niedziela, 13 czerwca 2021

Jakub Małecki Zaksięgowani 4/10

Jakub Małecki - jedna z gwiazd literackiego mainstreamu w Polsce, rozpoczynał, jak pewnie niektórzy pamiętają, jako twórca grozy, tomem opowiadań „Zaksięgowani”. Blurb okładkowy zapowiadający „opowiadania o piekle świata finansów i biurowców (…) sprzedawców ubezpieczeń, pracowników koncernów, których uczynki zostały zaksięgowane na fakturze dobrego i złego” rozbudzały nadzieje na korporacyjną grozę w stylu Thomasa Ligottiego.  Niestety, nadzieję płonną -  szumnie zapowiadane klimaty korporacyjne pojawiły się tylko w niektórych opowiadaniach zbioru a posłużyły raczej jako element scenografii (trochę na zasadzie znanej metody twórczej -  „spójrz na świat wokół siebie, opisz go i wrzuć w to nieco fantastyki”), nie jako przemyślany element konstrukcyjny fabuły. 


Głównym  zarzutem wobec „Zaksięgowanych” nie jest jednak brak „korporacyjnej” grozy, a, generalnie, brak grozy. W tym elemencie Małecki fanom literackiego horroru ma do zaoferowania naprawdę niewiele. Pomysły na kolejne opowiadania są często nieprzekonujące; czasem są one boleśnie banalne (śmierć jako stara baba wędrująca między ludźmi w „Oszronionych Palcach Magików” czy odwiedzająca umierających pacjentów szpitala pod postacią chłopca z kredkami - „Strach Przed Malarzem”), czasem dla odmiany odjechane i dziwaczne do granic irytacji czytelnika („Pan Pianista I Czarty”, „Pisarze I Mordercy”), a najczęściej po prostu przeciętne i nie pozostające na dłużej w pamięci.

+

Zbiór ma klamrową konstrukcję - pierwsze i ostatnie opowiadanie tworzą całość, opartą o, wyeksponowaną również na okładce, metaforę „gry ludzkimi losami na szachownicy życia”. Niestety, oba opowiadania mocno rozczarowują (nb. motyw szachownicy ze znacznie lepszym efektem dramatycznym pojawia się w „Trupiej Otusze” Dana Simmonsa) - wydumaną, mało zborną fabułą, nieprzekonującymi metaforami i brakiem napięcia. A co w środku ?


Zacznijmy od tego „piekła świata finansów”. Powracającą figurą jest tutaj klisza fabularna „doradcy, który wpadł w szał”. W „Wyborze” taki właśnie sfrustrowany pracą sprzedawca-konsultant  w ataku furii morduje klienta, gdy zaś opada z niego gniew, dostaje od Losu szansę cofnięcia czasu o feralne pół minuty. Zgadza się bez namysłu, nie zwracając uwagi, że kiedyś to brakujący czas trzeba będzie oddać. Niestety, uzasadnienie szału nie przekonuje a kończąca opowiadanie ckliwa metafora „straconego czasu” jest banalna i nieudana. 

„Warszawa” opisuje perypetie i frustracje kolejnego sprzedawcy produktów finansowych przybierające bizarrową postać kamiennego psa (sic!), wyłaniającego się z chodników i ulic stolicy, symbolizującego (dość kwadratowy ten symbol…) warszawski zdehumanizowany pościg za sukcesem i pieniądzem. 

Inny bizarrowy pomysł pojawia się w opowiadaniu „Oko”. Tytułowe oko, otwarte w ranie na ciele kolejnego sprzedawcy, okazuje się cennym doradcą finansowym. Dzięki jego poradom bohater szybko spłaca kredyt, zyskuje nowe środki. Jednak za pomoc Oka należy zapłacić, a  nasz konsultant o tym obowiązku zapomina, co wiedzie to  krwawego finału (tak, znowu mamy atak szału wobec marudnych klientów…).

No i na koniec najbardziej udanie w tej grupie opowiadanie, „Czciciele” - opis kultu, jakim otoczona została…plama pleśni na ścianie kuchenki w biurze ubezpieczeniowym.


Ale najlepszym tekstem w „Zaksięgowanych” nie jest wcale korpo-horror, a „dresiarski” „Król Ruger Na Zbutwiałym Tronie”. Dwóch osiedlowych osiłków zawleka pobitego do nieprzytomności przeciwnika do tunelu pod przejazdem kolejowym pobitego. Gdy koledzy pobitego przytrzasną wyjście z tunelu ciężką płytą betonową, w ciemności ożyją dziecinne lęki, prowadząc do tragedii. Jeśli jakieś opowiadanie zostanie w pamięci, to najprawdopodobniej właśnie „Ruger”, mroczny, ponury i pełen autentycznej grozy.  

Niezły jest również „Każdy Umiera Za Siebie” - opis ostatnich chwil marynarzy uwięzionych w zatopionym okręcie podwodnym „Kursk”, których nawiedzają przed śmiercią  duchy przeszłości. Owszem, sam pomysł nie grzeszy nadmierną oryginalnością, ale fachowe wykonanie zasługuje na szacunek.


Jeszcze dwa opowiadania, w których pod osłoną grozy/weirdu Małecki opowiada o utracie. W „Nic” jest to żona, która zraniona zdradą opuszcza bohatera, który szuka ukojenia w tajemniczym, opuszczonym mieszkaniu. W „Za Godzinę Powinna Tu Być” narrator, niczym współczesny Hiob, traci całą rodzinę. Niestety, oba teksty nieco irytują mało wiarygodną psychologią postaci - można odnieść wrażenie, że Małecki był po prostu za młody, by wiarygodnie opisać niektóre odczucia i przemyślenia.

+

Parę słów podsumowania. Oczywiście, wbrew moim narzekaniom, Małecki umie pisać, i to dobrze, to jasne. Dobrze wychodzi mu realistyczny opis, elementy obyczajowe. One dowodzą, że Małecki jest pisarzem utalentowanym, ma dobre oko do obserwacji i dobre pióro do opisania zaobserwowanych sytuacji. Psychologia postaci, owszem, często zawodzi, ale to złożyłbym jeszcze na karb debiutu, wierząc, że autor, dojrzewając i brnąc coraz głębiej w życie  będzie miał coraz więcej i ciekawiej do opowiedzenia (tak, podejrzewam, rozwija się jego kariera). Jednak w „Zaksięgowanych” siląc się na niesamowitość ponosił często porażkę. Zbyt dziwaczne metafory, bez urody i grozowego powabu, irytujące zachowania i przemyślenia bohaterów, banalność niektórych rozwiązań fabularnych i, generalnie, brak grozy rozczarowują.  

Jako człowiek życzliwy cieszę się z powodzenia, jakiego zaznaje mainstreamowa proza Jakuba Małeckiego, ale jako człowiek złośliwy cieszę się z faktu, że Małecki porzucił pisanie „grozy”. Lepszy „polski Paolo Coelho” niż kolejny „polski King”. Zwłaszcza, że ta groza wychodziła Małeckiemu po prostu bardzo przeciętnie.


PS.

Czytelnikom zainteresowanym dobrą korporacyjną grozą (a w szczególności motywem „pracownika, który nie wytrzymał”) polecam „My Work Is Not Yet Done” Thomasa Ligottiego. Jej polskiego przekładu - „Jeszcze Nie Skończyłem” - dokonał…Jakub Małecki ! Niestety, znaleźć jest tę mini-powieść bardzo trudno (wydała ją lata temu „Fantastyka” - ten numer z Ligottim jest naprawdę ciężki do upolowania). Trzeba liczyć na OKulturę i Wojtka Gunię, że nas ASAP nowym przekładem uraczą. To byłaby absolutna petarda!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Andrzej Zahorski - Stanisław August Polityk 6/10

Zgrabnie napisana biografia ostatniego króla Polski. Dowiadujemy się o jego młodzieńczych latach, o romansie z (przyszłą) carycą Katarzyną (...