“Ucieczka Na Wieś” zakończona niepowodzeniem…100% Guya w Guyu, setny ubaw da wiernych fanów
+
Para freelancerów z Londynu decyduje się na przeprowadzkę w wiejskie okolice. Byłoby sielankowo, ale w okolicy trwa suche lato aż to nagle pewnego dnia pompa, zasilająca domostwo naszych bohaterów, przestaje dostarczać wodę - okazało się, że nie działa ona przy niskim poziomie wód gruntowych.
Cóż robić - trzeba zamówić ekipę do wywiercenia studni głębinowej. Faktycznie następnego dnia rzutki lokalny przedsiębiorca przysyła dwóch robotników, którzy wkrótce przebijają się do wody. Niestety wydobywające się spod ziemi źródło koszmarnie wręcz śmierdzi i nie trzeba proroka, by przewidzieć, że próbka wysłana do badania laboratoryjnego potwierdza niezdatność wody do spożycia.
Jako że przedsiębiorca pracuje na umowie o dzieło - nie będzie miał zapłacone, jeśli zapewni czystej wody, podejmowane są kolejne akcje, mające na celu a to “oczyszczenie pokładu ziemnego” przez który przechodzi nawiert, a to poszukiwania innych miejsc. Ale kolejnego dnia pracy jeden z robotników nie pojawia się w pracy - okazuje się, że zachorował…
Seria chorób, nieszczęśliwych wypadków i ataków morderczego szału dotyka kolejnych zatrudnionych przy nawiercie osób. W końcu do roboty będzie się musiał wziąć, przy braku innego personelu, sam właściciel - w końcu chce dostać zasłużone wynagrodzenie! Giną w tragicznych okolicznościach kolejne ofiary, a każda z nich pokryta od stóp do głów obrzydliwymi ropniami, wypryskami i wrzodami ociekającymi cuchnącą mazią…
Tymczasem w malżeństwie nienajlepiej się dzieje. Podczas słubowej podróży męża do Londynu pani domu wdaje się w dziki romans z miejscowym hydraulikiem. A mąż nie lepszy…będąc w Londynie, gnany dziwną żądzą, umawia się z prostytutką… Na domiar złego obydwoje również zostają zakażeni paskudnymi ropnymi wrzodami, które pojawiają się na ich ciałach…
Lokalny doktor zwracając uwagę na szerzącą się falę nieszczęść bada przeszłość wioski i odkrywa, że w czasach Cromwella doszło w niej do procesu i egzekucji pewnego mężczyzny, który wrócił z podróży do Londynu cały pokryty wrzodami i cieknącymi. ropniami. Ciało skazanego zostało pochowane na tym terenie, gdzie dzisiaj robotnicy usiłują dokopać się do wód głębinowych….
+
Wobec braku kolejnych tytułów boskiego Guya po polsku, fan zmuszony jest sięgnąć po dokument źródłowy w oryginale. I jakże było warto! Znajdziemy tu wszystko to, za co #smithoweświry uwielbiają swego Krula! Tony obrzydliwości, wulgarny seks, zły smak, prosty (acz chwytliwy) plot, galerię uciesznych postaci i ten jedyny w swoim rodzaju sarkastyczny humor GNS. Guj perfekcyjnie żongluje znanymi sobie elementami i dostarcza swoim fanom kolejnego smakowitego wypieku. Jeronie, jak ja za tym tęskniłem!
Powieść zbudowana jest absolutnie przewidywalnie i typowo dla Guya. Jak zwykle jest mała miejscowość, jest backstory wiodąca w przeszłość a kolejne manifestacje ,,zła” to doskonale znana z dziesiątek innych jego książek mieszanka morderczego szału i seksualnej obsesji. No i git majonez - tu wszystko ma grać i buczeć znajomą nutą. Postaci są odpowiednio zabawne i groteskowe, fabuła całkiem zwarta i żwawa a spiętrzenia akcji rozpisane porządnie. Zwyczajowa dawka sarkastycznego humoru jeszcze poprawia odbiór.
“Festering” należy w kontekście fabuły książki tłumaczyć jako “Ropienie” i jest to tytuł absolutnie self explanatory… Wrażliwsi - uwaga na żołądki! W obrzydliwych opisach wrzodów, ropni, wyprysków, zmian skórnych, w cuchnącej mazi sączącej się z ran GNS osiąga mistrzostwo.
Mały minus za układ powieści - zaczynając od opisu “klątwy ropienia” Smith pozbawił się elementu zaskoczenia, niejako “zaspojlerował” nadchodzące wydarzenia. W rezultacie wszyscy czytelnicy doskonale wiedzą, co się dzieje. Ale takie zarzuty można stawiać w sumie nawet najwybitniejszym dziełom sztuki (nie byłby Hrabia Monte Christo ciekawszy, gdyby nikt nie wiedział, co co kaman tajemniczemu przybyszowi?) - w sumie każda metoda ma swoje przewagi.
Absolutnie do zapomnienia, zupełnie przeciętna, bardzo polecana fanom pulpowego horroru pozycja. #smithoweświry - stay alert!
PS.
Szkoda, że “Ropienie” nie wyszło u nas w trakcie Złotej Ery. Idealnie by się wpasowało w profil Phantom Pressu. Naprawdę setnie się bawiłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz