Przejdź do głównej zawartości

Nat Cassidy - "Mary.Przebudzenie Grozy" 6/10

Dobry współczesny horror, łączący blockbusterową, efektowną treść gatunkową z poważniejszymi ambicjami - opisaniem obrazu dojrzałej kobiety w społeczeństwie. Efektowny koktajl przeróżnych motywów i pomysłów, znanych z literatury i filmu grozy, wychodzący (to żaden spojler, autor pisze to już w przedmiocie) z pomysłu “odwróconej Carrie. Jest nieźle (choć uczciwie przyznam, że mogłoby być jeszcze lepiej).


+


50-letnia, samotna Mary mieszkająca sobie cicho i spokojnie w Nowym Jorku nie ma najlepszego momentu w życiu. Niespodziewanie traci pracę w księgarni, gdzie była od wielu lat zatrudniona, landlord równie nagle podnosi jej dwukrotnie czynsz za mieszkanie, a do tego wszystkiego mocno daje się jej we znaki menopauza - bóle brzucha, uderzenia gorąca, bezsenność, cały ten stuff (nie wspomnimy o koszmarnych zwidach podczas przeglądania się w lustrze). 


W tej sytuacji telefon od starej, schorowanej ciotki, która zwraca się do niej z prośbą o przyjazd do Arizony (skąd Mary pochodzi) i pomoc w gospodarstwie domowym stanowi jakąś odskocznię. Nie, żeby Mary lubiła ciotkę, przeciwnie serdecznie jej nie znosi, no ale zawsze zmiana otoczenia, powrót do miejsc znanych z dzieciństwa; no i na dodatek ciotka obiecała zapłacić za pomoc…


Po przyjeździe Mary natychmiast otaczają wspomnienia, ale niestety, raczej z tych złych. Bo też nie miała kobieta miłej młodości. Szybko osierocona (rodzice zginęli w tragicznym pożarze), oddana pod opiekę zimnej, okrutnej ciotki, prześladowana przez koleżanki w szkole (pamiętacie Carrie? no właśnie)  - nic dziwnego, że lwią część tych wspomnień kobieta po prostu wyrzuciła z pamięci. 


Ale pal sześć złą przeszłość, teraźniejszość jest aż nadto upiorna - Mary wszędzie widzi …duchy! Upiory nagich kobiet w zakrwawionych poszewkach po poduszkach naciągniętych na głowy, prawdopodobnie  widma ofiar grasującego pół wieku temu w Arroyo seryjnego mordercy.


Początkowo Mary podejrzewa, że  jest reinkarnacją jednej z ofiar mordercy. Podejmując pracę w archiwum miejskiego szpitala, wspólnie z poznaną tam nastolatką, zaczyna przeglądać stare papiery w nadziei odnalezienia odpowiedzi. 


Tymczasem w okolicy znika w niewyjaśnionych okolicznościach kilka osób a Mary zawsze jest jedną z ostatnich, która widziała zaginionych. Coraz bardziej napięte są relacje kobiety z apodyktyczną, pełną jadu i złości ciotką. Pozornie zahukana siostrzenica też, okazuje się, potrafi okazać charakter. 

W Mary pomału rodzi się złowrogie, przerażające podejrzenie. A może to nie ofiara, może to duch samego mordercy stara się ją opętać i kontrolować jej postępowaniem?


Jakby tego było mało, społeczność Arroyo skrywa jeszcze jedną mroczną tajemnicę….


+


“Mary” to naprawdę niezły, wyrastający trochę z tradycji kingowskiej, horror, powieść bardzo chwalona i nagradzana. Jako jedną z najlepszych książek roku (w gatunku) uznały ją  Esquire, Paste Magazine, CrimeReads, The Lineup i Harper's Bazaar. Mało, w 2024 roku Goodreads (czyli amerykańskie Lubimy Czytać) włączyła ją na listę "the most popular horror novels of the past five years”. 


Ale jednak, wydaje się, czegoś do doskonałości zabrakło - to horror dobry ale nie bardzo dobry. Choć może słowo “zabrakło” tutaj nie pasuje. Problemem “Mary” jest bowiem nadmiar. W tym barszczu pływa zbyt wiele grzybów - są tu duchy, seryjny morderca, jest opętanie, jest niewiarygodna narratorka odzyskująca w stylu znanym z “Harry Angela” świadomość swej osobowości, jest w końcu mroczny “midsommarowy" kult i ludzkie ofiary.  Mnóstwo dobrego, czasem ma się wrażenie, że aż za dużo i że to bogactwo smaków czasem sobie wchodzi w drogę i zaburza harmonię, że wątki fabularne nieprzekonująco się łączą i dość przypadkowo przeskakują między sobą


Jakby tego było mało, wszystkie te gatunkowe ozdoby to okazuje się tylko pretekst, bo “Mary” ma ambicje być Czymś Więcej. Oddam głos Autorowi : “jednym z celów mojej pracy pisarskiej jest obrona i budowanie szacunku dla uprawianego przeze mnie rodzaju literatury, głównie z powodu jego unikatowej zdolności poruszania poważnych tematów pod pretekstem dostarczania rozrywki”. 

No i o ile co do zasady trudno się z Cassidym nie zgodzić, to wykonanie jest trochę nieprzekonujące. Nie bardzo można powiązać zahukanie (przez całe życie!) Mary z problemem menopauzy kobiet, a ogólne refleksje ukazujące brutalność społeczeństwa wobec dojrzałych pań wydają się mało przekonujące. Chyba lepiej byłoby pisać zwykły rozrywkowy horror, czasem samo cos poważniejszego nieplanowane w tekst wyskoczy (tak często bywa u Kinga).


Jest jeszcze jedna cecha “Mary”, jak na gatunkowy horror dość mało w niej strachu, Mimo dużej ilości wydarzeń, mimo elementów gore coś tutaj nie iskrzy i trudno o dreszcze grozy. Może to z uwagi na pierwszoosobową narrację? A może o nutę czarnej komedii, dyskretnie wybrzmiewającą w tle pozornie makabrycznych wydarzeń? Bardzo to lekka lektura, ażby czasem się chciało czegoś mroczniejszego (ktoś czytał “Diabeł Zabierze Was Do Domu” Gabino Iglesiasa? Tego rodzaju mrok).


Warsztatowo jest wszystko na bardzo wysokim poziomie. Świetne portrety obyczajowe (zwłaszcza ciotka Nadine o temperamencie geriatrycznego rockmana robi totalną robotę), lekkie, dobre pióro - powieść jest duża a czyta się dobrze. Choć ofkors znaj proporcją mociumpanie, King toto nie jest i nie będzie, król jest tylko jeden…


Niemniej, mimo narzekań “Mary” to solidna książka. Dla fanów grozy polecane, dla fanów Kinga lektura obowiązkowa



PS.

Coś czuję, że będzie film (lepiej) albo serial (gorzej, bo będą nudy i dłużyzny) - za dobry materiał, za “tłusta” rola tytułowej Mary żeby jakaś gwiazda tej roli nie wzięła.

Komentarze