niedziela, 30 września 2018

Ira Levin Żony Że Stepford 10/10

Znakomity paranoiczny horror, młodszy krewny "Dziecka Rosemary", poruszający do dziś żywe i budzące namiętności tematy równouprawnienia, i, powiedzmy, ideologii gender. Tytułowa "żona ze Stepford" stała się już obiegowym określeniem "perfekcyjnej pani domu".

Młode małżeństwo przeprowadza się z dużego miasta do spokojnego Stepford. Żona, kobieta energiczna, nowoczesna z zaskoczeniem przyjmuje fakt, ze jedyną działającą w mieście organizacją społeczną jest konserwatywne Stowarzyszenie Mężczyzn, do którego, "dla świętego spokoju" przystępuje również jej postępowy  mąż.

Kobieta, wspólnie z poznaną w Stepford przyjaciółką, usiłuje animować ruch równouprawnienia kobiet, Niestety, starania obu pań rozbijają się o mur obojętności miejscowych gospodyń domowych, zainteresowanych wyłącznie zachowaniem idealnego porządku i gotowaniem smacznych posiłków dla swych rodzin. Co dziwne, kroniki miejskie sprzed raptem paru lat opisują działające wówczas prężnie w mieście organizacje kobiece.
Przyjaciółki, podejrzewając, że na zmiany w charakterze kobiet ze Stepford wpływ mają jakieś związki chemiczne w okolicach miasta, wymuszają na swych mężach zgodę na przeprowadzkę, zaczynają szukać nawet nowych domów. Obie chcą tylko doczekać końca roku szkolnego.
Niestety, nachodzi dzień, kiedy zmiana dotyka również się ostatniej przyjaciółki Już nie ma mowy o żadnej przeprowadzce. Bohaterka, samotnie stawiając opór narastającej paranoi, uświadamia sobie w pewnym momencie przerażającą prawdę. Jedynie ucieczka z upiornego miasta może ją uratować...


Czasami "Żony Ze Stepford" bywają krytykowane za zbyt małą ilość grozy w grozie. Zupełnie nie zgadzam się  z tą oceną. Owszem, brak w książce jump scenes, brak obrzydliwości czy przemocy. Horrory Levina są eleganckie i delikatne w formie, ale absolutnie przerażające w treści. Zamiast pulpowych erupcji przemocy czy złego smaku czytelnika otacza charakterystyczna dla weird fiction atmosfera odrealnienia i stopniowo narastającego niepokoju.  Ale np. w jednej z  najbardziej przerażających scen w książce , swymi "nowymi" mamami zachwycone są dzieci ("mama jest zawsze miła, nigdy się nie złości, robi ciepłe kolacje. Niech zawsze już będzie taka"). Brrrr ! Niech ktoś napisze, że Levin nie straszy !

"Żony Ze Stepford" są  momentami uderzająco podobne do "Dziecka Rosemary". W obu powieściach mamy do czynienia z tajnymi stowarzyszeniami, których spiski, oplatają swymi mackami samotne, pogrążające się w paranoi, bohaterki,nie mogące liczyć nawet na najbliższych. Takie balansowanie na granicy prawdopodobieństwa to mistrzowsko prowadzona przez Levina gra z czytelnikiem  (być może wszystkie wydarzenia to tylko urojenie umysłu rozhisteryzowanych kobiet?)
Doskonałe jest również, że Levin nie usiłuje wszystkiego na siłę wyjaśniać.W zasadzie nie wiemy, czym są "żony ze stepford". Dobra, to, prawdopodobnie, idealne androidy, ale, powieść nagle mnoży kolejne wątpliwości. Czy, rzeczywiście, posiadając takie zdolności, możliwości, technologię, mężczyźni ze Stepford używali wszystkiego tylko w celu stworzenia potulnych domowych robotów ?Przecież to śmieszne.

Elegancja u Levina dotyczy nie tylko treści, ale i formy. Powieść jest napisana bardzo sprawnie, lekko, i minimalistycznie - nie ma w niej ani jednego zbędnego słowa. W rezultacie z książki, którą Stephen King rozpisałby na jedną ze swych pomnikowych cegieł, otrzymujemy miniaturkę formatu pulpowych książeczek - idealną na jedno deszczowe popołudnie.


Doskonała książka - w niczym nie ustępująca swej sławnej poprzedniczce. Nic dziwnego, że aż dwukrotnie była ona ekranizowana. Polecam zdecydowanie starszą wersję - horror zgodny z duchem oryginału. Nowsza wersja nakręcona jest z wyraźnym przymrużeniem oka, jako komedia sci fi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Andrzej Zahorski - Stanisław August Polityk 6/10

Zgrabnie napisana biografia ostatniego króla Polski. Dowiadujemy się o jego młodzieńczych latach, o romansie z (przyszłą) carycą Katarzyną (...