czwartek, 24 lutego 2022

Opowieści Niesamowite Z Języka Angielskiego 9/10

 Niedawno PIW uraczył fanów grozy 5-częściową, „narodową” antologią klasycznej grozy. Pierwsze trzy tomy to wznowienia wydanych blisko pół wieku temu zbiorów opowieści niesamowitych literatury francuskiej, rosyjskiej i niemieckiej, czwarty jednak - wybór z literatury angielskojęzycznej - to tom premierowy. Dokonanie selekcji utworów wydawnictwo powierzyło Maciejowi Płazie, znanemu tłumaczowi i znawcy literatury niesamowitej.


Efektem jest najważniejszy, najciekawszy tom całej serii, jedna z ważniejszych pozycji klasycznej grozy wydanych w ogóle w Polsce. Jasne, od wielu lat znakomicie działa Wydawnictwo C&T, którego wielotomowa „Biblioteka Grozy” jest rewelacyjnym przewodnikiem po klasycznym horrorze. Są inne antologie, co jakiś czas zestawiane przez różnych wydawców, jest też w antykwariatach sporo starych wydań (warto poszukać dwutomowych „Opowieści Z Dreszczykiem” z początku lat 60tych). Ale  jeżeli jakiś fan grozy miałby na swej niewielkiej półce bibliotecznej miejsce tylko na jedną pozycję z zakresu tzw. klasycznej grozy (wszyscy wiemy, jakie mamy czasy, kreatywna deweloperka, mieszkania po 25 m2, te sprawy…) - to powinien być to właśnie ten wybór PIW.  To prawdziwe creme de la creme, the best of „starego” horroru - zestawione przez Płazę z ogromnym smakiem i znajomością tematu. Lwia część opowiadań to absolutny KANON horroru, must read i must have.


Co dokładnie jest w zbiorze?


Przede wszystkim Edgar Allan Poe ze swym bodaj najsłynniejszym opowiadaniem „Zagłada Rodu Usherów” - absolutnym arcydziełem niesamowitej prozy, historią mieszkającego w niszczejącym zamku arystokraty o nadwrażliwych zmysłach i jego żywcem pochowanej w grobie siostry. Niezwykły tekst, histeryczny i szalony.  oszałamiający upiornym weirdowym klimatem zniszczenia, nadchodzącego upadku i katastrofy.


Po drugie - Joseph Sheridan Le Fanu i „Carmilla”, prototyp całego nurtu „wampiro-lesbijskiego”. Historia hrabianki von Karnstein, zapowiadająca i wyprzedzająca „Draculę” Brama Stokera ma porównywalny z nią wpływ na obecną popkulturę i na obraz kobiecego wampira. Erotyczny związek z ofiarami (jakże inny od zwierzęcego, zaspokajającego głód wampiryzmu w takim np. „Miasteczku Salem”), przeklęty przed wiekami ród (klan) Karnsteinów, łowcy wampirów - tego rodzaju elementy modne są w prozie wampirycznej do dziś. Absolutny kanon literackiej grozy.


Dalej znajdzie się  rzadziej ostatnio publikowany  Ambrose Bierce ze wspaniałym, „Draństwem”,  jedną z jego najbardziej przerażających opowieści, historią o „niewidzialnym potworze” która jest  czytelną inspiracją dla Lovecrafta i jego „Zgrozy W Dunwich”.


Jest też najlepsza opowiadanie Roberta Chambersa z cyklu „Król w Żółci” - oniryczny, przerażający „Żółty Znak” budzący skojarzenia z twórczością Thomasa Ligottiego, w jej najbardziej mrocznej, pesymistycznej i podnoszącej grozą włosy na głowie, odsłonie.


I kolejne kanoniczne arcydzieło - sławna „Małpia Łapka” W.W. Jacobsa, z  której popkultura czerpie garściami do dziś (jaj najsłynniejszym przecież literackim „potomkiem” jest wspaniały „Cmętaż Zwieżąt” Kinga ) - opowieść o trzech życzeniach, których spełnienie przynosi nieszczęście, na koniec atakująca czytelnika drapieżnym, makabrycznym („zomboidalnym”) finałem.


Jeszcze dwaj mistrzowie Lovecrafta : Algernon Blackwood i „Wierzby”, które sam H.P.L.  uważał za „najlepsze opowiadanie grozy wszechczasów” - człowiek skonfrontowany z Tajemnicą zaklętą w Groźnej przyrodzie (podobnie będzie w „Pikniku Pod Wiszącą Skałą”),  oraz  M.R. James z „Rękopisem Kanonika Alberyka” - przykładem perfekcyjnej, chłodnej opowieści grozy z włochatym monstrum powstającym do życia po lekturze tytułowego rękopisu.


Wszystkie powyższe opowiadania, jak również zamieszczone w antologii teksty Henry Jamesa, Charlesa Dickensa czy Edwarda Bensona można odnaleźć w autorskich zbiorach (głównie wspomnianego wydawnictwa C&T). W wypadku kilku opowiadań zbiór PIW jest jednak jedyną publikacją, a niektóre z nich należą do kanonu literackiej grozy.


Na pierwszym miejscu należy tu postawić arcysławną „Żółta Tapeta” Charlotte Perkins Gilman - gniewny feministyczny manifest, zamknięty w formule opowieści niesamowitej.  „Tapeta” to dziennik szaleństwa kobiety uwiezionej przez despotycznie nadopiekuńczego męża w eleganckim, obitym tytułową tapetą, pokoju na poddaszu. Małżonek (nb. lekarz) uznawszy, że żonie po porodzie konieczne są spokój i wyciszenie, które może ona osiągnąć wyłącznie całkowicie odizolowana od świata gotów jest zamknąć ją w odosobnieniu nawet wbrew jej woli. Nieszczęsną żonę nawiedza widmo „kobiety” pojawiającej się w tapecie, wyrywającej się w końcu na wolność. Opok postępowego przekazu znakomicie, energicznie napisane opowiadanie całkiem efektownie straszy. 

Na deser zostawiłem Waltera de La Mare i opowiadanie „Samotnik” - być może najważniejsze dzieło w całym zbiorze! De La Mare to autor w Polsce mocno zapomniany. W głębokim PRL wyszedł zbiór jego eleganckich, bardzo „weirdujących” opowiadań niesamowitych „Quincunx” (zbieram się, żeby kiedyś do niego przysiąść), ale nie było wśród nich „Samotnika”. Jego lektura stanowić będzie szok dla jakże licznych fanów Lovecrafta (łącznie z piszącym te słowa).  Otóż HPL „zripował” (do granicy plagiatu!) fabułę „Samotnika” w jednym ze swych najsłynniejszych opowiadań, „Szepczącym W Ciemności”! Samotny dom, jego tajemniczy, szepczący gospodarz i uwięziony, coraz bardziej zaniepokojony i przestraszony gość, który w nocnej godzinie musi zejść na dół do pokoju zajmowanego przez właściciela, sławny jump scare i późniejsza paniczna ucieczka; wszystko to zostało skopiowane przez Lovecrafta praktycznie 1:1 i nieco tylko przyozdobione wątkami z autorskiej mitologii, kosmicznym ludem Mi-Go oraz planetą Yuggoth. Płaza o sytuacji pisze żartobliwie w znakomitej przedmowie, ale, tak poważnie, to skala zapożyczenia jest tak duża, że mogłaby być z tego dzisiaj grubsza inba.


Tytułem uzupełnienia należy przywołać opowiadania -  słabsze Hawthorne’a („Znamię”) i lepsze Machena („Zamiana” - złowrogą folkową creepy opowieść o faeries podmieniających dzieci. Szkoda tylko, że sam Lovecraft (którego duch unosi się tak mocno nad całą antologią) reprezentowany jest przez dość lichy tekst „Nienazwane” („Unnamable”). Jedyna ciekawostka, że jest to nowy przekład, samego Macieja Płazy (ale żeby wiele zyskało, to, nie bardzo…)


Tę książkę MUSI mieć każdy fan grozy. Nawet, jeśli cała kolekcja C&T dumnie stoi na półce, to dla samych opowiadań Gilman i De La Mare’s - MUS MIEĆ!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...