Efektowny, nastrojowy, bardzo zgrabnie wymyślony retelling legendy o “krwawej hrabinie” Erzsebet Bathory, wampiryczna mroczna baśń, niczym o domu Sinobrodego, fani twórczości Cradle Of Filth czy filmów Jesusa Franco (“Vampyros Lesbos”) będą w siódmym niebie.
+
Biedna dziewczyna, mieszkająca razem z chorym na “aids” bratem narkomanem (w powieściowej Nibylandii choroba nie ma nazwy, ale przypomina właśnie naszego hiva), ciężko pracująca jako służąca, decyduje się zaaplikować o posadę “krwiopanny” na dalekiej Północy.
Krwiopanna to taka honorowa dawczyni krwi - na Północy zamożne arystokratyczne domy zatrudniają na okres kilku lat młode dziewczyny w celu regularnego ich skrwawiania - młoda krew ma rozliczne zalety terapeutyczne i odmładzające. Po zakończeniu kontraktu krwiopanny otrzymują wysoką emeryturę i ,wolne od zobowiązań, pędzą dalsze życie w dostatku.
Krew Marion okazuje się w najlepszym gatunku, specjalne przybywający na Południe “headhunter” proponuje jej zatem pracę. Razem przybywają do Domu Pożądania, gdzie mieszka piękna, władcza, baronowa Lisavet…tak, nie mylicie się, Bathory :-) (aż mi się gębusia uśmiechnęła). Jakość krwi Marion wzbudza prawdziwy zachwyt, baronowa zatem oferuje jej natychmiast miejsce w swym fraucymerze.
No i dla dziewczyny zaczyna się istne dolce far niente….Luksusy, piernaty, stroje, klejnoty i bogactwa, nic, tylko żyć, jeść delicje przyrządzane przez kuchnie i systematycznie oddawać, wspólnie z pozostałymi krwiopannami (w sumie jest ich 5) krew dla hrabiny.
Niepokój budzi tylko słowo “nieszczęsna” wyskrobane na łóżku i znaleziony w zawiniątku czyjś wyrwany, zdrowy ząb….
Baronowa zakochuje się swej w nowej krwiopannie, tak w smaku jej krwi, jak i w niej samej - no, Vampyros Lesbos na pełnej, co doprowadza do otwartego konfliktu z dotychczasową faworytą. Ostatecznie po wielkiej awanturze zrozpaczona kobieta wyjeżdża pewnego dnia z dworu, a Marion zostaje nową kochanką Lisavet.
Kobiety oddają się saficznym namiętnościom co noc, jednak arystokratka każdego dnia znika gdzieś bez śladu nad ranem. Zaintrygowana tym Marion śledzi Lisavet, odnajduje tajne przejście, i po ukrytych w nich schodach trafia do kompleksu lochów i pieczar pod zamkiem, gdzie kryje się Mroczna Tajemnica. O “nieszczęsna” Marion!
+
Trudno o większe zaskoczenie! Debiutancka “Godzina Wiedźm” potężnie mnie rozczarowała i generalnie napełniła taką niechęcią do dalszego poznawania dorobku Henderson, że gdyby nie nieoceniona Olga Kowalska z “Wielkiego Buka” w najbliższych latach bym po jej książki nie sięgnął. I zrobiłbym duży błąd, “Dom Pożądania” bowiem jest znakomity i wygrywa wszędzie tam, gdzie poprzednia książka zawodziła.
Źródłami, z których tym razem czerpała Henderson są mit o hrabinie Bathory, legenda o żonach Sinobrodego i “Justyna” markiza de Sade, wszystko spowite klimatem gotyckiego metalu, chwilami jak na środkowych płytach Kredek (z Cruelty… na czele).
Uznanie budzi precyzja intrygi, sprawność narracji, budowanie kolejnych spiętrzeń fabularnych i rosnące napięcie. Znakomicie oddane są osobowości bohaterów (a zwłaszcza głównej bohaterki), naprawdę wszystko dobrze w “Domu Pożądania” dobrze funkcjonuje.
Na pewno pomaga to, że tym razem Henderson nie planuje swoją prozą “zbawiać świata”. Debiut tak młodą autorkę przejął, że aż nie do końca wiedziała, co chce napisać, czy rozrywkowe dark fantasy z horror twistem, czy feministyczną alegoryczną powieść o Złych Przemocowych Mężczyznach, czy może jakiś post-licealny romans.
Nic z tych wad, z tego rozchwiania, nie pojawia się w “Domu Pożądania”. Tutaj mamy gotycką przygodową, seksowną opowieść, pełną wampirycznego klimatu, ciekawych postaci i zaskakujących zwrotów akcji. Do tego naprawdę świetna bohaterka - Marion to rezolutna, przebojowa lesba (celowo piszę tak szorstko, bo tak właśnie, szorstko, zdecydowanie, jest ona w powieści przedstawiona), która w zamian za świadczone przez siebie “usługi” chce od życia czegoś więcej, zamożności, wygody, luksusu.
Nieco rozczarowuje zdawkowy, po łebkach, finał, za szybki i za przypadkowo optymistyczny, ale nawet on nie jest w stanie popsuć znakomitego ogólnego wrażenia. Świetna powieść, świetna zabawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz