Grady Hendrix ponownie bierze na warsztat klasyczny motyw horroru – tym razem nawiedzony dom, dokręca drugim (upiorne lalki) oraz wzbogaca wszystko silną warstwą psychologiczno-obyczajową. Efekt? Książka, która z jednej strony jest solidnym rozrywkowym horrorem z jumpscare’ami i atmosferą rodem z młodego Kinga, a z drugiej poruszającą opowieścią o rodzinnych traumach, żałobie i skomplikowanych relacjach międzyludzkich.
+
Louise Joyner, samotna matka wychowująca kilkuletnią córkę, dowiaduje się o tragicznej śmierci rodziców w wypadku samochodowym. W trybie awaryjnym zostawia córkę pod opieką byłego męża i leci na drugi koniec USA, żeby ogarnąć pogrzeb i sprawy spadkowe, w tym przede wszystkim sprzedaż domu rodzinnego.
Na miejscu spotyka się ze swoim bratem Markiem – typowym życiowym nieudacznikiem, z którym którym Louise ma nieprzepracowane zaszłości od czasów dzieciństwa i od lat nie utrzymuje bliskich kontaktów. Spotkanie po latach nie kończy się wzruszającym uściskiem. Wracają stare urazy, pretensje, wyciąganie brudów. Louise widzi w bracie lumpa, darmozjada i żałosnego „bumpa”, który zmarnował życie. Mark z kolei nie szczędzi jej oskarżeń o emocjonalny chłód, egoizm i ucieczkę z rodzinnego życia na drugi koniec kraju.
Sytuacja się zaostrza, kiedy okazuje się, że cały spadek – dom, pieniądze, majątek – mama zapisała Markowi. Louise dostaje w spadku tylko „kolekcję sztuki”, czyli setki porcelanowych lalek, które jej matka tworzyła przez lata jako uznana lalkarka. Brat chce wszystko sprzedać i wynieść się jak najszybciej, ale Louise, zraniona i wkurzona, postanawia mu to skutecznie utrudnić. Jeśli trzeba, będzie miesiącami przeglądać każdą figurkę, każde pudełko, byle tylko zablokować sprzedaż domu. Nie zwraca przy tym uwagi na fakt, że uwięziona w coraz dłuższej wojnie o testament, traci kontakt z pozostawioną pod opieką byłego męża córką. Dziewczynka zaczyna się cofać w rozwoju, zżerana przez lęk i tęsknotę. A Louise? Zaczyna się zastanawiać, czy naprawdę robi to dla dziecka… czy po prostu chce odzyskać coś dla siebie, choćby zemstę.
Zaczyna się wojna podjazdowa między rodzeństwem, a atmosfera w domu gęstnieje nie tylko od pretensji… Pełen porcelanowych lalek, z których jedna – klaun Papkin – jest szczególnie niepokojąca, zaczyna żyć własnym życiem. Telewizor włącza się sam, przedmioty zmieniają miejsce, lalki zdają się patrzeć i ruszać a diorama z martwymi, wypchanymi wiewiórkami wydaje się żywa.
Racjonalna Louise początkowo próbuje tłumaczyć sobie wszystko stresem, gierkami brata, a może i tym, że trochę przesadza. Ale pewnego popołudnia, kiedy rodzeństwo próbuje jakoś dojść do ładu i wspólnie przystępuje do prac domowych, dochodzi do eksplozji grozy….
+
Kolejna powieść Hendrixa i kolejny przebój. Efektowna, typowa dla niego mieszanka gatunkowego, wręcz B-klasowego horroru i współczesnej powieści psychologiczno-obyczajowej wypada znakomicie, ani na chwilę nie nużąc, ani na chwilę nie rozczarowując, wypadając dobrze zarówno jako powieść grozy jak i dramat rodzinny.
Groza w powieści absolutnie przekonuje – są momenty konkretnego niepokoju i zgrabne jumpscare’y, jest doskonała, coraz bardziej zapętlająca się w przeszłość fabuła. W jej tle pojawiają się rodzinne sekrety: traumatyczna śmierć najmłodszego brata matki – Freddiego – z którą rodzina nigdy się nie uporała. Wychodzi na jaw, że matka próbowała zepchnąć ten temat w niepamięć, tworząc groteskowy świat lalek, który miał ukoić jej żal. Jest też dramatyczne wspomnienie z dzieciństwa, kiedy Louise próbowała zepchnąć Marka ze schodów – incydent, który odbił się piętnem na ich dorosłych relacjach. Jest wreszcie - chyba najbardziej przerażająca, opowieść Marka i jego “relacji” z Pupkinem - brrrr!
Ale, jak to u Hendrixa, równie przekonująco co gatunkowy horror wypadają sceny czysto obyczajowe. Relacja między Louise i Markiem to absolutny środek ciężkości powieści. Ich kłótnie, wzajemne żale, wypominanie win – Hendrix robi z tego literacki nokaut. Ich postaci są napisane po prostu świetnie. Niejednoznaczne, z charakterem, pełne rys i pęknięć. Louise i Mark są toksyczni, krzywdzący, ale też w jakiś sposób ludzcy – i przez to wiarygodni.
„Jak sprzedać nawiedzony dom” to doskonała powieść grozy, z jednej strony bawi. fanów gatunku doskonała fabułą pełną napięcia i jump scare-ów, z drugiej nie boi się mówić o trudnych sprawach: o śmierci, żałobie, rodzinnych zadrach i relacjach, które nigdy nie zostały domknięte. I nawet jeśli gatunkowo horror Hendrixa bywa trochę przewidywalny i czasem leci na autopilocie, to emocjonalny rdzeń książki zostaje z czytelnikiem długo po ostatniej stronie. Warto - instant classic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz