Steele!) nakręcona została luźna adaptacja "Snów W Domu Wiedźmy", zatytułowana "Crimson Cult" (ew. "Curse Of The Crimson Altar"). Jak zwykle, trzeba się wręcz wysilić, by rozpoznać motywy z opowiadania HPL, o siebie czegoś więcej scenarzysta i reżyser dodać nie potrafili, wypadło więc mocno przeciętnie.
No, ale miłośnik kina grozy dla samej obsady obejrzy...
Barbara Steele w "Crimson Cult" |
filmweb 5.6
Galfryd 6 (jw. obsada i HPL podciągają ocenę ogólną)
Ostatnim z nakręconych wtedy filmów opartych o proze HPL jest "Dunwich Horror" z roku 1970. Ło...że tak napiszę - opowiadanie jest, jak na HPL bardzo dynamiczne. Może jedyne, gdzie bohaterowie podejmują magiczną i wręcz fizyczną walkę z zagrożeniem z kosmosu. Ale też wierna ekranizacja powieści o "niewidzialnej Godzilli" (tak można by złośliwie streścić akcję opowiadania) wymagałaby sporych środków technicznych i wielkiego wyczucia stylu u reżysera. Ekranizacja z roku 1970 niestety nie miała ani jednego, ani drugiego, Wielcy Przedwieczni zastąpieni zostali przez hippisowskie przyśpiewki, nastroju niewiele. No, niska strefa stanów średnich. Tylko dla fanatyków.
Lata siedemdziesiąte były dla ekranizacji HPL praktycznie stracone. Temat powrócił dopiero w 1979 roku, kiedy na ekrany kin wszedł najwybitniejszy chyba film inspirowany HPL - "Alien", Ale o tym napiszę w kolejnym wpisie, bo już ten mnie swą długością przeraża.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz