Połączenie gore horroru ekstremalnego spod znaku filmów „Piła” czy „Hostel” z…H.P. Lovecraftem (!), ozdobione ukłonem w kierunku krakowskiego festiwalu Kfason.
+
Trójka fanów literackiej grozy, która udała się na krakowski konwent KFASON, znika po nim bez śladu. Zmartwieni rodzice angażują prywatnego detektywa.
Ten w ramach prowadzonego śledztwa ustala, że zaginieni mieli kontakt z twórcą horrorów Wojciechem Drachem. Pisarz jednak jest niedostępny, a jego w jego komórce odpowiada francuski telekom. Inne źródła sugerują, że młodzi fani grozy zostali porwani i wywiezieni furgonem pogrzebowym do Francji.
Kiedy z detektywem kontaktuje się policjantka, której krewny zniknął w podobny sposób po podobnym festiwalu grozy w Paryżu , decyduje on się połączyć z nią siły i przylatuje do stolicy Francji. Trzeba trafu, że akurat ma w niej miejsce wydarzenie literackie - europejskie tournee znanego amerykańskiego pisarza grozy Johna Winchestera.
Tak - w trakcie spotkania autorskiego znika bez śladu kolejna grupa fanów, trzeba trafu, jest to czwórka turystów z…. Polski, która zaproszenia na spotkanie otrzymała od….Wojciecha Dracha!.
Jedną z zaginionych jest krakowska dziennikarka, prowadząca popularne konto na FB. Ukazuje się na nim fragment tajemniczego nagrania, w którym kobieta informuje, że została wraz ze znajomymi porwana. Co najciekawsze, na nagraniu widać również jednego z młodzieńców, których szuka polski detektyw.
Znajomy policjantki, informatyk i haker, ustala namiary miejsca, z którego wysłano film. Poszukiwacze natychmiast udają się pod wskazany adres a na miejscu odnajdują wielką, mroczną posiadłość i uprzejmego gospodarza, który zaprasza ich do środka…
+
Zacznijmy od plusów powieści. Na pewno tempo akcji, która zbiera się trochę niespiesznie, ale jak już odpala, to gna żwawo przed siebie. Po drugie, napięcie, dobrze budowane typowym dla slashera (którym „Eksperyment” po trosze jest) oczekiwaniem „kto zginie następny?” - a że autor wyRZyna (rz - od rżnięcia!) prawie wszystkie postaci w książce, no to tutaj tego suspensu jest sporo. Po trzecie wreszcie, duża dawka makabry - jak pisałem, bezpośrednią inspiracją dla „Eksperymentu” są filmowe hity „Piła” czy „Hostel” - brutalne, pełne przemocy, scen tortur i okrutnych zabójstw. Tego spragniony krwi („spragniony krwi” - zabawnie wyszło :-) ) fan horroru dostanie tutaj aż z naddatkiem. Przemoc, okrucieństwo, tortury i morderstwa zastępują tradycyjne jump scare’y.
No i - po pewnym zastanowieniu - na plus zaliczyć trzeba udaną grę literacką, jaką z czytelnikami prowadzi Kopiec. Z jednej strony przywołując na kartach powieści prawdziwy, znany fanom horroru w Polsce konwent - Kfason, z drugiej zabawnie, autoironicznie opisując świat autorów grozy i oddanych im fanów, którzy traktują swych literackich mistrzów niczym gwiazdy rocka.
Po żastanowieniu, bo na początku obraz środowiska fanów grozy tłoczących się na konwentach niczym na stadionach sportowych, dziennikarki mdlejące na widok pisarzy, media walczące o nagłówki i relacje z konwentów wydają się przesadzone i przesłodzone, niczym różowy sen twórcy literackiego horroru, ale po chwili ten zabieg zaczyna udanie bawić.
Szczególnie odczuć to można w postaci dziennikarki. Realistyczna byłaby w tej roli jakaś „powiatowa Agata Passent”, zirytowana głupim zadaniem napisania relacji z „festiwalu grozy” i z pogardliwą wyższością podchodząca do infantylnych zainteresowań fanów horroru. Tymczasem bohaterka powieści dla możliwości dotarcia na Kfason gotowa jest (dosłownie!) zamordować znajomą z pracy (a przynajmniej mocno zaszkodzić jej zdrowiu), i porzuca super hot temat odnalezienia zaginionego obrazu Rafaela! To się nazywa miłość do horroru!
Jeżeli chodzi o styl, to „Eksperyment” budzi mieszane uczucia. Z jednej strony powieść napisana jest niezbyt wdzięcznym (żeby nie napisać, nienajlepszym) stylem; zdania bywają dziwnie skonstruowane, przegadane, niezgrabne, nieprzekonujące są też dialogi. Ale z kolei - co dziwne - wcale nie przeszkadza to w lekturze! Mimo wad i surowości czyta się szybko, strony przewraca z ochotą, czekając, kto zginie następny i jak brutalnymi metodami zostanie zgładzony.
No ale jest też druga strona, to, co mniej w „Eksperymencie” się udało. Kreacja postaci praktycznie nie istnieje - to są sztony bez śladu osobowości, pozostawiające czytelnika zupełnie obojętnym na ich (w większości marny) los. Zwykła ciekawość „co będzie dalej” a nie przywiązanie do bohaterów napędza lekturę.
Od strony konstrukcyjnej - powieść też budzi zastrzeżenia. Zbyt dużo uwagi autor poświęca w początkowych partiach Kfasonowi, niepotrzebnie do tego wplata wątek „odzyskiwanego obrazu” - w rezultacie „Eksperyment” jest po prostu za długi. Jego fabuła wystarcza na zwarty rozrywkowy horror a jest trochę sztucznie nadmuchana do rozmiarów blockbustera. Więcej, chciałoby się rzec, Mastertona, mniej Kinga!
A skoro o fabule mowa… tu moje największe zastrzeżenie do „Eksperymentu”. Główny pomysł powieści - tajne Stowarzyszenie dokonujące krwawych zbrodni w celu „porównania ich z oryginałem” jest błędny! No pls, przecież gore horror, horror ekstremalny to jedynie cząstka, relatywnie niewielki fragment całości literatury grozy! Jasne, jest Ed Lee i jest Jack Ketchum, (początek powieści to prawie cytat z „Dziewczyny z Sąsiedztwa”) jest też Clive Barker - ale co z autorami takimi jak Stefan Grabiński, Thomas Ligotti, czy - UWAGA UWAGA, H.P. LOVECRAFT? Autorzy budujący grozę nie w oparciu o obrzydzenie, makabrę a w oparciu o niepokój, tajemnicę? Jakieś, na Cthulhu, miałby „eksperymenty” przeprowadzać Wujek Howard? Uciekania w panice przed Wielkimi Przedwiecznymi? Tymczasem (SPOJLER) tenże Lovecraft jest ….szefem Stowarzyszenia! No nie…
No i drugie - chęć weryfikacji w realu swych fantazji to pozbawienie pisarzy, twórców, ich najważniejszego atutu, ich talentu - WYOBRAŹNI! Przecież to jest najpiękniejsza część w lekturze, oderwanie od rzeczywistości, nadzwyczajne przygody, rzeczy, które NIE MOGĄ zaistnieć, które są elementem mitu, fantazji. Czy przygody Jamesa Bonda muszą być realistyczne?
Właśnie ten „podwójny tulup”, nieprzekonujące założenie wyjściowe, najbardziej szkodzi odbiorowi „Eksperymentu” i obniża jego końcową ocenę, choć z nadzieją czekam na kolejne powieści Grzegorza Kopca, licząc, że zachowane zostaną w nich pozytywne elementy, a te, które tutaj nie przekonują, zostaną wyeliminowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz