Prosta — wydawałoby się, do bólu — opowieść o „demonie w dziecięcej szafie”, połączona z portretem małżeństwa w kryzysie. Wszystko opowiedziane brawurowo, z perspektywy 8-letniej dziewczynki, z czułym oddaniem dziecięcych stanów emocjonalnych i sposobu widzenia świata. Tak dziś wygląda nowoczesna powieść grozy.
*
Fabularnie naprawdę nie ma tu wiele do streszczania, bo — jak już padło — historia jest wyjątkowo prosta. Jest Rodzina: Mamusia, Tatusiek i 8-letnia Bela. I jest jeszcze „Druga Mamusia”, mieszkająca w szafie dziewczynki. Na początku to najlepsza przyjaciółka Beli: rozśmiesza, uspokaja, bawi się z nią. Stopniowo jednak wszystko się przesuwa. Druga Mamusia zaczyna coraz częściej wychodzić z szafy, pojawia się w innych miejscach — w pokoju, na placu zabaw. Coraz częściej śmiechy przerywają namolne prośby: żeby Bela „wpuściła ją do swego serca”.
Robi się grubo, gdy Druga Mamusia zaczyna pokazywać się innym. Jeszcze występ na przyjęciu towarzyskim — zakończony atakiem histerii jednej z pań, której coś „mignęło” przed oczami — można by zrzucić na karb alkoholu czy lekkich dragów. Ale pewnego wieczoru Mamusia (ta pierwsza) słyszy pod drzwiami dziecięcego pokoju szeptaną rozmowę, wchodzi… i zostaje skonfrontowana z Drugą Mamusią. Wielką, włochatą, z „krzywą twarzą”. Generalnie — demon jak skur… wycięty.
Rodzina w panice ucieka z domu i szuka schronienia u zaprzyjaźnionego małżeństwa. Druga Mamusia podąża jednak krok w krok za Belą; po kolejnej upiornej nocy przerażeni gospodarze odwołują gościnę — trzeba jechać dalej.
Następny przystanek: dom Babci Ruth, mamy Mamusi. Sytuacja się powtarza, demon zjawia się znowu — i, co gorsza, na samym straszeniu się nie kończy; w międzyczasie ginie „przyjaciel” pierwszej Mamusi (tak, Rodzina ma swoje problemy — wybujałe libido Mamusi sprawia, że poza Tatusiem bywają też inni kochankowie).
Skoro demon i tak nie odpuszcza, dalsza ucieczka nie ma sensu. Bohaterowie wracają do domu, by stawić czoła Drugiej Mamusi. Uzbrojeni w kuchenne noże, Tatusiek i Mamuśka ruszają w pogrążone w mroku pomieszczenia…
*
Pomysł na „Coś Się Dzieje W Naszym Domu” jest bardzo, bardzo prosty: demon z dziecięcej szafy. Długo człowiek nie wierzy, że tak prosto i bezpośrednio prowadzona fabuła będzie działać. A jednak — świetnie wykonana i poprowadzona — działa wybornie przez większość czasu. Większość, bo w pewnym momencie następuje dziwny zwrot…
No właśnie... Ta powieść wywołuje cały rollercoaster emocji. Najpierw zachwyt formą — brawurową próbą oddania dziecięcego myślenia i percepcji — 7/10 (od razu wyjaśnię: nie wiem, jak myśli dziecko; zresztą żaden dorosły już nie wie, a książka jest dla dorosłych, nie dla dzieci). Potem zachwyt rośnie, bo do formy dochodzi treść: mroczna, naprawdę groźna, z jump scare’ami mrożącymi krew — 8/10. Dalej ekscytacja nieco opada: uważny czytelnik szybko rozgryza zagadkę i już tylko czeka na dowiezienie historii do końca; kolejne „wejścia” demona zaczynają się do siebie upodabniać — 7/10. No ale nadal jesteśmy na świetnym poziomie.
Aż przychodzi załamanie: finałowe sceny — rodzinne wyznania na nocnej plaży nad jeziorem Michigan — to prawdziwa „downward spiral”. Pomysł słaby, miejscami ocierający się o krindż, i do tego zrealizowany byle jak; jakość leci na łeb na szyję. A kiedy rozczarowany czytelnik liczy, że nastrój poprawi mu finałowe pierxxlniecie, to wchodzi Babcia, cała na biało, z nabzdyczonymi life-coachingowymi komunałami à la wczesny Dean Koontz o „sercu człowieka i różnych w nim pokojach”. Bieda jak w łzawej telenoweli. Taki potencjał tak koncertowo popsuć!
Na szczęście na sam koniec następuje kolejny zwrot akcji i Malerman kopie jak Chuck Norris z półobrotu. Jak wiadomo „finis coronat opus” — i choć „Coś Się Dzieje W Naszym Domu” długo sprawia wrażenie kolejnego „horroru jako metafory dramatu psychologicznego”, to jednak domyka się potężnym, czysto gatunkowym finałem, który zadowoli każdego fana mocnej grozy (pamiętacie „Hereditary”? No właśnie)
Ocena końcowa jest naprawdę wysoka: mocna, zapadająca w pamięć, po prostu potężnie strasząca powieść. Recommended.
Komentarze
Prześlij komentarz