Zgrabnie napisana biografia ostatniego króla Polski. Dowiadujemy się o jego młodzieńczych latach, o romansie z (przyszłą) carycą Katarzyną (skandal w Petersburgu, gdy o wszystkim dowiedział się Pan Małżonek), o podróżach europejskich, w końcu o elekcji 1764 roku, na której, ze znacznym już udziałem rosyjskich sił, został on wybrany na króla.
A ootem już obserwujemy 30-letnie hamletyzowanie “króla Stasia” - błyskotliwie inteligentnego, świetnie wykształconego, zakochanego w sztukach pięknych człowieka, mężczyzny bardzo przystojnego, cieszącego się powodzeniem u kobiet i na wdzięki kobiece łasego, człowieka, który zasadniczo zawsze “chciał dobrze”, ale brakowało mu siły, energii, zdecydowania charakteryzującego prawdziwych mężów stanu.
Zaraz po elekcji planuje szereg reform mających unowocześnić i wzmocnić państwo - ale nie radzi sobie z konserwatywną opozycją magnacką. No to na “pomoc” przybywają mu wojska rosyjskie, w reakcji na ich działania zawiązuje się konfederacja barska (jest nawet efektowny, dramatyczny epizod, kiedy konfederaci porywają króla, ale ten, złotousty przegaduje porywaczy i zostaje przez nich uwolniony), a w konsekwencji ostatecznej jest 1 rozbiór a Polska staje się protektoratem Rosji.
Potem są lata względnego spokoju, w Warszawie kwitną sztuki piękne, kraj wciąż jest bidny i zacofany a kolejni przysyłani przez carycę Katarzynę ambasadorowie pomiatają krajem (a i trochę królem ) w sposób urągający przyzwoitości.
A potem jest ostatnia próba ratunku - Konstytucja III Maja, zdradziecka Targowica i kolejne dwa rozbiory które kończą polski byt państwowy i panowanie Poniatowskiego.
Umiera w 1798 roku, zdetronizowany, choć cały czas traktowany z honorami przez cara Piotra (jest plotka, że syna własnego z tąż Katarzyną poczętego).
Ten barok cały czas “chciałby dobrze”; początkowo wspierał wszystkie reformy, i te z 1795 i te Sejmu 4-letniego i Konstytucję, ale całe życie spędził w przemożnym strachu przed siłą Rosji i swą byłą kochanką, toteż każde ruskie tupnięcie nogą powodowało, że natychmiast się wycofywał z dobrych zamiarów; czasami w strachu zapominając nawet o godności zaprzeczał poparciu i przystępował do prorosyjskich sił (taaa, do Targowicy również).
Autor pisze o Poniatowskim generalnie z sympatią, większą, niż żywi generalnie do jego postaci polska szkoła historyczna - to był prawdopodobnie przeuroczy człowiek, dobry, łagodny i wyrozumiały, a do tego inteligetny i z poczuciem smaku - może i dobry władca na czas pokoju, na czas wojny jednak zbyt słaby.
Czytałem z zainteresowaniem prawdziwym.