W drugim tomie cyklu egzorcysta Mark Sabat stawia czoła neofaszystowskiej rewolucji zagrażającej światu liberalnego Zachodu.
W Londynie wybucha fala upiornych morderstw. Ofiary znajdowane są w kałużach własnej krwi, mordowane poprzez przebicie tętnicy szyjnej. Policja angażuje do wyjaśnienia sprawy Sabata. Ten szybko odkrywa, że za mordami stoją bojówki skinheadów, na których czele stoi jego były przełożony, wyrzucony z SAS pułkownik Lealan, kierowany w swych działaniach przez tytułową "krwawą boginię" - Lilith, żywiącą się krwią ofiar.
Jak można sobie przypomnieć z pierwszego tomu, żona płk Lealana to była kochanka Sabata, żywiona wciąż do niej namiętność jest przyczyną obecnych autoerotycznych uniesień egzorcysty (tak, Smith z upodobaniem wraca do tego tematu).
Niebywale bogate życie erotyczne Sabata, (tym razem prezentowane w wersji S/M) sprowadza go w pewnym momencie za Ścieżkę Lewej Ręki - duch złego brata Quentina bierze w posiadanie bezwolnego Sabata, wiodąc go na zatracenie. Egzorcysta odzyska jednak panowanie nad sobą i, podczas finałowej konfrontacji ze Złem na paryskim Montmartrze, ponownie zwycięży, pokonując Lilith i jej sługusy. Pozbawione przywództwa bandy skinów są bez trudu rozbijane przez policję.
W sumie nie wiadomo, czy w ogóle warto oceniać fabułę pulpowych powieści Smitha. Ma ona znaczenie pretekstowe, liczy się przemoc, strach, krew i brutalny seks. Naturalnie Autor, świadom swych zadań, dostarcza tego wszystkiego w "Krwawej Bogini" w ilościach hurtowych (sam Sabat zabija co najmniej. A wsio taki drugi Sabat ustępuje pierwszemu. To nawet nie problem całkowicie over-the-top fabuły, piramidalnie wręcz nonsensownej (nb. czuć u Smitha autentyczną obawę przed skihneadzką, neo-faszystowską przemocą, która czka dziś coraz mocniej tu i ówdzie), tylko faktu że drugi tom "Sabata" to bardziej powieść sensacyjna, niż horror. Owszem, są makabryczne (autentycznie udane) sceny z Lilith, świetne początkowe rozdziały z mordami kobiet na ulicach, ale lwia część powieści przypomina C-klasowy film akcji a nie powieść grozy.
Fun factor wciąż bardzo wysoki - 7/10, próbując być poważnym - 2/10 (jeden punkt za bardzo udany początek książki).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz