„Blues Duchów” to pierwsza część „Trylogii Pine Deep”, energiczny, nowoczesny „wszystko/mający” horror, z jednej strony odwołujący się do klasyki gatunku, z drugiej do nowoczesnych trendów sensacji i thrillera.
+
W 1976 roku miasteczkiem Pine Deep wstrząsnęła fala morderstw, głównie dzieci i nastolatków. Sprawcę zbrodni wykrył i zabił czarnoskóry robotnik rolny, zamiast nagrody jednak sam został zlinczowany po tym, jak w środku nocy dopadła go, zakrwawionego po walce z potworem, grupa ochotniczych stróżów prawa.
Mija 30 lat. Uczestnicy ówczesnych wydarzeń nadal mieszkają w Pine Deep, a nad miasteczko nadchodzi niebezpieczeństwo. Trójka uciekających przed policją przestępców ma wypadek w obrębie miasteczka (ich samochód wpada na pole kukurydzy). Jeden z nich ginie, drugi jest ranny w wypadku ale trzeci…trzeci to psychopatyczny seryjny morderca. Nie zawaha się przed niczym, by zdobyć środki na dalszą ucieczkę.
To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Po pierwsze - „zło nigdy nie ginie” - zabity 30 lat wcześniej potwór wciąż rozciąga swój mroczny wpływ na okolicę. Ma swoich wyznawców (kultyści ! Ihaaa!), łączy się też z umysłem zbiegłego psychopaty. Burmistrza, który jako dziecko, ciężko ranny, ledwo uszedł z rąk mordercy, prześladują przerażające koszmary, w których sam zamienia się w monstrum, lokalny fanatyk religijny zaś przekracza próg szaleństwa…
Przeciw rosnącemu w siłę złu staje tylko nieświadoma niczego policja oraz manager „Przerażających Przejażdżek”, lokalnego parku rozrywki…
+
Zacząć trzeba od podkreślenia faktu - „Blues Duchów” to nie jest samodzielna powieść ! To pierwsza część trylogii, Stephen King wszystkie jej części wydałby pod jednym tytułem jako kolejne 1000 stronowe monstrum. Wszystkie fabularne wątki są szeroko pootwierane, a na ich zamknięcie poczekać będzie do ostatniego tomu.
Nie przypadkiem jednak przywołany został tutaj Stephen King. „Blues Duchów” bowiem czyni zadość standardom najlepszych powieści Króla. Niewielka społeczność, szereg ciekawie wykreowanych, pozostających w różnych wzajemnych relacjach, postaci, bardzo energiczna, przyjazna czytelnikowi narracja - to cechy typowe dla prozy wielkiego Stefana, cechy, które umiejętnie zaadaptował dla swej opowieści Maberry.
„Blues Duchów” to, jak napisałem, horror „wszystkomający”:
- klasyczne monstra rodem sięgające do czarno białych horrorów Universalu ? - są,
- Złowrodzy, spiskujący, quasi-sataniczni kultyści ? - są,
- Powracające duchy przeszłości ? - i owszem,
- Współcześni psychopaci z kart powieści Thomasa Harrisa ? - no pewnie,
- W bonusie jeszcze brutalni przestępcy, ba, nawet dla fanów Guya N. Smitha pojawia się amerykański odpowiednik „trzęsawiska” !
Tak, fani rozrywkowego horroru bedą mieli przy lekturze „Bluesa Duchów” przednią zabawę. Powieść jest pełna brutalności, jump scare’ów, suspensu, doskonale napisana (wybornie wypadają zwłaszcza liczne sceny akcji).
Powieść została wyróżniona nagrodą Bram Stoker Award w roku 2006 za najlepszy debiut. W kategorii „najlepsza powieść” Maberry musiał uznać wyższość … Stephena Kinga i jego „Historii Lisey” (zero zdziwu :-) ).
Petarda, nie ma to tamto. Instant classic. Już mnie ciekawość pali, co będzie się działo w kolejnych tomach - „Song Umarłych” i „Wschód Złego Księżyca”
PS.
Ciekawe, że „Blues Duchów” stanowił tak naprawdę początek dużej kariery pisarskiej Maberry’ego. Maberry w momencie jej wydania miał już 48 lat (rocznik 1958), więc trudno go uznać za młodzika, niemniej od tamtej pory publikuje niezwykle aktywnie. Cała trylogia Pine Deep wydana została w Polsce w ramach tzw. „drugiej serii Amber Horror” (z lat 2008-2010, do dziś można wygrzebać w różnych Tanich Książkach).
W Polsce wydany został również „Pacjent Zero”, rozpoczynający długi, do dziś pisany, cykl przygód detektywa Joe Ledgera.
PPS.
Aż dziw, że nikt jeszcze tego nie nakręcił. W dzisiejszych realiach spodziewałbym się jakiegoś fancy serialu na platformach streamingowych. Murowany hit.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz