niedziela, 25 sierpnia 2024

Stephen King Outsider 8/10

W starym piecu diabeł grzeje! Od wielu, wielu lat przyjęło się narzekać, jak to Stephen King “nie pisze już horrorów” a tymczasem Stefan, jakby na przytarcie nosa marudom, w raptem 2018 roku, już po siedemdziesiątce, pozwala sobie na rasową, świetnie napisaną, poruszającą i przerażającą powieść grozy, z gatunku tych, które uczyniły go sławnym i bogatym. BRAWO!


+


Niewinny człowiek zostaje publicznie, na oczach tłumu, aresztowany jako podejrzany o brutalne pedofilskie morderstwo. Zatrzymanie nie było może najbardziej profesjonalne i subtelne, ale dowodzący akcją detektyw policyjny decyduje się takie populistyczne działanie wstrząśnięty potwornością zbrodni i przekonany absolutnie niepodważalnymi dowodami; odciskami palców na narzędziu zbrodni i całą masą  świadków, którzy bez cienia wątpliwości rozpoznali zakrwawionego sprawcę  na miejscu zbrodni w chwili jej popełnienia.


Aresztowanego, jego żonę i dwie córki natychmiast dotyka publiczna niesława i powszechna nienawiść, tymczasem jednak wśród śledczych pojawia się konsternacja - okazuje się, że podejrzany ma żelazne alibi; w dniu morderstwa był w innym mieście, ma na to rozlicznych świadków, dokumenty, nagrania kamery oraz, a jakże, również odciski palców!


Wzbudzanie populistycznych emocji ma swoje konsekwencje (uwaga, SPOJLER!) - podczas przewożenia podejrzanego do budynku sądu zrozpaczony brat ofiary zabija mężczyznę i sam ginie, zastrzelony przez policję.


No grubo… a wszystko przez nadgorliwość policji i prokuratury…szarpany wyrzutami sumienia oficer zaczyna, wraz z adwokatem podejrzanego grzebać w sprawie i badać wszystkie dowody. Zatrudniona przez mecenasa prywatna detektyw (pojawia się znana już fanom Kinga Holly Gibney z agencji Finders Keepers), badając przeszłość podejrzanego odkrywa, że podobna sytuacja; potworna zbrodnia na dzieciach i podejrzany z żelaznym alibi (w tamtym wypadku mężczyzna popełnił samobójstwo w areszcie), miała już miejsce parę miesięcy wcześniej. Błyskotliwa kobieta po zebraniu szeregu informacji dochodzi do przekonania, że w sprawę zamieszany musi być kto inny, ktoś  o nadnaturalnych możliwościach i zdolnościach; to zmiennokształtny, przybierający postać podejrzanych  potwór, którego nazywa “Outsiderem”.


Nie jest łatwo w drugiej dekadzie XXI wieku przekonać racjonalnych policjantów i detektywów do tak fantastycznego rozwiązania, niemniej po konfrontacji stron i porównaniu zgromadzonych faktów wszyscy decydują się sprawdzić temat, a jako że ślad Outsidera wiedzie wraz z kolejnym potencjalnym delikwentem do miejscowości Marysville w Teksasie, naprędce zebrana ekipa Łowców Outsidera rusza za nim w pogoń… 


Jak wiemy jednak z literatury grozy, potwór często ma jakiegoś “normika” na swych usługach (kapitalnie ograny przez Kinga mit “Renfielda/Igora”), nie inaczej jest i w przypadku Outsidera, który przeciw naszych bohaterom  wysyła opętanego przez siebie snajpera…


+


“Outsider” przypomina rozbudowany odcinek legendarnego serialu “Z Archiwum X” - bardzo podobny jest główny pomysł fabularny, zaczerpnięty z meksykańskich mitów “monster of the week, czyli wywodzący się z folkloru hiszpańskiego (tutaj bardziej - meksykańskiego)  morderczy potwór El Cuco (taki hispano Bogeyman). 


Ale King nie byłby takim  mistrzem, jakby tylko o potwora mu chodziło… Pierwsze cztery części powieści, dobrze ponad 200 stron, to dramat  pozbawiony elementów nie tylko horroru ale i sensacyjnej akcji. Oto dwu bohaterów, niewinnie oskarżony o potworną zbrodnię człowiek i policjant który w najlepszej wierze, przekonany “żelaznymi dowodami”, zniszczył publicznie podejrzanego a wraz z przebiegiem akcji dociera do niego, że zrobił bardzo, bardzo źle, że niepotrzebnie pozwolił sobie na populistyczne, PR-owe aresztowanie a “niezbite dowody” nie są wcale takie niezbite (nb. King po raz kolejny ostrzega przed pochopnymi wnioskami - to samo mieliśmy przecież w Zielonej Mili, gdzie Corey został schwytany wręcz “na gorącym uczynku”).


Część druga “Outsidera” to Tajemnica; śledztwo prowadzone przez znana już z Trylogii Mercedesa neurotyczną detektyw Holly Gibney, która badając inną zbrodnię, powiązana z pierwszą wyłącznie poprzez podejrzany van, odkrywa dowody i fakty wskazujące na prawdziwego sprawcę, oraz ciężkie zadanie przekonania racjonalnie myślących współczesnych ludzi do nadnaturalnego rozwiązania zagadki. 


No i część trzecia, w której  Łowcy Wampira (ok, “outsidera”) zbierają się i ruszają na łów. Tutaj jest akcja, jest suspens i są jump scare’y.  No, jest  i nieco zdawkowe, jakby zbyt szybkie  zbyt łatwe zakończenie. Ale nie czepiajmy się, na ogólny obraz całości ma ono wpływ minimalny.


King zaczyna powieść trzęsieniem ziemi i nie odpuszcza z napięciem nic a nic aż do końca. To prawdziwy Master Storyteller,  wielki, największy mistrz opowiadania.  Za każdym razem to piszę, bo za każdym razem to prawda - wielu opisze znakomicie, McCammon, Simmons, Martin, ale NIKT nie pisze jak King, nigdy przyjemność lektury nie jest aż tak obezwładniająca, jak u Kinga. To jest wręcz zmysłowa przyjemność, to jest jak blacha świeżych, aromatycznych pączków w Wielki Czwartek - człowiek je, popija Manti od zgagi i je dalej, takie pyszne. 


Perfekcyjna (as alwaye) jest konstrukcja “Outsidera” - krótkie cięte rozdzialiki, człowiek aż chce przeczytać jeszcze jeden i jeszcze jeden, strony się przewracają jedna za drugą a grubaśne tomisko (blisko 700 stron, as always…) dosłownie znika w oczach.

Koronkowa, misterna fabuła kryminalna, nad którą King zdumiewająco pewnie sprawuje kontrolę i znakomici, pełni życia bohaterowie, a w zasadzie jeden - bo bohaterem powieści jest detektyw Anderson, szarpany poczuciem winy i odpowiedzialności za tragedię, do której doprowadził.


Co ważne, w “Outsiderze” mamy zero dziadurzenia! Co najmniej od “Worka Kości” King coraz bardziej boomerskie, starościowe wstawki dawał w swych powieściach (“Historia Lisey” - yikes!), a tutaj jest świeżo i energetycznie, jakby dopiero lata osiemdziesiąte się zaczynały.


Wcale nie “umarł król”! Niech żyje Król! I dalej pisze tak wspaniałe powieści jak “Outsider”!


PS.

Ofkors natychmiast powstał serial, bardzo udany i dość wierny fabule powieści. Nieco zaskakujące, ale dobrze się broniące, było obsadzenie w roli Holly, w powieści białej, przesz czarnoskórą aktorkę, nieco mniej przekonywał dopisany wątek quasi-romansowy, może też Ben Mendelssohn w roli Rapkha Andersona był nieco zbyt przeintelektualizowany (w powieści to oklahomski, szerokoszczęki kowboj, który musi przepracować swoją populistyczną nadgorliwość). Ale to szczegóły - warto, bardzo warto zapukać, chyba na Maxie jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Andrzej Zahorski - Stanisław August Polityk 6/10

Zgrabnie napisana biografia ostatniego króla Polski. Dowiadujemy się o jego młodzieńczych latach, o romansie z (przyszłą) carycą Katarzyną (...