poniedziałek, 25 lipca 2022

Żertwa 6/10

Antologie słowiańskiej grozy to już stały obraz, taka trochę „świecka tradycja” polskiego fandomu fantastycznego. Wydana przez Wydawnictwo IX „Żertwa” to kolejny tytuł z tej rodziny. Tom gromadzi same tęgie pióra polskiego horroru - w efekcie wyszedł zbiór udany, pełen dobrych, ciekawych tekstów, balansujących - co wynika z samego tematu - pomiędzy grozą a fantasy, a jako że wydawnictwo też przyłożyło się do roboty, to i od strony edycyjnej i redakcyjnej jest pozytywnie (no, z małymi wyjątkami, o których dalej).


Jak to zwykle bywa z antologiami, teksty lepsze przeplatane są tymi mniej udanymi, a może inaczej - różni czytelnicy mają różne temperamenty i oczekiwania, zatem podobać im się będą różne opowiadania dla siebie. Poniższy moja osobista perspektywa :


Zacznę od trzech najlepszych (kolejność zgodna z książkową) :


Michał Stonawski - Lalunia


Mroczna opowieść o dziewczęcym domu poprawczym, do którego trafia obdarzona tajemniczą siłą, umiejętnością kontaktowania się z siłami przyrody dziewczyna. W ośrodku panują klimaty znane z filmów Jesusa Franco - przemoc, lesbijski seks, lubieżni opiekunowie, „fala” wśród więźniarek (opowiadanie nie unika najbardziej drastycznych opisów - scena gwałtu jest wyjątkowo dosłowna i sugestywna). Tycmzasem w pobliskim małym kościółku, jak głosi legenda, straszy Czarna Dama…

Na końcu czeka na czytelników efektowny lynchowski twist, i mimo  tego, że sam finał wydaje się nieco niedopracowany i chaotyczny (w sumie nie do końca wiadomo, co się wydarzyło), to i tak ogólne wrażenie pozostaje wyborne.


Lalunia” to naprawdę wspaniałe opowiadanie, wspaniale przede wszystkim napisane. Przez tekst leci się jak na magicznym dywanie, szybko, wygodnie, elegancko. Łatwość umiejętnego opowiadania to gigantyczna umiejętność Stonawskiego. Byłoby wspaniale, by, obok „okołowarrenowskich” docu-horrorów, które przyniosły mu popularność, znalazł czasami czas na fikcję, szkoda bowiem takiego pióra tylko na reportaże.

Dodatkowe kudosy za świetnie dobraną lokalizację opowiadania - krakowskie Podgórze i wzgórze Lasoty z austriackim fortem i kościołem św. Bartłomieja to znakomita sceneria tej mrocznej historii (Paweł Majka doceni, mimo pewnej umowności lokalną topografię).


Jakub Bielawski  - Na Zażar


Bielawski to już klasa sama w sobie - w „Zażarze” powraca do swoich ulubionych klimatów i tematów - wczesne lata powojenne, emigranci ze wschodu usiłują zbudować nową rzeczywistość w poniemieckiej wsi leżącej u stóp mrocznych Gór Sowich, tymczasem między domy wkrada się śmierć.

Ojciec zmarłego chłopca zwraca się z prośbą o wyjaśnienie tragedii do okolicznego nauczyciela. Ten w trakcie badań  natyka się na dziwny zwrot - „na zażar”, rodem z ludowej piosenki o jakichś „nocnicach”. Być może przybyła ze wschodu staruszka, „wiedząca”, będzie mu mogła pomóc?


Znakomite, bardzo straszące, mocno słowiańskie, do tego doskonale, pięknym językiem napisane - mogłoby stanowić szczególny dodatek do powieści „Dunkel” (opisuje zbliżony okres historyczny) .


Piotr Borowiec - Tylko  Trzy Noce


Zadręczany przez koszmarną żonę- jędzę, zamieniającą mu życie w piekło mężczyzna w końcu nie wytrzymuje i w chwili gniewu chce uderzyć kobietę. Trzeba pecha, że trafiona w ramię kobieta spada ze schodów i ginie.  Sprawca wzywa na pomoc swego przyjaciela, policjanta. Ten pomaga ukryć ślady zbrodni i pozoruje wypadek. 

Dla całej okolicy śmierć kobiety jest wielką ulgą - tragicznie zmarła była bowiem jędzą nie tylko w przenośni, ale i naprawdę. Dokładniej była „bisurkanią”, łemkowską wiedźmą i nie cieszyła się ona dobrą sławą ani sympatią. Wiecznie wściekła, zgorzkniała, nienawidząca całego świata, była, nie bez podstawy, posądzana o wyrządzenie wielu nieszczęść.

Kiedy wiedźma umiera, zaświaty nie przyjmują tego spokojnie. By uniknąć koszmaru, zemsty piekieł, trzeba nad jej grobem przez trzy dni odprawiać rytuał…


Przedłużające się milczenie twórcze Piotra Borowca to duża szkoda dla polskiego horroru, Borowiec bowiem to świetny pisarz, umiejętnie łączący współczesność z motywami, wątkami i klimatem wywodzącym się z klasycznej grozy. Tym razem zabawił się formułą arcysławnego gogolowskiego „Wija”, ozdabiając to słowiańskimi wierzeniami ludowymi, klimatem wschodniej Polski i dużą dawką grozy. Wspaniałe!


Te trzy teksty najbardziej się wyróżniają, ale bardzo dobrych opowiadań w „Żertwie” jest naturalnie  dużo więcej, a wśród nich :


Dagmara Adwentowska - „Pani Piękna Jak Księżyc” - znakomita klimatyczna mieszanka horroru i fantasy - pogańska kochanka księcia Mieszka, walcząc o jego względy z przybyłą z Czech Dobrawą gotowa jest do skorzystania z mrocznej słowiańskiej magii,


Agnieszka Kwiatkowska - „Panienka Z Okienka” - dziennikarka na tropie ciekawego tematu, położona na uboczu wieś, tajemniczy dom na skraju lasu i  dziewczyna w oknie próbująca, niczym lovecraftowski Erich Zann, powstrzymać koszmary lęgnące się w mrocznym borze. 


Wojciech Gunia - „W Dół Rzeki” - pięknie napisany,  przejmujący moralitet; ludzkie okrucieństwo wobec oskarżonej o czary dziewczyny zostaje surowo ukarane przez mszczącą się przyrodę.


I jeszcze, last but not least, Mariusz Wojteczek - „Gdybym Tylko Mogła Latać”. Inspirowana obrazem Jakuba Różalskiego historia nadprzyrodzonego romansu wiejskiej dziewczyny z leśną demonicą (samowiłą). Na plus ciekawy pomysł osadzenia historii w czasach PRL.


Wśród pozostałych opowiadań znajdziemy jeszcze m.in. Annę Marię Wybraniec - „Czerwona Grządka, Białe Kurczątka” - jak zwykle zachwycającą pięknem polszczyzny magiczną opowieść rustykalną opisującą losy pewnej studentki przygotowującej na wsi pracę dyplomową,  Marka Zychlę - „Zawżdy Zwyciężny”, z zabawnym opowiadaniem fantasy, w którym znany już czytelnikom Wi@rus (taki neo-wiedźmin ze spuchniętymi od wdeptywania Złego w ziemię stopami) pokonuje zarażający mieszkańcom pewnego osiedla spisek dwu nieśmiertelnych guślarzy,  czy Artura Grzelaka - „Brnąc Przez Kosodrzewiny” - ponownie bardziej fantasy niż groza;  zagubiony górski wędrowiec błąka się wśród mgieł i kosodrzewiny otoczony prastarą słowiańską magią.


Nieco mniej do mnie przemówiły :


Bartłomiej Fitas - „Kondukt Chorych Dusz” (trochę jak tytuł doom metalowej płyty). Stylizowany na dawną, klasyczną grozę, ociekający wręcz Lovecraftem tekst, w którym zaintrygowany listem przyjaciela narrator przybywa do odległej wioski, by tam przekonać się, panujący na miejscu mór zaraz rozprzestrzeni się po całym świecie. 


Niestety, „Kondukt” napisany jest niezgrabnie, męcząco, chwilami wręcz irytujący czytelnika swoistą nieporadnością narracji i dziwacznymi sytuacjami/zdaniami/zwrotami (a zestawienie szorstkiego tekstu Fitasa z poetyckim pięknem języka AnMariWybraniec  - oba opowiadania sąsiadują ze sobą - zakrawa na złośliwość wydawcy…). O ile w debiutanckiej „Potępionej” ta surowość warsztatowa autora rekompensowana była wyobraźnią i energiczną fabułą, o tyle w „Kondukcie” tego zabrakło. Już lepiej jeszcze raz przeczytać „Maskę Czerwonego Moru”.

PS. Ale cieszę się, że w swej ostrej krytyce jestem odosobniony (sporej części czytelników  z LC opowiadanie się podobało).

i

Maciek Kazmierczak - „Świat Się Zmienia”. Romans człowieka z leśną boginką nie może prowadzić do niczego dobrego. On ją namawia do porzucenia swego życia, ale okazuje się łasy na podszepty pięknych rusałek. Niestety, małe rozczarowanie. Pal sześć, że raczej fantasy niż horror (to dotyczy wielu innych opowiadań zbioru), ale fabuła niezbyt mnie przekonała a zezłościł, podobnie jak u Fitasa, niezbyt przekonujący styl (tutaj chyba nawet redakcja nieco przyspała, bo parokrotnie tekst wręcz „grzęźnie” a trafić można nawet na kwiatek w rodzaju „ponad nimi widniał szeroki choć wąski balkon”). Również w przypadku Kaźmierczaka uważam, że lepiej wypada w większej formie (np. Weirdowy „Wszechmocny”).


+


Na koniec chwila osobistego „się krygowania”. Lista autorów, których prawie wszystkich mam przyjemność i zaszczyt znać osobiście, wydawnictwo, któremu życzę jak najlepiej i chcę wspierać - oczywiste było, że „Żertwę” kupię w dniu jej premiery. Gorzej jednak  z upublicznianiem wrażeń z lektury - z tychże samych względów. Czytelnikiem jestem kapryśnym, łatwo mnie zachwycić, ale i łatwo wkurzyć czy zniechęcić a ostrze krytyki niełacne jest oszczędzać znajomych czy kolegów. Jakby było overall kiepsko, to zmięte w ustach przekleństwa schowałbym chyba do laptopowej szuflady.


Na szczęście „Żertwa” okazała się zbiorem nad wyraz udanym pełnym ciekawych, świeżych, efektownych tekstów. Jej lektura przyniosła mi dużą frajdę, którą chętnie dzielę się z fanami polskiej grozy w niniejszym raporcie czytelniczym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...