Energiczny rozrywkowy pulp horror, budzący uznanie żywym tempem akcji i rozmachem wyobraźni, śmieszący jednak równocześnie infantylnymi rozwiązaniami rodem z dziecięcych kreskówek.
+
Troje obcych sobie, przypadkowych spacerowiczów odnajduje na plaży ciało martwej dziewczyny. Z brzucha ofiary wypełza stado agresywnych drapieżnych węgorzy, natychmiast po wydobyciu zakopując się w piasku.
Wkrótce cała trójka bohaterów napotyka dziwną hermafrodytyczną (sic!) postać - wysłannika "sił dobra". Wyjawia on, że na świecie grasować rozpoczął demon (a nawet Diabeł) o imieniu Yaomauitl, uwolniony przez trzęsienie ziemi ze swego zamknięcia w jednym z meksykańskich kościołów. Demon przybywa do Kalifornii i energicznie (to jest pulpa ! to jest Masterton!) zapładnia przygodnie poznane damy swym Diabelskim Nasieniem. Po paru tygodniach kobiety dosłownie rozrywane są (to jest pulpa ! to jest Masterton!) przez lęgnące się w ich ciałach stada żarłocznych....węgorzy. Potworne stworzenia w krótkim czasie mają dojrzeć i zasilić armię swego Ojca. Wspólnie, nawiedzając ludzkie sny, będą mogły wtrącić Ludzkość w Ciemne Wieki.
Przemienieni mocą Dobra w tytułowych Wojowników Nocy bohaterowie będą nawiedzać sny różnych ludzi by tam, w sennych krainach toczyć śmiertelne boje z Yauamoitlem i jego upiornym potomstwem, Nie obędzie się bez podchodów, pościgów, strzelanin, uderzeń mocy i innych tego typu gimnazjalnych rozrywek....
+
Jak już pisałem, nie wiadomo, czy bardziej chwalić śmiałość fabularną, energiczną, żywą akcję i ogólną sprawność warsztatową Mastiego, czy bardziej wyśmiewać pocieszny koncept "wojowników nocy" zrealizowany tak dziecinnie i nieporadnie, że bardziej się chyba nie dało. Drewniani bo bólu bohaterowie przemieniają się w tytułowych wojowników w scenach wyciętych żywcem z seriali pokroju "Power Rangers", noszą pocieszne stroje, używają komicznych "mocy i do tego jeszcze sadzą śmieszne do rozpuku, nabzdyczone dialogi i zaklęcia rodem z najlichszego high fantasy.
Element pulpowy książki jest bardzo zadowalający, akcja tocząca się w realnym świecie jest odpowiednio makabryczna i obrzydliwa, z paroma przerażającymi jump scare'ami, z kolei przygody toczące się w Krainach Snu mają żywe tempo i imponują swą scenograficzną pomysłowością. Można poniekąd uznać, że Masterton wyprzedził w swej powieści filmową "Incepcję" (choć równie dobrze można napisać, że zaaaptował wcześniej obecne w literaturze pomysły Krainy Snów, znane choćby z prozy Lovecrafta).
"Wojownicy Nocy" to jest podręcznikowa wręcz horror pulpa przygodowa - z założenia więcej niż 6/10 nie może dostać. Na taką ocenę uczciwie sobie zapracowała, brak jednak jakiegokolwiek elementu "ekstra", żeby dać więcej.
Dla fanów pulp horroru i fanów Mastiego.
PS.
"Wojownicy Nocy" tak się Mastertonowi udali, że napisał aż 4 kolejne części ich przygód. Wszystkie wyszły w Polsce i o wszystkich będę chciał parę zdań napisać.
PPS.
Śmiechy śmiechami, ale w dobrej ręce mógłby z tego powstać zajmujący, efektowny horror.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz