czwartek, 30 lipca 2020

Whitley Strieber Wilkołaki 6/10

Ciekawe, świeże ujęcie tematu wilkołaków, bardziej animal horror niż opowieść o przeklętym monstrum. Nie bez częstych w czasach „złotej ery horroru” wad i niechlujności, ale książka warta poznania i, co by nie mówić, nieco w historii gatunku kanoniczna. 

+

Na brooklyńskim złomowisku odnalezione zostają zmasakrowane zwłoki dwu policjantów. Rozszarpane ciała noszą ślady zwierzęcych zębów, dlatego komendant policji, starając się o szybko wyjaśnić sprawę, (by dobrze wypaść w opinii publicznej, zbliżają się wybory na to stanowisko), zamyka śledztwo uznaniem, że ofiary zostały zaatakowane przez biegające w okolicy zdziczałe psy. 

Prowadząca śledztwo para detektywów ma poważne wątpliwości. Zamordowani mężczyźni byli na służbie, uzbrojeni i czujni, wydaje się mało prawdopodobne by zwykłe psy były w stanie ich zagryźć. Gdy w piwnicach opuszczonych nowojorskich kamienic odnalezione zostają zwłoki kolejnych ofiar, rozszarpane w identyczny sposób, detektywi szybko (m.zd. za szybko…) dochodzą do przekonania, że w mieście musi grasować wataha morderczych, inteligentnych bestii.

  Wprawdzie ich przypuszczenia są odrzucone przez władze policyjne jako niepoważne, a oni sami wyśmiani, niemniej wilkołacka wataha uznaje ich istnienie za zagrożenie i mając zamiar utrzymać swe istnienie w tajemnicy rozpoczyna polowanie na ludzką parę…

By przekonać szefostwo do swych racji, policjanci postanawiają zdobyć zdjęcia potworów. Wyposażeni w odpowiedni sprzęt czają się nocą na dachu nowojorskiego wieżowca, czekając na atak… 

+

Whitley Strieber postanowił na przełomie lat 70-tych i 80-tych  odświeżyć w horrorze gatunkową formułę postaci wilkołaka i wampira.   Uczynił to pisząc w 1978 roku „Wilkołaki” („Wolfen”) a w 1981 „The Hunger” (do tej pory w Polsce niewydaną, znaną powszechnie z ekstrawaganckiej, „teledyskowej” adaptacji kinowej  pt. „Zagadka Nieśmiertelności”). Obie powieści opierają się o zbliżone założenie fabularne - ludożercze potwory nie mają w nich nadprzyrodzongo charakteru, są żyjącą obok ludzi, odrębną rasą (co ciekawe,  Strieber wprowadza postaci „wampirów” w „Wilkołakach” w odmiennym charakterze - tutaj są one ludzkimi pomocnikami i współpracownikami wilkołaczej rasy).

W konsekwencji powyższego założenia „Wilkołaki” okazują się, wbrew pozorom i być może oczekiwaniom, swoistym animal horrorem. Nie ma tutaj przemian w świetle księżyca i cygańskich guseł, nie ma cierpień człowieka zmieniającego się nocą w okrutną bestię; jest po prostu odrębny od ludzkiego gatunek. Zwierzęcy, ale inteligentny, ukryty przez wieki przed ludzką wiedzą, a w razie bezpośredniego spotkania śmiertelnie niebezpieczny.

Strieber spore fragmenty narracji prowadzi z perspektywy wilkołaków (czasami na zasadzie „drugiej kamery” pokazując te same wydarzenia). Co szczególne, na tyle dobrze umie on oddać uczucia  i relacje panujące wewnątrz sfory, że w pewnym momencie czytelnik zaczyna prawie że im kibicować - a przynajmniej rozumieć motywacje stojące za zachowaniem wilkołaków. Ciekawe i zgrabne.

Kolejny duży plus to dynamiczne, dobrze napisane sceny akcji i znakomity suspens finału (nawet pomijając całkowitą nonsensowność „planu” bohaterów).


Nieco gorzej powieść wygląda od strony wykonania. Fabuła zbudowana jest przeciętnie, autor nadmierny nacisk położył na policyjne gierki i układy, za mały z kolei na samo śledztwo i wykrycie wilkołaków (stanowczo za proste, prawie deux ex machina) Do tego dodać trzeba nieprzekonujący wątek osobisty z policjantką rozerwaną pomiędzy mężem a kumplem z pracy. 

Zaburzone są też proporcje. Finał opowiadanej historii następuje znienacka, pozostawiając niektóre jej wątki i wcześniejsze tropy gwałtownie pourywane (jakie są losy sfory? policyjnego śledztwa? politycznych rozgrywek na szczytach policyjnej władzy?). W rezultacie powieść stwarza wrażenie jakby niedokończonej, a przynajmniej zamykanej w pośpiechu.

Kiepsko jest  z techniką. Drętwa, mało interesującą fraza, okropne momentami dialogi. Do tego dochodzi nieco błędów rzeczowych (czy Wilson jest „po pięćdziesiątce” czy ma 44 lata ? To duża różnica, również w jego wzajemnej relacji z 34 letnią partnerką).


Podsumowując, wyborny pomysł wyjściowy, nieco słabsze wykonanie, trzymający w napięciu finał. Klasyka „złotej ery”, ważna, godna polecenia powieść. Kanoniczna lektura.



PS.

„Wilkołaki” zostały przeniesione na duży ekran, z Albertem Finneyem i Diane Venore w rolach głównych. Niestety, nie widziałem tego filmu - budzi drastycznie odmienne oceny, od bardzo pochwalnych do bardzo krytycznych. Średnia z imdb jest jednak, zwłaszcza jak na horror, bardzo wysoka - 6,3. Wielce jestem tego filmu ciekaw.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Andrzej Zahorski - Stanisław August Polityk 6/10

Zgrabnie napisana biografia ostatniego króla Polski. Dowiadujemy się o jego młodzieńczych latach, o romansie z (przyszłą) carycą Katarzyną (...