Wahałem się, czy „Upiorne Opowieści Po Zmroku” Alvina Schwartza w ogóle oceniać. Ten zbiór ludowych podań i opowieści „z dreszczykiem”, adresowany do młodszych czytelników to szczególna pozycja - z jednej strony, dla fanów z USA, fundament, baza formatywna zainteresowania estetyką i literaturą grozy, z drugiej jednak dla obiorców europejskich, zwłaszcza zaś z Polski, to dziś, w 2022 roku raczej ciekawostka niż „real thing”.
Być może „Upiorne Opowieści” nie pojawiłby się w ogóle w świadomości fanów grozy, gdyby nie głośny (i całkiem udany) film z 2019 roku. zręcznie splatający (na szkielecie fabularnym nieco zbliżonym do „Ringu”) motywy kilku z nich w „young adult” horror. To spowodowało, że „Scary Stories” dotarły do Polski. Niemniej to tytuł tak ważny, tak znaczący w historii literackiego horroru, że wart omówienia.
Wszyscy znamy te sceny z rozlicznych slasherów, kiedy to grupa rozbawionej młodzieży przy ognisku czy też podczas halloweenowej zabawy zaczyna sobie opowiadać różne „straszne historie”. „Upiorne Opowieści Po Zmroku” to właśnie tego rodzaju historyjki - zbiór legend, podań i niesamowitych opowiadań, obecnych w kulturze amerykańskiej od lat - takich trochę creepypast sprzed kilkudziesięciu lat. Schwartz nie tyle je wymyślił, co zebrał i starannie opracował (druga połowa książki zawiera notatki bibliograficzne dotyczące pochodzenia każdej z historii, miejsca i okoliczności, w których powstała, różne ich warianty itp.).
OK - te historyjki są naprawdę BARDZO krótkie - lektura żadnej nie przekroczy 1 minuty (!). To tylko zgrubne, dosłownie w paru zdaniach, zarysowanie tematu i „straszne” zakończenie. Przez to trudno traktować je jako „pełnoprawną” literaturę grozy. To niejako zalążki, treatmenty pod opowiadania niesamowite. Niemniej nawet w takiej postaci sporo w nich uroku
Poszczególne opowiadania zebrane są w różne grupy. Pierwsza z nich, zatytułowana „Aaaach” sprowadza narrację do….dosłownie - jednego końcowego jump scare’a, łącznie z opisem sposobów (zabawnych, choć infantylnych), w jaki należy prowadzić opowieść, by wywołać w słuchaczach dreszcz strachu zabawny. Chyba najbardziej w pamięć z tej grupy zapadnie „Wielki Paluch” (ten element pojawia w filmie z 2019). Pewien chłopiec przynosi do domu wygrzebany w ogródku….wielki paluch (sic!), który zostaje…. wrzucony do zupy (sic! sic!) i zjedzony (sic! sic! sic!). W nocy właściciel palucha wdziera się po domu domagając się jego zwrotu.
Dalej w zbiorze znaleźć można opowieści o duchach („Zimny Jak Glina” - gdzie duch narzeczonego odwiedza po śmierci ukochaną), nawiedzonych domach („Nawiedzony Dom”- odważny pastor spędzając noc w tytułowym domu wyjaśni tajemnicę morderstwa z przeszłości) czy o czarownicy („Nowy Koń” - ofiara wiedźmy zwraca jej czary przeciwko niej samej). Jest grupa opowieści o potworach - „Biały Wilk” z archetypem białe zwierzęcia symbolizującego mściwą siłę natury, „Aligatory” - o rodzinie zmieniającej się w tytułowe mordercze zwierzęta), czy wreszcie „Wendigo”, wariant opowieści znanej głownie z opowiadania Algernona Blackwooda (no i z kingowskiego „Cmętaża Zwieżąt”!).
Oprócz historii folklorystycznych jest też w „Upiornych Opowieściach” kilka nowocześniejszych urban legends, wśród nich zgrabny „Hak” z seryjnym mordercą czającym się na zakochaną parę, upiorna „Biała Suknia Wieczorna” (dziewczyna umiera włożywszy „przeklętą” suknię; ciekawe, że ten sam schemat fabularny wykorzystał Ligotti w swej przerażającej opowieści o „przeklętych” spodniach) czy w końcu thriller „Długie światła” (z kolejnym mordercą w stylu „Autostopowicza”).
Antologia nie jest wolna od pewnych kontrowersji. Oto z jednej strony jest ona świadomie kierowana do czytelników młodszych, wczesnych nastolatków, wręcz dzieci - infantylność poszczególnych opowieści nie zadowoli wyrobionych, dorosłych fanów horroru - z drugiej jednak strony historie w niej zawarte niekiedy naprawdę konkretnie straszą, mają niepokojącą tematykę i rozwiązania fabularne - młodsi odbiorcy mogą po prostu bać jej lektury! No ale minęło 40 lat od publikacji pierwszego tomu „Upiornych Opowieści” (w sumie wyszły trzy części, w Polsce przełożone zostały dwa, ja czytałem tylko pierwszy z nich) a Ameryka nie pogrążyła się w chaosie, zatem chyba można uznać, że nie trzeba się było tak bardzo obawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz