W ramach „narodowych” antologii klasycznej grozy wydawanych przez PIW pojawiło się miejsce i na literaturę rosyjską. Przyznam, że agresja Rosji na Ukrainę wzbudziła we mnie chwilowo tak dużą niechęć, że wahałem się, czy w ogóle siadać do lektury, ale po pierwsze, to jednak nonsens, żeby z uwagi na szaleństwo współczesnych polityków i ogłupianych przez nich mas rezygnować z obcowania z wielką kulturą, a po drugie - przecież tzw. klasyczna literatura „rosyjska” obejmuje również twórców…ukraińskich! W tym samego Nikołaja Gogola, którego wspaniały „Wij” stanowi jeden z highlightów omawianej antologii.
Tak się więc rozgrzeszywszy można spokojnie zajrzeć do zbioru.
Ułożony on został jeszcze w latach 70-tych XX wieku, zatem oddaje on główne założenia, z jakimi literatura niesamowita była prezentowana przez kulturę PRL - czyli jako zabytek literacki. Z tego punktu widzenia głównym kluczem wyboru było pokazanie dorobku najwybitniejszych twórców rosyjskich w dziedzinie grozy; w tomie obecni są Aleksandr Puszkin, Michaił Lermontow, Nikołaj Gogol, Fiodor Dostojewski, Iwan Turgieniew czy Anton Czechow.
Po drugie zaś, ułożenie opowiadań w porządku chronologicznym ma charakter literaturoznawczy, pozwala na obserwację zmian kulturowych następujących wraz z upływem czasu w fantastycznej literaturze rosyjskiej. Rozpoczyna się wszystko od naśladownictw tzw. „opowieści hoffmanowskich”, przechodzi w dojrzały romantyzm Puszkina, Lermontowa, Gogola czy A.K. Tołstoja, potem jest charakterystyczna kilkudziesięcioletnia „dziura”, w której fantastyka i groza nie były zbyt popularne, aż nadchodzi koniec wieku XIX, i wraz z nim mroczna nowelistyka Turgieniewa czy w końcu dekadencki, „przybyszewski” modernizm przełomu wieków Briusowa.
Trzy najważniejsze, pomnikowe opowiadania zbioru, należące do kanonu literatury grozy, to :
„Dama Pikowa” Aleksandra Puszkina (9/10).
Żądny pieniędzy młody oficer poznaje opowieść o specjalnym rozdaniu kart, które zapewnia grającemu pewną wygraną. Tajemnicę rozdania posiada pewna stara hrabina. By móc zbliżyć się do staruchy cyniczny młodzian uwodzi mieszkającą z nią wspólnie młodą podopieczną/damę do towarzystwa i, zdobywszy zaufanie naiwnej dziewczyny nocą zakrada się do pałacy hrabiny. Kiedy ta nocą wraca z kolejnego balu, Herman znienacka wyłania się zza parawanu w przebieralni i żąda wyjawienia sekretu. Przerażona starucha pada na atak serca, w nocy jednak młodzieńcowi śni się przeklęte rozdanie. Postanawia je wypróbować w kasynie…
„Dama Pikowa” ma już blisko 200 lat, ale wciąż urzeka ponurą fabułą, pełnymi napięcia i grozy scenami a przede wszystkim świetnym studium charakterów. Trzy główne postaci - próżna, komiczna w swym zaprzeczeniu starości hrabina, naiwna podopieczna, cyniczny, odrażający moralnie Herman, są oddane znakomicie. Do tego jeszcze „Dama” stanowi efektowne studium szaleństwa, ogarniającego głównego bohatera.
„Wij” Nikołaja Gogola (10/10)
Pewien student teologii podczas swych wędrówek spotyka wiedźmę - „latawicę”, przełamuje jej czary siłą swej modlitwy a następnie…bije kobietę do nieprzytomności znalezionym drągiem.
Wkrótce okazuje się, że piękna córka okolicznego możnowładcy zmarła, po bardzo krótkiej i ciężkiej chorobie. Jej ostatnim życzeniem było, by przez trzy noce do pogrzebu u jej trumny odprawiał modły rzeczony student.
Młodzieniec się do dziwnej roboty nie pali, czuje coś niepokojącego, ale możnym się nie odmawia (zwłaszcza po tym, jak dla pewności przysłał po bakałarza swych kozaków, którzy biorą go praktycznie w niewolę).
Na miejscu, ku rosnącej zgrozie, student w zmarłej rozpoznaje….zatłuczoną przez siebie czarownicę. Nocą, gdy zostaje zamknięty wraz z trumną dziewczyny w kaplicy, zaczynają się czary. Martwa wiedźma wraca do życia, rzuca klątwy, przyzywa demony i licha na pomoc. Zabezpieczony w świętym kręgu teolog (Mark Sabat się kłania) jakoś wytrzymuje do rana, ale czekają go jeszcze dwie noce…
Ukraińska baśń ludowa spisana przez Gogola zaczyna się jak zabawna komedia, stopniowo jednak tężeje mrokiem i narastającym poczuciem niesamowitości by w finałowych scenach po prostu eksplodować serią przerażających jump scare’ów. „Wij” to jest „słowiańska groza” at its best ” to absolutny kanon światowej grozy, dziesiątki razy przerabiany, adaptowany czy cytowany. Absolutnie konieczna lektura, straszy do dziś!
i najważniejsze danie na koniec :
„Rodzina Wilkołaka” (sic!) Aleksieja K. Tołstoja (10/10)
Podróżujący przez Serbię Francuz, baron d’Urfe, natrafia wieczorem do gospodarstwa, którego mieszkańcy z niepokojem oczekują powrotu seniora rodu, niejakiego Gorczy, który przed trzema dniami wyruszył w góry w pościgu za lokalnym zbójem. Wraz z nastaniem zmroku Gorcza wyłania się z lasu niosąc w ręku głowę zabitego wroga, nikt się jednak nie cieszy. Bladego jak śmierć, rannego starca otacza jakaś ponura aura; płoszą się konie, warczy pies, starszy syn podejrzewa, że ojciec został ukąszony przez….wampira (a jak!), nie ma jednak odwagi by sprzeciwić się jego woli.
Wkrótce zło i śmierć spadają na rodzinę. Ginie gdzieś mały chłopiec, widziany był nad ranem z dziadkiem, Gorcza jednak również znika bez śladu. W nocy dziecko wraca do domu i przy oknie, blade, błaga mamę, by otworzyła drzwi….
Francuz, jak to Francuz, pośrodku koszmarów….usiłuje uwieść śliczną młodą córkę Gorczy, Zdenkę; nakryty w swych próbach przez jednego z braci wyjeżdża, ale obiecuje powrót.
Po paru miesiącach, wieczorem, faktycznie ponownie pojawia się we wsi.W przeklętym domu mieszka już tylko samotna Zdenka, reszta rodziny umarła….
Najpierw wyjaśnienie. Aleksiej K. Tołstoj napisał swe opowiadanie po francusku jako „Familie de Vurdulak” (inspirując się jedną z mrocznych ballad Prospera Merimee ze zbioru „La Guzla” - czyli nasze, słowiańskie „Gusła”). Ten jego „wurdulak” jest niczym innym, jak absolutnie klasycznym wampirem - bladym, nocnym krwiopijcą z długimi zębami, uciekającym od krzyża i zarażającym wampiryzmem swe kolejne ofiary. Tłumaczący opowiadanie Rene Śliwowski zrobił tu spory błąd merytoryczny, kierując się bowiem podobnym brzmieniem użył, zupełnie z czapy, słowa „wilkołak”, a jako żywo żadnych wilków ani wilkołaków w tekście nie ma.
Ale to zupełnie be znaczenia wobec siły samego opowiadania - to jedno z najstraszniejszych opowiadań klasycznej grozy w ogóle, makabryczne, ponure, pełne jump scare’ów i pełnych napięcia, zupełnie filmowych scen. Po prostu trzeba znać!
Inne opowiadania poza tą pomnikową trójką są mniej znaczące, ale warto na niektóre zwrócić uwagę.
„Samotny Domek Na Wyspie Wasiliewskiej” Tita Kosmokratowa wymyślił tak naprawdę sam Aleksandr Puszkin, opowieść krążyła ustnie po salonach Petersburga a Tit Kosmokratow później ją za zgodą poety, spisał.
W tytułowym „samotnym domku” mieszkają uboga matka i piękna córka. Z dziewczyną spotyka się urodziwy, dobrze urodzony młodzieniec, ale, po początkowych uniesieniach traci zainteresowanie, rzucając się za namową swego przyjaciela w „wielki świat” salonów Petersburga. W tym świecie czeka na bohatera pewna piękna, tajemnicza hrabina, nie szczędząca mu, tak to oględnie napiszmy, wyrazów sympatii.
Młodzian, początkowo jest oczarowany blichtrem i oszołomiony powodzeniem, dowiaduje się jednak ze zdumieniem, że w tym czasie, kiedy on hulał na rautach i zabawach, jego „przyjaciel” usiłuje poderwać piękną córkę ubogiej matki. Ale jak to! Podrywać to my, a nie nam! myśli oburzony mężczyzna i rusza z wyrzutami do znajomego…
Ta ponura, mroczna opowieść o niestałym młodzieńcu i „innych szatanach” którzy uwodzą go blichtrem „wielkiego świata” posiada wyraźne analogie z prawdziwym życiem Puszkina, o czym fascynująco pisze we wstępie (i biogramie poety) Rene Śliwowski.
„Sztoss” Michaiła Lermontowa (poeta zginął w pojedynku przed jego ukończeniem) ciekawy jest głównie z uwagi na samego autora a opisuje bohatera zgrywającego się w karty z, prawdopodobnie, diabłem do ostatnich pieniędzy,w nadziei zdobycia serca ukochanej kobiety (don’t ask, it’s a romantic novel…) gotowego w końcu postawić swą duszę w zastaw.
„Bobok” Fiodora Dostojewskiego to zabawna humoreska, w której leżący obok siebie na cmentarzu zmarli przekomarzają się równie energicznie, jak czynili to za życia; dopiero rozkład powoduje, że faktycznie ich dusze znikają w niebycie.
„Pieśń Triumfującej Miłości” Iwana Turgieniewa wprowadza egzotyczny klimat - dwu mężczyzn rywalizuje o rękę pięknej kobiety, przegrany wyjeżdża w daleką podróż, by po latach wrócić i przy pomocy indyjskiej magii próbować odzyskać ukochaną (opowiadanie przeniósł na ekran Andrzej Żuławski w swym debiutcie z 1967 roku, jeszcze w formacie telewizyjnym, z Beatą Tyszkiewicz w roli głównej.
„Czarny Mnich” Antona Czechowa - bohatera nawiedzają wizje tytułowego mnicha. W trakcie rozmów fantom wbija mężczyznę w przekonanie o posiadaniu rozlicznych, nadzwyczajnych talentów. Żona nie podziela mężowskich fascynacji zwidami (życie….) uważa je raczej za przejaw choroby psychicznej i usilnie namawia bohatera na leczenie. Kuracja faktycznie przynosi efekty, zjawa przestaje nawiedzać mężczyznę, ale wraz z tym niknie jego poczucie wyjątkowości, energia, która miała rzucić mu świat do stóp. O swą przeciętność, brak talentów i sił sprawczych rozzłoszczony i zawiedziony mąż oskarża „przyziemną” małżonkę…
Czechow prozy fantastycznej nie pisał prawie wcale, „Czarny Mnich” też tak do końca nie jest opowieścią niesamowitą, raczej depresyjnym psychodramatem, ale to kawał świetnej literatury, wart poznania, bo zostaje z czytelnikiem na długo.
„Siostry” Walerija Briusowa to modernizm przełomu wieków na pełnej petardzie, spowity oparami opium i anyżkowym zapachem absyntu. Jeden dom i mieszkające w nim razem trzy siostry, kochające jednego mężczyznę. Pierwsza z nich jest jego żoną, druga kochanką, trzecia, mimo że niedostępna dziewica, również obsesyjnie go pożąda. Splot pożądania, miłości, nienawiści i zazdrości prowadzi do zbrodni. Sam autor nie ukrywał swej fascynacji Stanisławem Przybyszewskim i jego twórczością - i takie właśnie, „młodopolskie”, narkotyczno-erotyczne są „Siostry”.
I jeszcze „Mały Człowiek” Fiodora Sołoguba, uderzająco przypominający późniejszą powieść Richarda Mathesona „ Człowiek, Który Nieprawdopodobnie Się Zmniejszał”. Niewysoki kupiec, cierpiący na kompleksy wobec żony, kobiety wysokiej i rozłożystej, kupuje tajemniczy „ormiański” eliksir, który ma ją znacząco pomniejszyć. Przez przypadek sam wypija miksturę i z narastającą grozą zaczyna coraz bardziej maleć. Traci szacunek i poważanie, znajomych w pracy, krewnych, samej żony…
+
Zdanie podsumowania - zbiór PIWu jest znakomity merytorycznie. Wielcy autorzy, doskonałe opowiadania, rasowe tłumaczenie, ciekawe opracowania krytyczne - wstęp i biogramy pióra Rene Śliwowskiego i posłowie Macieja Płazy. Dla fanów literackiego horroru najważniejsze będą trzy bliżej omówione opowiadania, kamienie milowe gatunku, zaś cały tom będzie gratką dla wszystkich miłośników dobrej literatury klasycznej.
PS.
Niestety, w zbiorze brakuje paru wybitnych tekstów klasycznej grozy rosyjskiej; „Wiedźmy Kijowskie” ukraińskiego autora Oresta Somowa, „Czerwony Kwiat” Wsiewołoda Garszyna i „Szczurołap” Aleksandra Grina - cała trójka, dziś zapomniana, zasługuje na odświeżenie i przypomnienie.
PPS.
Popularność „Damy Pikowej”, „Wija” i „Rodziny Wilkołaka” spowodowała powstanie szeregu adaptacji filmowych. Szczególnie zwrócę uwagę na tzw. „stare kino” - sowieckiego „Wija” z 1967 oraz znakomite adaptacje włoskie - „Black Sunday” (Wij) z 1960 i „Black Sabbath” (Rodzina Wilkołaka) z 1963 Mario Bavy (od tego drugiego filmu nazwę wziął pewien znany zespół…).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz