wtorek, 31 stycznia 2023

Robert E. Howard Wilcza Głowa 6/10

 Robert E. Howard, “ojciec” Conana z Cymmerii, jest najbardziej znany ze swych junackich opowiadań fantasy, jednak jako pisarz w pełnym (i jak najbardziej pozytywnym) tego słowa znaczeniu pulpowy swych sił próbował w wielu gatunkach rozrywkowych, wśród nich tworząc również opowieści grozy.


Pisząc horrory często znajdował się on pod wpływem swego mentora i penpala, Howarda Phillipsa Lovecrafta. Dziesięć lat temu ukazał się w nieodżałowanej Agharcie zbiór takich lovecraftiańskich tekstów pt. “Królestwo Cieni”, dziś jednak pora na znacznie starszy (aż z 1994!) tomik - “Wilcza Głowa”. Znajdziemy w nim sześć opowiadań łączących przygodę, fantastykę i horror, a największe wrażenie z nich wywierają naprawdę przerażające, znakomite “Gołębie Z Piekła”.


+


Pewien rozedrgany mężczyzna zgłasza się do biura szeryfa i opowiada o przerażających zdarzeniach, jakie miały miejsce nocą w opuszczonym domu, w którym zatrzymał się on na nocleg wraz ze swym kompanem. Tenże towarzysz, będąc pod wpływem tajemniczego, hipnotycznego gwizdania wstał z posłania, poszedł na piętro budynku, wrócił cały zakrwawiony i z toporkiem w ręku rzucił się na opowiadającego. 

Szeryf przeszukując domostwo faktycznie odnajduje ciało drugiego mężczyzny z rozpłataną głową. Ale reszta historii nie przekonuje go nic a nic. Ot, panowie się pobili, jeden drugiego zatłukł i wymyślił absurdalne alibi, zawiśnie zatem za morderstwo. A jednak…. kiedy tajemnicza, przerażająca ciemność spowijająca piętro praktycznie wypędza przerażonego stróża prawa z budynku zaczyna się on zastanawiać. Wspomina złą sławę, jaka otacza posiadłość. Swego czasu należała ona do rodu Blasenville’ów, ale po tym, jak zniknęły bez śladu trzy siostry i ich ciotka, dom opustoszał. Była też jakaś afera z dręczoną czarnoskórą służącą…

Szeryf coraz bardziej podejrzewa, że w sprawę faktycznie wmieszane są jakieś Złe Siły. Udaje się na konsultację do mieszkającego w pobliżu czarnoskórego starca, kapłana voodoo. Może on coś pamięta?


+


“Gołębie” są bardzo proste w konstrukcji  ale bardzo efektywne w wywoływaniu grozy.  To jest typowe pulp fiction - nie ma tu żadnych fabularnych wodotrysków, psychologii, budowy postaci - tutaj wszystko zasadza się na pełnej napięcia, trzymającej za gardło czytelnika akcji, na umiejętnym budowaniu napięcia, tężejącym niczym smoła suspensie i  na gwałtownych, jump scare’owych erupcjach koszmaru. Do tego na ozdobę ponura, mroczna historia przeklętego rodu i magia voodoo. Naprawdę wyborne, piękno tkwi w prostocie. Klasyk wart wpisania do kanonu literackiej grozy.


A skąd tytułowe “gołębie”? Ponoć to “dusze przeklętych Blasenville’ów zaklęte w stado gołębi, które niekiedy można spotkać przed domem. Malownicze, choć wyraźnie Howard nie miał pomysłu, jak ten tytuł (może ktoś mu go zadał?) spleść  z fabułą :-)


+


Pozostałe teksty są mniejszej klasy i wartości,  choć  wszystkie cechuje charakterystyczny dla całej twórczości Howarda mocny, pełnokrwisty styl, we wszystkich znajdziemy sporo przygodowej akcji i klimatycznych twistów fabularnych.


“Czarny Pies Śmierci” i “Ponury Wiatr Dmie” to w zasadzie dwa podejścia, jakby re-writing tego samego pomysłu. W obu opowiadaniach bohater musi nocą dotrzeć do położonego na odludziu domostwa zamieszkałego przez jakiegoś odrażającego, antysocjalnego typa, by tegoż gbura ostrzec przed jakimś Strasznym Niebezpieczeństwem. W “Psie” przemieniony przez magię i chirurgię plastyczną “mongolskich kapłanów czarnego Erlika” w wilkołaka podróżnik  szuka zemsty na towarzyszu, który porzucił go na  pastwę okrutnych mnichów. W drugim satanistyczne bractwo Czarnych Braci Arymana zamierza zgładzić zdrajcę ze swych szeregów.


Oba teksty, odbijające dalekie echa niektórych przygód Sherlocka Holmesa (Studium W Szkarłacie, Znak Czterech, Pięć Pestek Pomarańczy itp) cechuje pulpowa energia, dużo akcji, i okazjonalne jump scare’y. To dzisiaj troszkę zabytek groszowej grozy z czasów Wielkiego Kryzysu, daleko od najlepszych dokonań Howarda, ale dobrze się je czyta do dziś.


No, może z jednym zastrzeżeniem. Nie ma co owijać w bawełnę, w “Wilczej Głowie” można, z niejakim dyskomfortem odnaleźć wyraźny “południowy” rasizm Howarda. A już najwięcej tego rasizmu jest w kolejnym opowiadaniu “Czarny Canaan”. 

To jeszcze jedna opowieść przygodowa - mężczyzna wraca w rodzinne strony w momencie, w którym okoliczni czarni, podburzani przez złowrogiego kapłana voodoo planują bunt przeciw białym. Bohater zostaje spętany mocą uroku rzuconego przeklętą kobietę węża i przywleczony na ofiarę rytualną….


OK, przygodowo jest naprawdę pulpowy git majonez - ale z punktu widzenia elementarnej poprawności politycznej jest momentami grubo. Czarnoskórzy określani są przez białych praktycznie wyłącznie obraźliwym “Ni…r”, “cuchną”, “przypominają małpy”, a dobrą metodą przesłuchania wystraszonego czarnego robotnika wydaje się - bykowiec….Ihaaaa, tylko płonących krzyży KKK w tle brakuje…

Choć po chwili początkowego szoku warto zauważyć, że rasizm Howarda jest taki “teksański”, ludowy, w końcu “wszyscy tak uważają”. Mało, bohater opowiadania na  używanie bata wyraźnie się krzywi - to “nie są właściwe metody przesłuchania”. To go różni od zapiekłego, namiętnego rasizmu Lovecrafta, nie przystającego człowiekowi jego kultury i ogłady, (nawet jeśli, przeciwnie do Howarda, praktycznie nie wpuszczał go na karty swych tekstów).



Jest jeszcze tytułowa “Wilcza Głowa” - horror fantasy, z fabułą osadzoną na ponurym gotyckim zamczysku, gdzie wśród przebywającej tam szlachty ukrywa się wilkołak. Ostatni w zbiorze tekst, “Z Miłości Do Barbary Allen”, to dość mierne naśladownictwo z Ambrose Bierce’a; duch zmarłego ukochanego wstępuje dekady później w pewnego młodzieńca, by jego ustami pożegnać swą, umierającą jako staruszka, narzeczoną.


+


Warto pogrzebać po internetach - zbiorek, jak już się pojawia na Allegro, to kosztuje raczej grosze (nakłady byli wówczas duże), zabawy nieco przyniesie, a dla samych “Gołebi Z Piekła” totalnie warto.


PS.

“Pigeons From Hell” były kilka razy adaptowane - szczególną estymą cieszy się ekranizacja z 1961 roku w ramach serii Thriller - wychwalał ją sam Stephen King w swym Danse Macabre. Naprawdę eerie (widziałem!).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...