Przejdź do głównej zawartości

Tadeusz Żbikowski - "Konfucjusz". 4/10

Nic nadzwyczajnego, dość nużąca kronika życia Konfucjusza i zgrubny, niezbyt jasno podany, opis założeń jego filozofii.

Spowodowane to jest pewnie brakiem dużej ilości materiałów źródłowych - Konfucjusz żył w cholerę dawno temu (jakieś 500 lat p.n.e. - czyli na wysokości antycznej Grecji) i mało jest rzetelnych informacji z tamtych czasów. Podstawą książeczki są zatem same główne księgi konfucjańskie - w tym napisana przez Konfucjusza historia Chin (Księga Wiosen I Jesieni) oraz materiały stworzone przez jego uczniów, klimat zatem przypomina raczej ewangelie (“i rzekł Mistrz do Ucznia….”) niż regularną historię.

Poznajemy  najpierw rozbicie dzielnicowe Chin na wzajemnie ze sobą konkurujące księstwa i Konfucjusza, bystrego polityka, dyplomatę-myśliciela na dworze księcia. 

Podstawą myśli konfucjańskiej były - rytuał (?), podporządkowanie się strukturze społecznej (?) wspominanie wyidealizowanej Złotej Przeszłości i humanitaryzm (bądźcie uczciwi i prawi względem siebie, traktujcie dobrze swych chłopów (!).

Miał problem Konfucjusz, by swe nauki przekuć w obowiązującą myśl państwową. Kilkanaście lat podróżował między poszczególnymi księstwami oferując bez powodzenia swe rady i usługi kolejnym władcom. 

Na starość osiadł w rodzinnym księstwie Lu, napisał rzeczoną Kronikę i w godnym wieku (dobrze po 70 the) sobie umarł. A myśl jego mimo upływu 2500 lat wciąż somehow ogarnia Państwo Środka. Tyle, że  po lekturze tek książeczki trudno zrozumieć dlaczego. 

Komentarze