A taki miał być świetny, amerykanski….no cóż, nie zawsze wystarczy być synem swego ojca. O ile klony tatowych powieści wychodzą Joe Hillowi świetnie (rewelacyjne “Pudełko W Kształcie Serca”, doskonały “NOS4A2”), to w pisaniu opowiadań nie jest aż tak dobrze. A przynajmniej - nie było - rzecz bowiem o debiutanckim zbiorze Hilla, “Upiory XX Wieku”. Zresztą, żeby być uczciwym - zbiór ma generalnie oceny wśród czytelników bardzo wysokie, moje narzekania są zatem dość ekscentryczne i całkiem prawdopodobnie inni fani horroru tych zastrzeżeń nie będą podzielać. I żeby być uczciwym jeszcze bardziej - to nie jest bardzo zły zbiór opowiadań. Nie, one są dobrze napisane, nieźle wymyślone - to sie może podobać. Problemem jest rozczarowanie - po autorze naprawdę świetnych powieści można spodzierwać się równie świetnych opowiadań. Tymczasem tekstom z “Upiorów” często czegoś prakuje, jakiegoś puncha, mocnego pomysłu, zakręconego finału. One zbyt często mają dość generyczny przebieg i dość irytujące p...