piątek, 22 lipca 2016

Rammstein - Liebe Ist Fur Alle Da, KOBRA

RAMMSTEIN - Liebe Ist Fur Alle Da


Ostatnia, póki co, płyta Rammsteina. U mnie kończyła paroletni okres fascynacji Niemcami, zaraz po jej wydaniu byłem na koncercie w Spodku i jakoś tak zaraz potem niemiecki kanciasty tanz metal rzadziej gościł u mnie w odtwarzaczu (choć np zachwyciłem się Robem Zombie, nieco pokrewnym stylistycznie).
Niby wszystko z "Liebe" w porządku, mocarne riffy, wspaniały zaśpiew Tilla, znowu kontrowersyjne, "podkręcone teksty, ale jakoś miałem naonczas wrażenie, że Rammstein sam trochę zmieniał się we własną karykaturę. A to myśliwskie zawołania z "Weidmanns Heil", a to historia Fritzla ("Wiener Blut"), wulgarne do bólu (i wulcowskie muzycznie) "Pussy"...no nie, nadal to świetny Rammstein, ale, jak pisałem, emocje z okolic pomiędzy "Mutter" a "Reise, Reise" nieco opadły.
No i po paru latach wróciłem, by przez pierwszą część płyty dziwić się samemu sobie - no, czego ja od tego chciałem ? Toż to Wielki, Wspaniały Rammstein ! Nadal każda płyta R+ warta jest 10, ba, 20 innych płyt Neue Deutsche Harte (którą się, w zakochaniu muzą enerdowców, zasłuchuję). Bo ostrzejsza, lepiej skomponowana, lepiej zaśpiewana.
Pomijając nudne "Haifisch" wszystkie kawałki z początku są celne. "Weidmanns" może i nieco operetkowe, no ale jak się słysze "Die Kreatur must STEEERBEEEN !!!" to chodzą ciary po plecach. Podobnie jak przy "Wilkommen in der DUNKELHEEEIT !!!" to z "Wiener Blut"). Nawet irytująca onegdaj "Pussy" skłoniła mnie do głośnego parsknięcia śmiechem (znowu rodzina patrzała na mnie jak na niespełna rozumu), kiedy Till doszedł do momentu, gdzie proponuje swą niemiecką "Wurstel" damskiej "Brotchen". :-D Ała no może to i dederoński paździerz, ale ześmiałem się ze śmiechu, jak pszczółka.
Tyle, ze pod koniec jednak siadło...Ostatnie numery, obok fajnych riffów ("Mehr") i momentów ("Fuuuuuhre mich!) są nudne (zwłaszcza okropny "Roter Sand"), a dodatkowe utwory bonusowe zwyczajnie zbędne.
To zawsze i nadal Wielki Rammstein - Niemcy nie wydali póki co słabej płyty, ale ani to "Mutter", ani "Sehnsucht". Niemniej liczę, że niezadługo jednak cóś nowego ujrzy światło dzienne. Ja czekam, przygotowany.


KOBRA - Czy Pan Nie Rozumie, To Pomyłka !


Porządnie zrobione i nieźle zagrane widowisko telewizyjnego Teatru Sensacji z 1977 roku. W roli głównej Marian Kociniak - dobry, dużo lepszy niż w innym spektaklu "Kobry" - "Pamela". Fajnie się też oglądało, bo zagadka kryminalna ze świetnym twistem  - jedyny problem sztuki to mocno nieprzekonujące odkrycie i dowody zbrodni. Niemniej warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...