czwartek, 2 marca 2017

GEN - Harry Adam Knight 9/10

W trakcie jakiegoś meczu polskich piłkarzy, po szczególnie ładnej bramce Mati Borek wrzeszczał w ekstazie "Ale GOL !!! Ale GOL !!!". Ja, po lekturze "Gena" Harry Adama Knighta mam ochotę podobnie wołać : "Ale KSIĄŻKA  !!! Ale KSIĄŻKA !!!". No, coś wspaniałego !


Najpierw parę słów na temat opowiadanej historii - szóstka rozbitków na Morzu Północnym natrafia na opuszczoną platformę wiertniczą. W trakcie badania okazuje się, że platforma ta była ukrytym laboratorium naukowym. Podczas pierwszej nocy coś tajemniczego dobija się do kabiny rozbitków. Umyka, trafione serią z karabinu, a pościg za, jak podejrzewają rozbitkowie, rannym zwierzęciem doprowadza ich do...jednego z naukowców.
Kiedy rano licz na wyjaśnienie sytuacji, naukowiec znika...


"Gen" rozpoczynał legendarną serię pulpowych horrorów, wydawanych na początku lat 90tych przez legendarne dziś wydawnictwo Phantom Press. Malutkie książeczki, typowe kioskowe paperbacki, z założenia były horrorami klasy B (często gęsto wręcz C, żeby nie napisać Z...), żadne to Przełomowe Arcydzieła, żadne Kamienie Milowe, żadne artystowskie weird fiction. Miało być bardzo bezpośrednio - proste historie, prosty język, jak najwięcej krwi, przemocy, seksu i niskobudżetowych okropieństw.
"Gen", mimo, że zaskakująco elegancko (jak na pulpę naturalnie) podchodzi do kwestii przemocy i seksu, dostarcza tego, czego od niego wymagałem - prościutka fabuła, głęboko (do granic plagiatu) zadłużona w Carpenterowskim "The Thing", szybka akcja, mnóstwo, autentycznej grozy - ilość tzw. jump scenes imponująca - i mnóstwo, ale to naprawdę mnóstwo autentycznej radochy z czytania.
Nie wiem, może to z przemęczenia innymi, gęstymi lekturami, ale od bardzo dawna z taką frajdą nie zarywałem nocki (jednej, bo to naprawdę malutka książeczka) by skończyć czytaną powieść.
Urocza reklama na ostatniej stronie książki reklamuje Knighta jako "nowego Kinga". Pomijając pocieszność porównania (mimo całego mego uwielbienia dla "Gena" to nie jest ta sama półka...) to, na szczęście, Knight naprawdę nie traci czasu ani nie używa zbędnych słów - klasyczny mini-max - minimum słów - maksimum treści. I chwała mu (a w zasadzie im - "Gena" napisała spółka autorska John Brosnan&Leroy Kettle a Harry Adam Knight to pseudonim) z to. 
BARDZO SILNE 9/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...