Francis Marion Crawford napisał za życia całe mnóstwo powieści, ale dziś pamiętany jest głównie dzięki zbiorowi opowiadań grozy „Wandering Spirits”. No, pamiętany raczej w kręgu kultury anglosaskiej. W Polsce to autor mało znany i rzadko wydawany. Dopiero nieocenione w przybliżaniu klasycznej grozy wydawnictwo C&T pozwoliło zapoznać się polskiemu czytelnikowi z jego dorobkiem.
I doskonale, opowiadania z tego zbioru w pełni zasługują na pamięć i trwanie w sercach fanów literackiej grozy, niektóre słusznie nawet uznawane są za kanoniczne wręcz arcydzieła. Mowa tu głównie o przerażającej „Górnej Koi” chwalonej m.in. przez M.R. Jamesa i H.P. Lovecrafta, a także groteskowo przerażającej „Wrzeszczącej Czaszce” czy wampirycznej „Krew To Życie”.
Ale tak naprawdę wszystkie opowiadania z „Wędrownych Duchów” są udane i zasługują na odrębne omówienie, co niniejszym uczynię :
+
Na początek „Upiorny Uśmiech” - ponury podworzec, kamienne mury, wśród nich zaś stary właściciel, jego zakochany syn wraz z wybranką swego serca, daleką kuzynką. Starzec umiera i zabiera ze sobą do grobu ponurą tajemnicę, która może swym cieniem zmącić szczęście zakochanych.
O ile sama tajemnica żadną niespodzianką nie jest - czytelnik domyśli się jej od samego początku opowiadania - o tyle na wielką pochwałę zasługuje wyjątkowo intensywna, przygniatająca atmosfera grozy. Znakomity opis końcowy zejścia do grobu, świetne granie motywem „upiornego uśmiechu”. Strong stuff.
W sławnej „Wrzeszczącej Czaszce” atmosfera wszechobecnej grozy jest jeszcze mocniejsza. Czaszka zamordowanej żony bierze odwet na zbrodniczym mężu, a następnie szuka dalszej pomsty na przyjacielu męża, który podpowiedział okrutny sposób zabójstwa. Dosłownie potraktowana wizja tytułowej „wrzeszczącej czaszki” wydaje się dość groteskowa, ale Crawford zaskakująco mocno, współcześnie potrafi podkręcić poziom strachu. Naprawdę scary!
„Czaszka” została przeniesiona w latach 60-tych na ekran kin, ale w słabej, nie wartej pamięci, ekranizacji.
„Człowiek Za Burtą” to mroczna i ponura, przepełniona gęstą atmosferą grozy morska opowieść niesamowita, o duchu utopionego marynarza prześladującym załogę pewnego statku i szukającego zemsty na wiarołomnym bracie bliźniaku. Po raz kolejny podziwiać można umiejętność budowania gęstego napięcia i atmosfery grozy, z tym, że opowiadanie jest nieco za długie, przegadane, przez co chwilami tempo przysiada i historia traci na dramatyczności.
„Krew To Życie” - Zamordowana dziewczyna wraca po śmierci by ssać krew swego ukochanego. To klasyczne, chwalone przez samego Lovecrafta opowiadanie wampiryczne, nieco w stylu „Panny Młodej Z Krainy Snów” Gautiera, zawiera, co charakterystyczne dla całej niesamowitej twórczości Crawforda, sporo mroku i do dziś działajacej grozy.
No i wreszcie „Górna Koja” najsłynniejsze - zasłużenie - opowiadanie w dorobku Crawforda, to, które mieści się w kanonie literackiej grozy. Konstrukcja jest bardzo prosta - na statku jedna z kajut jest „przeklęta” (nawiedzona). Podczas trzech następujących po sobie podróży płynący nią pasażerowie wyskoczyli za burtę.
Narrator, osoba trzeźwo myśląca i twardo stąpająca po ziemi, nie chce dać wiary złej sławie otaczającej pomieszczenie, jednak już pierwszej nocy płynący z nim na tytułowej „górnej koi” drugi pasażer faktycznie zrywa się z posłania, w panice wybiega z kajuty w panice i znika za burtą - jako czwarta ofiara tajemnicy.
Po jego zniknięciu w kajucie rozpoczynają się dziwne, niewytłumaczalne zjawiska - bezustannie otwiera się bulaj, co jakiś czas pomieszczenie spowija odór stęchłej morskiej wody, w końcu zaś, kiedy bohater zdecyduje się nocą przeszukać upiorną górną koję, jego ręce natrafią w ciemności na jakieś gnijące monstrum…
Następnego dnia mężczyzna zaczyna myśleć, że wszystko, co go spotkało nocą to jedynie przywidzenie (wspominałem o jego „twardym i realistycznym” podejściu) niemniej suma niepokojących zjawisk była tak silna, że wspólnie z kapitanem statku postanawia spędzić noc na czuwaniu w przeklętej kajucie…
Nawet nie sam pomysł - dość, zdawałoby się, generyczna ghost story, ciekawa jedynie poprzez morskie realia (choć w tym aspekcie „Człowiek Za Burtą” robi jeszcze mocniejsze wrażenie), wyróżnia „Górną Koję” co , (po raz kolejny!) wyjątkowo wręcz intensywna atmosfera grozy. Właśnie to umiejętne wzbudzanie lęku u czytelników wpisuje „Górną Koję” w kanon literackiej grozy.
Po „Koi” następuje zmiana klimatu, ostatnie dwa opowiadania są wyraźnie bardziej pogodne i optymistyczne. Co zaskakujące jednak, oba są równie udane co ich „grozowi” poprzednicy :
„U Wrót Raju” - ha! Pomyślałby kto, „pozytywne” opowiadanie o duchach! Czytelnika wita klimat rodem z najbardziej „gotyckich” opowieści E.A. Poego. Ponury młodzieniec w ponurym domostwie, z ponurą, snującą upiorne przepowiednie nianią - wypisz, wymaluj, Roderick Usher albo inny nadwrażliwiec. Tenże młodzian, pogrążon w melancholii snuje swe ponure rozważania, które można streścić klasycznym „życie jest ciężkie a potem się umiera”. Ale wszystko do czasu, do chwili, w której zakocha w pewnej uroczej i pięknej pannie. Ta miłość (zdziw!) odmieni jego życie. Dręczący jego posiadłość duch Pani Wód podejmie wprawdzie próbę zmącenia jego szczęścia, ale przegra z miłością.
Jak się czyta, wydaje się banalne do bólu, naiwne i wręcz śmieszne, ale naprawdę to urocze, i wyjątkowo wręcz udane opowiadanie. Na ekstra pochwałę zasługuje kapitalna kreacja postaci panny młodej - to nader rzadkie w ghost stories, które zasadniczo charakterem bohaterów się nie zajmują.
I na koniec „Duch Lalki” , jeszcze jedno udane i „ciepłe” ghost story. Gdy zaginie wysłana ze sprawunkami córeczka lalkarza, to właśnie tytułowy duch lalki przywiedzie odchodzącego od zmysłów ojca do drzwi szpitala, w którym leży dziewczynka. Mimo pogodnego charakteru całości warto zwrócić uwagę na znakomite studium strachu rodzica (fani Giallo przypomną sobie znakomite „Who Saw Her Die?” - „Chi La Vista Morire”).
+
Wbrew tytułowi zbioru Crawforda nie bardzo interesują duchy rozumiane jako widma jęczące w białych giezłach i podzwaniające łańcuchami. Istotą jego opowiadań są niebezpieczne, nadnaturalne fenomeny, gotowych zabijać swe ofiary, przed śmiercią okrutnie je strasząc.
Crawford nie oszałamia niezwykłymi pomysłami, może nieco wyróżnia się groteskowa „wrzeszcząca czaszka”. Zamiast tego uwodzi czytelnika intensywnością opisu koszmarnych zdarzeń, konsekwentnym budowaniem atmosfery grozy i dobrą kreacją postaci. W tym wypadku ważniejsze od zaskoczeń fabularnych (co się dzieje) jest to, jak umiejętnie Crawford potrafił to opisać. „Wrzeszcząca Czaszka”, mroczny „Pasażer Za Burtą”, „Krew To Życie” ucieszą każdego fana klasycznej grozy, no a „Górna Koja” to już minor classic - koniecznie do poznania. Warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz