Co niektórych zapewne zaskoczy potraktowanie „Comy”, klasyka techno-thrillera medycznego, jako powieści grozy, pewnie nawet sam autor - dr. Robin Cook zdziwiłby się nieco. Jednak właśnie „Coma” eksploruje nadnaturalny, typowy dla powieści grozy, strach, z jednej strony strach przed tzw. „złą” (nagłą, przedwczesną, nieoczekiwaną) śmiercią, z drugiej zaś paranoiczne obawy wobec etyki lekarzy. W rezultacie „Coma” przeraża dziś o wiele bardziej niż w sumie pocieszne opowieści o potworach, mutantach czy mocach czarnej magii.
+
Susan Wheeler, młoda studentka medycyny, rozpoczyna praktykę w wielkim, nowoczesnym szpitalu. Podczas pierwszych zajęć pielęgnuje młodą dziewczynę, która podczas banalnego zabiegu szpitalnego popada w śpiączkę. Susan mocno przeżywa fakt, że ofiara jest jej rówieśnicą, i że praktycznie nie ma szans na jej wybudzenie. Kiedy dzień później w śpiączkę wpada, po równie błahej operacji, młody mężczyzna, w studentce coś pęka. Robi publiczną awanturę szefowi szpitalnej anestezjologii, podejrzewa nieznany czynnik chorobowy i zamierza rozpocząć własne badania w poszukiwaniu przyczyny niespodziewanych, zbyt jej zdaniem częstych, przypadków comy w szpitalu.
Jej działania budzą w szpitalnej administracji narastającą złość. Agresywna, przebojowa studentka podchodzi bez szacunku do zastałych zwyczajów, wyraźnie sugeruje zaniedbania i brak odpowiedniej reakcji. Coraz to nowi ordynatorzy, obruszeni jej bezkompromisowością, reagują skargami do dyrekcji i dziekanatu studiów. Przez chwilę Susan ratuje romans, który nawiązuje z młodym lekarzem, opiekunem grupy studenckiej. Jednak za chwilę również on znajdzie się pod presją przełożonych. Koniec końców studentka zostaje przeniesiona do innego szpitala.
Nie zamierza ona jednak przerywać swego śledztwa, odkrywane bowiem przez nią fakty są coraz bardziej niepokojące. W szpitalu przypadki śpiączki wśród młodych pacjentów bez widocznych chorób są zdecydowanie zbyt częste, a wyjaśnienia faktów niezadowalające.
Na dodatek pewnego dnia na Susan napada nieznany osobnik i grożąc jej oraz jej rodzinie nakazuje porzucić dalsze grzebanie w sprawie.
Susan nie pozwala się zastraszyć, czuje, że jest na tropie jakieś bardzo ponurej i złowieszczej sprawy. Kiedy ustala, że pacjenci przenoszeni są do specjalnego centrum klinicznego, dedykowanego wyłącznie do przypadków comy, korzysta z pomocy jedynego sprzyjającego jej doktora, dyrektora szpitala Starka, i zapisuje się na odwiedziny w kompleksie…
+
Fabuła „Comy” jest tak daleka od nadnaturalnego horroru, jak to tylko możliwe. Jej chłodna, precyzyjna, rzeczowa fabuła jest charakterystyczna dla powieści sensacyjnych. Na dodatek Cook okrasza ją ogromną ilością technicznego żargonu medycznego. Wyraźnie napawa się on opisywaniem poszczególnych przypadków chorobowych, technik medycznych, przeróżnych lekarstw (moim faworytem jest tu „sukycynolocholina”- ihaaaa), momentami wręcz przyciążając narrację nadmiarem szczegółów.
Ale nie ma co narzekać, broni się ona mimo upływu lat, znakomicie. Sprawna, logiczna, z narastającym od pierwszej strony napięciem, coraz bardziej przerażająca czytelników kierunkiem, w który zmierza. Kiedy wydaje się, że Susan zbyt mocno ugrzęźnie w szpitalnych archiwach i dokumentacjach medycznych, pojawia się przebojowy wątek wynajętego mordercy. No a finał w Centrum to już prawdziwa eksplozja szarpiącej nerwy akcji i genialnie budowanego suspensu.
Świetnie są prowadzone postaci - przebojowa, feministyczna Susan, nieco konformistyczny Mark, kostyczni, nabzdyczeni ordynatorzy. Perfekcyjna robota.
Tak, „Coma” jako horror. I to jakże przerażający ! Kto bowiem, czekając w szpitalu na operację nie boi się tego, że się po niej „nie obudzi” ? A w tym miejscu czeka na czytelnika książka dr. Cooka (tak, Robin Cook jest lekarzem medycyny, co podczas lektury jego książek widać, słychać i czuć) i straszy realnością zagrożenia. I posłowie Cooka wcale nie przynosi ulgi ! Przeciwnie, budzi jeszcze większy niepokój (żeby nie napisać grozę). Wizja skorumpowanych lekarzy mordujących pacjentów, by zarabiać na handlu ich organami jest absolutnie przerażająca, a łatwość, z jaką scenariusz książki mógłby się zrealizować to przerażenie potęguje.
„Coma”, budząc paranoiczną nieufność wobec lekarzy, zyskuje na aktualności w dzisiejszej rzeczywistości. Mordowanie ludzi na narządy czy udział w Spisku Big Pharmy - to dwie strony tego samego medalu. Bójmy się !
PS.
„Coma” była natychmiastowym hitem i błyskawicznie, w 1978 roku, została przeniesiona na wielki ekran. Ekranizacja Michaela Crichtona jest znakomita i wierna wobec powieści. W rolach głównych wystąpili Michael Douglas i Genevieve Bujold. Bujold to świetna aktorka a rola w „Comie” to jeden z jej największych sukcesów w karierze, ale trochę żałuję, że nie zagrała, przymierzana do roli Susan, Farrah Fawcett - pasująca swym oczywistym sex appealem i urodą do książkowej postaci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz