poniedziałek, 19 listopada 2018

Cormac McCarthy W Ciemność 7/10

Niezwykła lektura, opowieść zawieszona pomiędzy mrocznym spaghetti westernem, horrorem a ciężkim dramatem, utrzymana w nierealnym, biblijnym wręcz klimacie i rytmie.
+
Rodzeństwo żyje na odludziu w środku lasu. Siostra pewnego dnia rodzi dziecko, prawdopodobnie efekt kazirodczego związku z bratem (widomie brak innych kandydatów na ojca). Gdy młoda matka odpoczywa w połogu, brat porzuca dziecko w lesie, informując siostrę, że zmarło.
Tymczasem odnalezioną istotkę przyjmuje pod opiekę wędrowny druciarz.
Siostra nie wierzy bratu, żąda okazania grobu. Gdy w końcu brat wyznaje prawdę, napędzana instynktem macierzyńskim dziewczyna rusza w daleką podróż w poszukiwaniu druciarza.
Brat, napędzany z kolei miłością do siostry, rusza jej śladem.
Obydwoje w swej podróży przez dziki zachód spotykają różnych ludzi, przeżywają różne, coraz bardziej mroczne i ponure przygody.
Tymczasem gdzieś w tle opowieści grasuje upiorna banda obwiesi, gotowa do gwałtu, mordu i rabunku. Chłopakowi parokrotnie udaje się im umknąć, ale, ostatecznie ścieżki wszystkich bohaterów skrzyżują się w upiornym, przerażającym finale, który nie przyniesie żadnego happy endu i żadnego ukojenia.
+
To mój pierwszy kontakt z prozą McCarthyego (nie liczę filmów - co innego oglądać film, co innego czytać) i jest to kontakt niezapomniany, bardzo intensywny, wręcz przytłaczający demoniczną atmosferą opowieści. "W Ciemność" to typowy przykład tzw. amerykańskiego gotyku, nurtu łączącego scenografię i klimat Ameryki z mrocznymi, podszytymi niesamowitością motywami. Przy czym w książce nie ma pozornie żadnych zdarzeń nadprzyrodzonych. Jest to obyczajowa, tyle że pełna brudu, brutalności i przemocy opowieść. Niemniej sposób narracji, budowania napięcia, jest typowy dla literatury niepokoju, literatury niesamowitej, to taki "horror bez horroru".
Styl jest, jako się rzekło, ciężki, uroczysty, trochę jakby biblijny. To nie jest Stephen King, tu się czyta powoli i z namaszczeniem , tak, by wszelkie okropności fabularne odpowiednio wybrzmiały.
Co ciekawe, McCarthy niespecjalnie zajmuje się "grzechem" - w ogóle nie ocenia on z tej perspektywy kazirodczego związku brata z siostrą. Zajmuje go wyłącznie opis miłości - tej jeszcze nie całkiem uświadomionej macierzyńskiej, która napędza dziewczynę i mobilizuje ją do wszelkich wysiłków, jak i tej, która każe bratu ruszyć w drogę za siostrą.
Za to zło tkwiące w człowieku kryje się w każdej prawie napotkanej postaci, przybiera różne formy i manifestacje - a w osobach bandytów pomykających na horyzoncie ujrzeć można wręcz wysłane na ziemię piekielne demony.
Mocne, przybijające, na długo pozostające w pamięci, choć wymaga odpowiedniego nastroju i niezbyt wdzięcznie się czyta. Bardzo warto, wprawdzie trochę zaniedbana, ale prawie klasyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...