piątek, 17 marca 2017

Alexandre Dumas - Kapitan Paul/Biesiada Widm 6/10

Dumas jest nieśmiertelny z uwagi na swe najsłynniejsze dzieła, z Muszkieterami, Hrabią Monte Christo i Królową Margot na czele, ale "Kapitan Paul",  jedna z pierwszych (jeżeli w ogóle nie pierwsza) powieść w dorobku Dumasa ramota pierwszej wody.
Zasadniczo zalety książki są dwie - jest ona malutka, a akcja, napędzana żywymi i krótkimi dialogami, gna szybko do przodu - tak, że nawet licha i archaiczna akcja nie powoduje nadmiernej irytacji.
Akcja powieści osadzona jest w drugiej połowie XVIII wieku, w przedrewolucyjnej Francji.  Hrabina d'Aubray chce podnieść znaczenie rodziny, wydając córkę za ustosunkowanego na dworze królewskim barona. Tak naprawdę, planując ślub córki i awans syna chce uniknąć przed swymi dziećmi skandalu, jakim ma być powrót syna, którego poczęła w efekcie romansu pozamałżeńskiego a, którego jako dziecko wysłano w świat przed 20 laty.
Hrabina głucha jest na protesty córki, kochającej innego (mającej nawet nieślubne dziecko), trzeba jednak trafu, że kochanek córki zaprzyjaźnia się z tytułowym Kapitanem Paulem - synem hrabiny.
Kapitan Paul bierze sprawy w swoje ręce i już po chwili (no, po kilkudziesięciu stronach) wszystko szczęśliwie się rozwiązuje.
Dumas oparł Kapitana Paula na swej wcześniejszej sztuce teatralnej, i to czuć podczas lektury. Cała akcja osadzona jest w paru pomieszczeniach pałacowych i, jak napisałem, napędzana krótkimi dialogami. Widać kształtowanie charakterystycznego stylu pisarskiego Autora. Na plus liczy się też umiejętne oddanie atmosfery XVIII wiecznej opowieści, ale całość oceniam tylko na 5/10. Wyłącznie dla koneserów i komplecistów Dumasa.


Co innego "Biesiada Widm", dumasowski zbiorek opowieści niesamowitych. Trzeba pamiętać, że w chwili jej pisania literatura grozy, taka, jaką znamy dzisiaj, dopiero się kształtowała. Bliżej Dumasowi do "powieści gotyckich" Ann Radcliffe  niż do drapieżnego pióra Edgara Allana Poe. Niemniej przygoda literacka warta poznania


Pewien mężczyzna zamordował swą żonę, obcinając jej głowę. Miał zamiar zatrzeć ślady zbrodni, ale w pewnym momencie w panice oddał się w ręce sprawiedliwości, utrzymując, że odcięta głowa żony ugryzła go i głośno do niego mówiła.
Świadkowie jego aresztowania i oględzin zebrali się wieczorem u mera miasteczka, by po kolei, każdy opowiedział swą niesamowitą opowieść. Jest zatem kolejna historia o żyjącej po ścięciu głowie, duch skazańca prześladujący sędziego, duch królewski mszczący się za profanację zwłok, duch kochającego męża, bandyta, gotowy do zemsty na swym kacie nawet powieszeniu i, w najefektowniejszym opowiadaniu finałowym - prawdziwy, "pełnokrwisty" wampir (dużo lepszy niż mdły lord Ruthven Polidoriego, w istocie dość podobny do Draculi - pisane ponad półwieku wcześniej !).


Przyznaję, że groza  w całości tomu jest dość delikatna i niespecjalnie, na współczesne standardy, wciągająca, z wyjątkiem naprawdę dobrego zakończenia, ale warto poznać, bo "Biesiada Widm" ma swe miejsce wśród klasyki opowieści niesamowitej. Ogólna ocena  6/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...