Debiutancka powieść Johna Saula, „Suffer The Children”, książka tyleż przerażająca, co niepokojąca, budząca, mimo zachowania elegancji narracyjnej, szczególny dyskomfort czytelników swą drastyczną tematyką - przemocą wobec dzieci, opisami ich cierpienia i śmierci. Be forewarned - cała historia rozpoczyna się od gwałtu i morderstwa popełnionego na dziecku, a później nie będzie wcale lżej…
+
Odkąd Jack Conger, zupełnie nieświadom tego, co się wydarzyło, wrócił z wycieczki do lasu, z ciężko pobitą przez siebie córeczką Sarą, jego rodzina popada w poważne tarapaty.
Przede wszystkim Sara popadła po tajemniczym zdarzeniu w stupor, stan psychiczny bliski katatonii. Dziewczynka wcale nie mówi, nie bardzo reaguje na głos ludzki, co jakiś czas wpada w ataki histerii skutkujące przeraźliwymi krzykami. Na szczęście starsza siostra, Elisabeth opiekuje się nią i pośredniczy w jej kontaktach z zewnętrznym światem.
Do tego dochodzi kryzys małżeński. Jack po wypadku popada w impotencję, co jego żonę Rose doprowadza do głębokiej frustracji, a jego samego do zalewania problemu coraz większymi dawkami alkoholu.
W okolicy istnieje opowieść o klątwie Congerów. Podobno jakiś daleki przodek zamordował w okolicy dziecko, podobno popełnił samobójstwo, rzucając się ze stromego klifu, podobno w tym klifie ukryta jest tajemnicza jaskinia. Tak czyt inaczej, okolicznym dzieciom nie wolno tam chodzić i nie wolno bawić się w okolicy.
Pwnego dnia szkolna koleżanka Elisabeth nie wraca po południu do domu. Poszukiwania nic nie przynoszą, dziewczynka zniknęla jak kamień w wodzie. Wkrótce ginie bez śladu inne dziecko, drobny ośmiolatek. Gdy w okolicy niknie trzecie dziecko, zakolegowany z Elisabeth nastolatek z sąsiedztwa, w mieście wybucha panika. Kolejne ekipy przeszukują las koło Congerów, a cień niepewności, pomału narastające podejrzenia zaczynają otaczać rodzinę. Zaprzyjaźniony okoliczny szeryf nie daje wiary plotkom, nadto przecież obydwoje Congerowie całymi dniami są zajęci w swych pracach a Elisabeth to prawdziwy anioł i pilna uczennica…Tylko ta „obłąkana” młodsza córka….
Pewnego ulewnego dnia Sara znienacka wychodzi z lasu cała unurzana we krwi, niosąc w ręce makabryczne znalezisko….
+
John Saul był swego czasu dość w Polsce popularny i chętnie wydawany, ale w ostatnich dekadach popadł nieco w zapomnienie. A niesłusznie, to bowiem świetny autor, wybijający się klasą i jakością ponad pulpowe standardy „złotej ery”, autor, który potrafił kreować fabuły niewiele gorzej niż, znacznie bardziej od niego popularni Koontz, McCammon czy Straub.
Częstym tematem horrorów Saula jest amerykańska rodzina stająca w obliczu kryzysu, wywołanego nadprzyrodzonymi zdarzeniami. Tak było w „Tańcu”, podobnie w „Stworze”, nie inaczej jest i w debiutanckiej „Rzezi Niewiniątek”. Zamożni Amerykanie, taka stara amerykańska „arystokracja”, może nieco zubożała (są zmuszeni są do pracy, ten temat pojawia się w jadowitych przymówkach Rose do męża), ale generalnie klasa wyższa średnia.
Pod pozorami pogodnego życia rodzinnego, pod jego powierzchnią bulgocze jednak mrok. Pogrążający się w alkoholu przemocowy mąż, jego sfrustrowana brakiem pożycia seksualnego żona, katatoniczna, skrzywdzona przez własnego ojca dziewczynka. W zasadzie tylko dzięki wysiłkom jej starsza siostry, Elisabeth, jakoś zachowywane są pozory normalności.
Jump scare’ów raczej nie ma, powieść bazuje na niepokoju, napięciu, dyskomforcie czytelnika,. Właśnie, dyskomfort - „Rzeź Niewiniątek” nie jest w żadnej mierze powieścią ekstremalną, w najbardziej szokujących momentach „kamera” stara się dyskretnie odjeżdżać od drastycznych momentów, niemniej sama tematyka przemocy wobec małych dzieci - gwałt, tortury, śmierć …brrrr gorzki, mdlący posmak, swoisty niepokój moralny, pozostanie długo w każdym czytelniku.
Gęsty jak gorąca smoła suspens narasta dosłownie do ostatniej strony. Sporo autorów popełnia ten błąd, że w pewnym sensie kończy opowieść przedwcześnie. Oto mamy spiętrzenie fabularne, finał opowiadanej historii a potem na dziesiątkach nudnawych stron domykane są nikogo już nie interesujące wątki. Tymczasem Saul czeka do samego końca, ani na chwilę niczego nie luzuje, nie daje chwili oddechu. No i (SPOJLER) nie będzie to pogodny finał rodem z telewizji familijnej…oj nie (taki pesymizm jest dość charakterystyczny dla twórczości Saula).
Od strony formalnej można by uznać „Rzeź’ za ghost story. Ale Saul unika jakichkolwiek fabularnych jednoznaczności, efektownie, w typowym dla filmów Polańskiego stylu, balansuje na granicy pomiędzy nadprzyrodzonym a grozą obłędu, nie udzielając prostych odpowiedzi.
Znakomity, precyzyjny i oszczędny jest warsztat. Zgrabne zdania i akapity, naturalne dialogi - powieść ma, bez mała, zwartość treatmentu filmowego (chyba tylko drastyczność tematu stanęła na przeszkodzie ekranizacji). Do tego doskonale, wiarygodnie wykreowani bohaterowie, i dobrze oddana codzienność małego, nadmorskiego kurortu Nowej Anglii.
Można „Rzezi” zarzucić parę niewielkich uchybień fabularnych. One są, jako się rzekło, drugorzędne i nie mające dużego wpływu na ocenę powieści, ale faktycznie czasami Saul nadużywa „zawieszenia niewiary” czytelnika. Po pierwsze, nader posłuszne są te dzieci, które (przez 3 pokolenia!) nie chodzą nad morze przez lasek, tylko dlatego bo „się boją legendy”. (nigdy żadnym gierojem nie byłem, ale już czuję, jakbym wyrwał w pierwszej wolnej chwili do takiego „zakazanego terytorium”). Sorry, ale obok legendy jakieś ogrodzenie by się przydało.
Również dziwne jest, kiedy giną kolejne dzieci, a grupy poszukiwawcze „przewracają każdy kamień” w okolicy….z wyjątkiem „zakazanego klifu”. Ot, wystarczyło, że pan Conger powiedział że żadnej jaskini nie ma…
No ale przede wszystkim - san pan Conger! Facet po pijanemu brutalnie, do nieprzytomności (!) pobił swą 10letnią córkę wpędzając ją w ciężką chorobę psychiczną (!!). Wszyscy o tym wiedzą, żona, szeryf, sąsiedzi, ale nikogo to nie dotyka ani nie porusza bo - uwaga! nie zgwałcił jej! No niech mnie…Gościu powinien w pierdlu siedzieć a nie udawać szanowanego obywatela lokalnej społeczności!
Podsumowanie - bardzo ważna, nieco zapomniana powieść, minor classic złotej ery. Warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz