czwartek, 19 września 2024

John Webster - "Biała Diablica. Księżna d'Amalfi" 5/10

Jest taka teoria, że początków gatunkowej literatury grozy szukać należy w elżbietańskich “revenger tragedies” (od jednej z wówczas najsłynniejszych sztuk, “The Revenger’s Tragedy”). Każdy do dziś zna najsłynniejszego ówczesnego twórcę, to William Shakespeare, chętnie korzystający z makabry i grozy w swych tragediach. Ale byli i inni - Cyril Tourneur, Thomas Middleton i właśnie John Webster, którego “Biała Diablica” uznawana jest za znaczącą w dorobku rodzącego się literackiego horroru. Ajwaj…


+


Oto “Biała Diablica” - Pewien książę pałą miłością do pięknej damy, z wzajemnością zresztą. Problem jest jednak taki, że książę ma żonę a piękna dama - męża. No i co tu z tym można by zrobić ?… 

Jak się wkrótce szczęśliwie dla ich uczucia okazuje obydwoje, trzeba trafu, wdowieją. Tak, słusznie się każdy czytelni domyśla, zakochani mocno dopomogli swemu szczęściu… Teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, by się pobrać  i móc dalej żyć razem.


Tyle, że zamordowani małżonkowie też mieli swoje  rodziny, które za punkt honoru uznają konieczność pomsty na wiarołomnych zabójcach….


Druga w tomie “Księżna d’Amalfi” jest nieco lepsza, choć oparta o ten sam patent - krwawy dramat wiodący do końcowej wyrzynki. Dwu braci, Książę i Kardynał, srodze pilnują swą siostrę, tytułową księżnę d’Amalfi, młodą wdowę, przed ponownym zampójściem. Nie dość, że wstyd dla rodziny, bo kobitka powinna do końca swych dni w żałobie chodzić a nie za nowym facetem się oglądać, to jeszcze - przede wszystkim! - dóbr rodowych szkoda, żeby je jakiś przybłęda i, nie daj borze, dzieci, mieli dziedziczyć.

No a kobitka i owszem, ma fajnego Antonia na oku…w tajemnicy zatem przed braćmi bierze z nim ślub i doczekuje się aż trójki (sic!) dzieci!

Przebiegły szpieg zainstalowany na jej dworze donosi jednak w końcu o niemoralnym prowadzeniu księżnej - ją samą, męża i dwoje dzieci czeka śmierć. Ale i upiorni bracia Rojek nie ujdą surowej ręce sprawiedliwości - pragnięty wyrzutami sumienia szpieg zabije obu, sam również ginąc podczas zamachu…


Powtórzę; renesansowy teatr angielski, tzw. teatr elżbietański (Szekspir jest jego najwybitniejszym przedstawicielem) to bodaj pierwszy moment w historii literatury, kiedy do głosu dochodzą czysto gatunkowe elementy horroru.  Brutalne, krwawe zbrodnie, vendetty rodowe, duchy zamordowanych wołające o zemstę i prześladujące morderców, no, ogólnie taka mocno depresyjna atmosfera Każdy zna Szekspira i jego najsłynniejsze, ociekające krwią dzieła, “Hamleta”, gdzie na końcu ginie w sumie cała obsada sztuki czy “Makbeta” z duchami, wiedźmami i przerażającymi morderstwami. Co bardziej czytani przypomną sobie nawet sceniczne elementy gore w jego twórczości (kanibalizm w Tytusie Andronikusie, kapitalnie strawestowany w Grze O Tron, gdy Arya karmi Waltera Freya pasztetem z jego synów). 


No ale Webster nie jest niestety Szekspirem… O ile body count się co do zasady zgadza, podobnie jak u wielkiego Willa tutaj też na końcu sztuk wszyscy zostają wymordowani, no to sam tekst…ojej, no, dramatycznie ciężko się to czyta. Nie wiem, skąd taka różnica, być może bardziej znany Shakespeare był tak przez stulecia poprawiany, wygładzany że do dziś czyta się wybornie, a może po prostu był, w przeciwieństwie do pozostałych dramaturgów epoki, ponadczasowym geniuszem. Tymczasem Webster jest przez większość czasu po prostu niezrozumiały. Tak dosłownie - nie bardzo wiadomo, co postaci mówią, co znaczą ich przenośnie, zwroty retoryczne, dziwne porównania. Ich dialogi  słowa referują do XVII wiecznego życia, ówczesnych zwyczajów i tematów,  dzisiaj są one często gęsto zupełnie niezrozumiałe. I niewiele pomagają setki (dosłownie!) przypisów i komentarzy tłumacza. 


O ile zatem dzieła wielkiego Szekspira wciąż są żywe i przejmujące, krwawe dramaty Webstera to tyko ciekawostka literacka, ewentualnie punkt wyjścia dla dzisiejszych artystów, którzy przetworzą zalążki idei i pomysłów tkwiących w tych dramatach na dzisiejszą wrażliwość i na dzisiejszy język. 


W podsumowaniu oddam głos samemu Szekspirowi. “Biała Diablica” i “Księżna d’Amalfi” to “much do about nothing” - wiele hałasu o nic.  Dość banalne, sensacyjne ploty opowiedziane szaloną, zupełnie dziś niezrozumiałą frazą, jedno co dobre, to krew, która w końcowych aktach leje się wiadrami. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Adam Deka - "Mondo Sepultura" 6/10

Adam Deka – “Mondo Sepultura” 6/10 “ Mondo Sepultura” to kolejne twarde sci-fi z elementami grozy od Adama Deki, nieodrodny brat innych tytu...